Harry POV
Obudziłem się o 6 rano, bo nie mogłem spać. A to dlatego, że Louis i Zayn grali w fife. Poszedłem do kuchni napić się łota i zjeść łatermelon łyf szuga. Smakował jak sczołberis in de same iwnyn. Ale cóż. Poszedłem do swojej ulubionej kawiarni modląc się, by żadna fanka mnie nie spotkała. Gdy już tam byłem, zauważyłem piękną dziewczynę. Podszedłem do niej.-Hej piękna! - Zawołałem.
-Ju toking tu mi? -zapytała.
-Tak, ślicznotko. - Podszedłem do jej stolika.-Ja? Ja nie jestem piękna. Ani śliczna. Nie jestem taka, jak inne. - Odpowiedziała.
-🎵ju don noł jur biutyfol!🎵 - zaspiewalem. - Jestem Hary, a ty?-Y/n...
-Piękne imię. Jesteś tu sama?
-Czekam na kolegę.
-Oh... A dasz mi swoj numer telefonu?
-Tak, proszę. - Podała mi kartkę z jej numerem tel. Uśmiechając się wyszedłem z kawiarni.