AnselStała tam zdezorientowana tylko w samym ręczniku, a ja z pistoletem wycelowanym prosto w nią i z mordem w oczach. Opuściłem broń.
- Ostrzegałem, że to zrobię. - odparłem sucho.
- I co to ci dało? Zniszczyłeś mi tylko drzwi.
- I tak nie są ci potrzebne. Niedługo będziesz mieszkać u mnie. - prychnąłem.
- Jesteś bezczelny! Jak śmiesz mi ciągle przypominać o tym, że należę do ciebie, jednocześnie sprowadzając do mojego domu kochanki. - wykrzyknęła.
Podszedłem blisko i niemal czułem bicie jej serca, gdy była tak zdenerwowana.
- Nie zapraszałem jej tutaj. - syknąłem.
- Ale nie zaprzeczasz, że jest twoją kochanką.
- Miałem masę kobiet i większości nawet już nie pamiętam, więc nie rozumiem, o co ci kurwa, chodzi. - warknąłem.
- O to, że jesteś skurwielem bez uczuć! Nie obchodzę cię ani ja, ani ten ślub ani nic innego oprócz mafii! - warknęła mi prosto w twarz.
Zawrzałem w środku.
Chwyciłem jej nagie ramiona w swoje dłonie i przysuąłem ją bliżej siebie. Napawałem się jej strachem.
- Masz rację. Nic mnie nie obchodzi, jesteś jedynie środkiem do celu. - uśmiechnąłem się bezczelnie i wyszedłem stamtad trzaskając zepsutymi już drzwiami.
Miałem już kurwa serdecznie dość udawania bycia miłym.
Zszedłem na dół i od razu zobaczyłem wściekłego przyszłego teścia.
- Co ty jej zrobiłeś? - warknął na mnie.
- Jeszcze nic, ale już po ślubie nie będziesz miał nawet nic do gadania, bo będziemy za pieprzonym oceanem! - wrzasnęłem i nieoglądając się nawet za siebie, wyszedłem z tego cholernego domu.
Mam już kurwa dość tego wszystkiego. Ta farsa ze ślubem dorowadziła mnie do szału tak bardzo, że już nawet nie mam siły udawać w miarę normalnego i przykładnego narzeczonego jak do tej pory. Jednak, gdy tylko pomyślę o tym, co dostanę w zamian, to trochę się uspokajam, ale zdecydowanie muszę dzisiaj wyrzucić wszystko z siebie.
Jest już noc, ale mimo to kieruję swojego szofera do mojego klubu sportowego w Nowym Jorku, bo czuję, że ma w sobie mnóstwo niespożytkowanej energii do wykorzystania.
***
Po treningu zdecyowanie czuję się już lepiej. Kieruję się do apartamentowca, gdzie w korytarzu zaczepia mnie jeden z moich ochroniarzy.
- Sir, pana ludzie dalej trzymają Angela i pytają się co z nim mają robić. - odparł czarnoskóry mężczyzna.
- Grać z nim w szachy, do kurwy jasnej! - warknąłem wściekły. - Przekaż tym półgówkom, że ma być żywy do mojego przyjazdu. - wyminąłem go i wjechałem na górę.
Ten zasrany Nowy Jork wprowadzi mnie kiedyś do grobu szybciej niż moja przyszła żona.
***
Shaylene
Zostało już tylko cholerne siedem dni do momentu, w którym stanę przed ołtarzem z tym człowiekiem, który nie ma serca ani żadnych skrupułów. Trema zjadała mnie coraz bardziej, a patrzenie na moją podekscytowaną matkę doprowadzało mnie powoli do coraz to większego szału.
Dalej nie mogę w to uwierzyć, że ona chce żebym podzieliła jej los. I do tego, żebym żyła w cholernych Włoszech zdala od rodziny.
- Skarbie, może to nawet lepiej, że będziesz mieszkać w Europie. - odparła i uśmiechnęła się smutno, jakby czytała w moich myślach. - Może tam będzie ci lepiej. - pocałowała mnie w czoło i wyszła, zostawiając samą.
CZYTASZ
WITHOUT LUST
Romantizm❝𝐉𝐞𝐬𝐭 𝐧𝐢𝐜𝐳𝐲𝐦 𝐧𝐢𝐞𝐨𝐬𝐳𝐥𝐢𝐟𝐨𝐰𝐚𝐧𝐲 𝐝𝐢𝐚𝐦𝐞𝐧𝐭, 𝐤𝐭ó𝐫𝐲 𝐣𝐚 𝐳𝐚𝐦𝐢𝐞𝐧𝐢ę 𝐰 𝐛𝐫𝐲𝐥𝐚𝐧𝐭...❞ Jest ściśle strzeżoną przez swoich rodziców księżniczką mafii. Nie zna prawdziwego życia ani wolności, bo przez całe swoje życie...