Zasypiał w moich ramionach, jak dziecko.
Faktycznie potrzebował odpoczynku.
Czy to dziwne, że czuję do niego pociąg?
Że nie chce go opuszczać?———————————
— Tylko ostrożnie Osamu! - zawołała egzekutorka, gdy drobny mafioza wyślizgiwał się z rąk niedoszłego samobójcy. Miała już nawet podbiegać, gdy ten poprawił go na rękach.
— Spokojnie Ozaki, nie robię tego pierwszy raz. Pozatym, jest lekki - uśmiechnął się po danych słowach, trzymając nieco mocniej mafioze pod kolanami. Trzymał go na ,,pannę młodą". Osamu szedł radosnymi krokami, przy okazji śpiewając swoją ukochaną piosenkę o samobójstwie pod nosem. Nawet sama Kouyou straciła cierpliwość i miała ochotę wsadzić mu katanę w gardło. Mężczyzna zatrzymał się, gdy bławatkowate oczy leniwie otworzyły się. To dziwne, nigdy tak wcześnie nie wybudzał się po użyciu korupcji. Czasami zajmowało mu to nawet parę dni, będąc w śpiączce. Czekoladowe spojrzenie wpatrywało się w te niebieskie, które zaraz i tak zostało zasłonięte powiekami. Rudzielec ponownie zamknął oczy, nie reagując agresją na sposób, w jaki nosi go wyższy. Dazai uśmiechnął się dumnie.
Zaraz kobieta wyprzedziła dwójkę, biegnąc w kierunku apartamentu, który był w miarę niedaleko. Otworzyła drzwi do klatki schodowej, opierając się o nie, by czasem się nie zatrzasnęły, co ostatnio bardzo lubiły robić. Czekała, aż partnerzy wejdą do środka.
Cała trójka weszła do windy, gdzie rudowłosa zwinnym ruchem wybrała piętro drugie.
Na wybranym piętrze, opuścili windę. Kolejny raz niższa od Osamu prowadziła. Otworzyła drzwi do jej, Chuuyi i Ryuunosuke mieszkania, aby wpuścić Osamu z jej podopiecznym na rękach pierwszych. Mężczyzna rozejrzał się po pomieszczeniu. Zupełnie inaczej, niż ciasna kamienica, w której musiał się mieścić z Nakaharą za jego czasów. Wyłapał wzrokiem wejście do sypialni starszego, więc ustawił się w jego kierunku. Nie minęła dłuższa chwila, by rudy miłośnik wina już leżał na wygodnym, swoim materacu. Gdy niedoszły samobójca miał już wyjść, dłonie mafiozy złapały za rękaw jego płaszczu.
— Znowu wychodzisz, co? Zostawisz mnie bez słowa, bez pożegnania. Cały Dazai Osamu. - warknął rudy egzekutor, gdy właśnie podniósł się do pozycji siedzącej, nadal trzymając jego płaszcz, a mógł przysiąść nawet, że wzmocnił uścisk.
— Prawie zginąłem.— Nie moja wina, że użyłeś korupcji bezemnie. Za to możesz winić jedynie siebie, nie będę na każde twoje zawołanie. - odezwał się szatyn, nawet nie chcąc spojrzeć w oczy mafiozie. Chciał już tylko opuścić jak najszybciej mieszkanie, lecz się na to nie zapowiadało, dlatego zamknął drzwi.
— Uciekłeś od mafii, a czy zapytałeś się mnie kiedyś, czy też chce tu być? Jak bardzo samolubny byłeś, że odszedłeś z mafii. Bo przecież świat kręci się wokół ciebie, co? Bo to ty jesteś główną postacią, której zmarł najlepszy przyjaciel. Nie zasługiwał na śmierć, ale czy przestałem się dla ciebie liczyć, że nawet słowa nie powiedziałeś o tym, że odchodzisz?- powiedział w końcu to, co leżało mu na sercu. Z każdym zdaniem uścisk na nadgarstku szatyna był coraz to silniejszy, przez co syknął z bólu.
— Nie odchodź. - w końcu nadgarstek został puszczony, przez co czekoladowooki odetchnął z ulgą. Masował się po obolałej ręce, spoglądając z mordem na niższego, jednak zasiadł na materacu, wpatrując się w rudzielca.— Lepiej połóż się spać. - wypowiedział szatyn, zdejmując swój beżowy płaszcz, który poskładał i umieścił na swoich kolanach.
CZYTASZ
~,,Żywa Śmierć"'|| soukoku
Fanfiction,,Płatki Kamelii połączyły nas ponownie. Kto by się domyślił, że to bukiet ich zakończy naszą historię?" Kamelie rozrosły się w okolicy miejsca morderstwa. Wystawały spod nóg trupa. To płatki na chodniku tych cudownych kwiatów o żywej barwie zacieka...