Ku mojemu rozczarowaniu, czas mijał nieubłaganie szybko. Moja matka była pochłonięta przygotowaniami do mojego ślubu chyba bardziej niż do swojego własnego lata temu. Za to mi było wszystko obojętnie, póki nie miała zamiaru robić jakiegoś chucznego wesela, bo tego bym nie zniosła.Zostały dokładnie dwa tygodnie do tego cholernego dnia. Dziś miałam jechać na ostatnie poprawki sukni ślubnej i generalnie, to większość rzeczy była już gotowa.
Od tamtego spotkania w restauracji widziałam się z Anselem tylko raz i to w moim domu pod obecność ojca. Nie trwało to długo i nawet za dużo ne rozmawialiśmy, za to dziś on chciał przyjść bezpośrednio do mnie.
Rzygam już tym całym ślubem, jak i Anselem Westem. Mam tego dosłownie po dziurki w nosie, jak nie dalej. Może iść się pieprzyć, bo już nie mam zamiaru nic z nim ustalać.
Byłam właśnie w salonie sukien ślubnych. Moja matka stałą z boku mnie oczarowana, a stylistka coś jeszcze poprawiała na mojej sukni, którą miałam właśnie na sobie.
Suknia była dość prostka, opinająca się na mojej figurze, a od kolan w doł lekko lejąca z długim ciągnącym się po ziemi trenem, natomiast całe szczęście nie rozkloszowana. Gorset miała błyszczący i eksponujący piersi, jedynie z dodatkowymi ozdobnymi rękawkami. Moja mama uparła się również na koronkę przy górnej cześci oraz odkryre ramiona i plecy, co właściwie było dla mnie zaskoczeniem, bo myślałam, że będzie chciała żebym cała była zakryta.
Do tego nie chciałam mieć żadnego welonu, ale to jakaś cholerna tradycja w mojej rodzinie i mam mieć ogromny i długi welon, który miała na sobie jeszcze moja prababcia, której właściwie nigdy nawet nie poznałam.
Wróciłam do domu cholernie zmęczona i miałam po prostu ochotę się tylko położyć. Jakie było moje zaskoczenie gdy w MOIM pokoju i MOJEJ prywatnej przestrzeni, siedział sobie Ansel Moretti.
Na moim pieprzonym łóżku.
- Co ty tutaj robisz? - wycedziłam przez zęby wściekła do granic możliwości.
- Siedzę, nie widać? - odparł bezczelnie.
- Wynoś się stąd! - warknęłam i rzuciłam moją torebkę na fotel.
- Nie możesz mnie wyrzucić, jestem twoim przyszłym mężem. - prychnął ignorancko.
- Właśnie, PRZYSZŁYM, jeszcze nim nie jesteś, więc wynoś się stąd jak najszybciej. Nie mam ochoty z tobą rozmawiać.
- A ja mam ochotę z tobą rozmawiać i przyszedłem ci oznajmić, że jutro odbywa się nasze przyjęcie zaręczynowe.
- Nasze co? - krzyknęłam.
- Nie krzysz, kochanie. Musimy pokazać ludziom w naszych kręgach, że sytuacje między Włochami, a Nowym Jorkiem są bardzo przyjazne. - uśmiechnął się zawiadacko.
- I mówisz mi o tym dopiero teraz?
-Nie było potrzeby mówić ci tego wsześniej. Poza tym tak postanowili twoi rodzice. Moi ludzie razem z przyszłą teściową mają wszystko przygotowane. Twoim zadaniem jest tylko ładnie się ubrać i założyć pierścionek. - wstał z łozka i stanął naprzeciwko mnie, a następnie wyjął z kieszeni marynarki czarne pudełeczko, które postawił obok mnie na komodzie.
Bylam tak wściekła, że prawdopodobnie byłam cała czerwona Aż nie wiedziałam co do cholery mam ze sobą zrobić, czy też odpowiedzieć.
- Mam nadzieję, że ci się spodoba, Shay. A teraz muszę się już z tobą pożegnać, bo praca wzywa. Szykuj się na jutro i oczywiście na nasz ślub. Nie zapomnij, to już za dwa tygodnie. - błysnął swoim cholernym przebiegłym uśmieszkiem, pocałował mnie w policzek i wyszedł z mojego pokoju.

CZYTASZ
WITHOUT LUST
Romance❝𝐉𝐞𝐬𝐭 𝐧𝐢𝐜𝐳𝐲𝐦 𝐧𝐢𝐞𝐨𝐬𝐳𝐥𝐢𝐟𝐨𝐰𝐚𝐧𝐲 𝐝𝐢𝐚𝐦𝐞𝐧𝐭, 𝐤𝐭ó𝐫𝐲 𝐣𝐚 𝐳𝐚𝐦𝐢𝐞𝐧𝐢ę 𝐰 𝐛𝐫𝐲𝐥𝐚𝐧𝐭...❞ Jest ściśle strzeżoną przez swoich rodziców księżniczką mafii. Nie zna prawdziwego życia ani wolności, bo przez całe swoje życie...