Chapter Two

147 8 5
                                    


"Kenny to przekąska dla wściekłego psa"

Szczerze mówiąc, weekend minął strasznie szybko. Spędziliśmy go siedząc przy konsoli, grając w Call of Duty, wychodziliśmy również na boisko, aby postrzelać parę piłek do bramki, czasem nawet zdarzało się zagrać w siatkówkę z randomami. Nie różnił się zbytnio niczym od poprzednich, dużo słońca, brak roboty... no może tylko tym, że Cartman stał bardziej nie znośny niż zwykle. Przysięgam, jeszcze raz przeklnie ten dzień, w którym się urodził to ograniczę mu dostęp do powietrza. Chociaż, z drugiej strony nie musiałbym się tak bardzo starać z planem morderstwa, ale bowiem wystarczy gdym tylko zabrał mu słodycze, a na obiad podał zbilansowaną sałatkę bez mięsa.

Jedynie co mnie może pocieszyć w tej sytuacji jest fakt, że już za dziesięć godzin wsiądziemy do autokaru i odjedziemy na wymarzone wakacje. Aż nie mogę się doczekać zobaczenia jego smętnej twarzy, pełni nienawiści i chaosu w oczach. Z wielkim żalem będzie zmuszony, do wyznania porażki, czego rzec jasna nie znosi. Prędzej skoczyłby pod ten autobus, niż przyznał komukolwiek rację. Cóż, wybacz chłopcze, ale nie wszystko musi pójść po twojej myśli.

-Koniec tej zabawy chłopaki. Jutro mamy na ósmą, więc nie wiem jak wy, ale ja spać trzech godzin nie chce.- wyznał Kenny. -Oooh, racja, przez xbox'a Cartman'a nawet nie zauważyłem, że jest tak późno.-

-Wypieprzaj kurwo, sam się tu wprosiłeś rudy żydzie. Nikt cie tu nie zapraszał, więc radze ci szybko zbierać swoje grube dupsko z mojej kanapy i jak najszybciej udać się w stronę drzwi.- Hah, nie do końca się zgodzę, że stwierdzenie „grube dupsko" pasuje do Kyle, wręcz przeciwnie, świetnie opisuje tego grubego spoceńca. Zaśmiałem się cicho, lecz zakrycie ust ręką nie pomogło, bo od razu poczułem na sobie wzrok zirytowanego Cartman'a, -No już księżniczko, nie złość się, bo jeszcze Ci tak zostanie.-powiedziałem, na co wszyscy odpowiedzieli śmiechem.-Jebcie się, już nigdy w życiu, nikt nie postawi nogi na mojej posesji. No może za drobną opłatą się zgodzę, ale płatność uznaję jako jednorazową.- uśmiechnął się do nas wrednym uśmieszkiem, po czym zaczął nas wypychać z swojego salonu w stronę drzwi wyjściowych.-Zluzuj majty czopie, i tak mieliśmy już wychodzić. A dorobić sobie możesz spadając ze schodów, łamiąc obie nogi, a najlepiej kark, dostając później odszkodowanie, bo jestem pewien, że mamusia zrobi wszystko dla swojego bąbelka.-

-Haha, bardzo śmieszne. Mnie moja mama chociaż ma jak sponsorować. A twoja jest tak biedna, że taki ekskluzywny produkt jak Coca Cola możecie wypić tylko w Święta Bożego Narodzenia, gdzie ja mam ją na co dzień.- Patrząc na Kenny'ego jednak nie wydaje mi się, że został on w jakikolwiek sposób urażony tym zdaniem. Wzruszył ramionami i machnął ręką jak gdyby nigdy nic. Szczerze, nikt w naszym gronie nie bierze go na serio, nie ważne czy miałby śmiertelnie poważną twarz, czy nawet gdyby przybiegł zalany łzami, błagał o pomoc. Jeszcze takiego skurwysyna nie widziałem.

-Jasne ,już jasne, dziękujemy za gościnę milordzie, i życzymy miło przespanej nocy. Jutro nadchodzi twój upragniony dzień.- wprosiłem im się w kłótnię, z zamiarem zakończenia wszelkich sporów w tym dniu. Cieszę się, że już za tak krótki czas będę mógł schłodzić się w letniej wodzie, a także chlapać nią inne osoby, głównie chłopaków, gdyż dziewczyny od razu naskarżyły by się nauczycielowi. One nie wiedzą, co oznacza prawdziwa męska wojna. Ale wracając do rzeczywistości, w szybkim tempie zebraliśmy nasze rzeczy i w końcu dotarliśmy do tych upragnionych drzwi. Na pożegnanie zawsze z chłopakami uściskaliśmy sobie ręce, dzisiaj również nie mogło być inaczej!

Z naszej pozostałej trójki najbliżej miał Kyle. Ma niezłego farta, żeby żyć obok tego skurwiela, a na co dzień, gdy tylko wybierał się do szkoły i go spotykał, ten natychmiast zaczynał mu barabanić o szokujących faktach na temat żydów. Nie raz mi mówił, że chce się przeprowadzić jak najdalej od niego, lecz jego szesnastoletni wiek na to jeszcze nie pozwala. Ja za to mieszkam troszkę dalej, i w ogóle w drugą stronę od domu Kyle'a. Nie jest to za daleko, więc nie mam problemu z odprowadzkami. Krótkie spacerki w nocy są miłe, do tego w lato, kiedy słońce się chowa i robi się chłodniej, oczywiście w zimę to co innego. Międzyczasie śmialiśmy się z różnych żartów, jakie wymyślał Kenny, ale ten nagle zaczął Krzyczeć. Nasze oczy od razu nakierowały w stronę jego nogi, którą w tym momencie okupował duży pies. -AHHHHHH!-

Na szczęście pojechałem na tą głupią wycieczkę!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz