Muszę odpokutować to, co zrobiłem Chuuyi.
W końcu to ostatnie dni mojego żywotu.
—————————Yuan i Shirase nie żyją, a ich organizacja została zatrzymana przez policję. Shirase, jak i Yuan dostali godny pogrzeb, zakopani w jednym grobie, nad który Nakahara często przychodził z niewiadomych powodów. Nie cierpi zdrajcy, lecz to oni zginęli na jego oczach. Złożył ręce w modlitwie, odmawiając ją w myślach.
— Chociaż wasze czyny były złe, nie byliście złymi ludźmi. - doskonale wiedział, że za czasów owiec był wykorzystywany, jednak znał dwójkę lepiej niż własną kieszeń. Nie byli złymi ludźmi. Bławatkowate oczy ujrzały do góry, gdy ich właściciel poczuł na swojej czuprynie lekkie krople wody. Był to już czas na zbieranie się. Okrył się płaszczem, kierując w swoją stronę, a dokładniej apartamentu Portowej Mafii, który nie był daleko. Wyszedł z obiektu cmentarza, chodząc wzdłuż chodnika szybszymi krokami, gdy krople deszczu coraz to mocniej uderzały o jego odzież. Szedł w lekkiej mżawce, by schować się przed nią na klatce schodowej. Wszedł do windy, by udać się nią w górę, do swojego mieszkania.
Rudzielec wszedł do pomieszczenia, zrzucając z siebie płaszcz i niedbale wrzucając go na wieszak. Nogą kopnął drzwi, doprowadzając do ich zamknięcia. Rozpuścił swe ogniste kosmyki, które przedtem splecione były w luźny kok na karku. Pokierował się do kuchni, wyciągając z dolnej szafki, gdyż wyżej by nie dosięgnął butelkę wina. Zasiadł na stole, usiłując pozbyć naczynia korku, który eksplodował w górę po większych trudach. Napił się z butelki krwistej cieczy, gdy usłyszał pukanie do drzwi. Myśląc, iż to zapewne Kouyou, pokierował się w kierunku drzwi. Kompletnie nie spodziewał się tam zdyszanego i mokrego od deszczu zabandażowanego mężczyzny, gdzie jego jedyny entuzjazm schował się w małym uśmiechu. Przechylił głowę w bok, definitywnie chowając coś za plecami. Bławatkowate tęczówki niezrozumiale wbiły swe spojrzenie w te jego. Mafioza nawet nie zdał sobie sprawy, gdy do jego rąk został wręczony bukiet jego ulubionych kwiatów. Kamelie. Ich piękny zapach. Zaskoczony egzekutor pochylił głowę w dół, gdy jego oczom ukazały się kwiaty ozdobione skromną, biała chustą i czerwoną kokardą ku dole. Detektyw przez chwilę trzymał swe dłonie na tych niższego, by opuścić je w dół i przekazując bukiet już całkowicie w odziane w rękawiczki dłonie.
— Przepraszam Chuuya. - zdanie, które zaskoczyło starszego już kompletnie. Wpatrywał się z niedowierzaniem w usta byłego partnera, które wymawiały jeszcze przed chwilą słowo, jakiego ruchów nigdy nie wykonywały. Bogowi grawitacji nawet opadła butelka z winem, gdyż z szoku nie umiał nawet niczego utrzymać. Nie wiedział co odpowiedzieć. Wpatrywał się w jego czekoladowe spojrzenie, dopóki te nie przybliżyło się. Detektyw nachylił się nad mafiozą. Jego podbródek ujął w swojej dłoni, kierując jego główkę ku góry.
— Nigdy nie całowałem mężczyzny, natomiast myślę, że tak na pożegnanie odkryje te uczucie. - nie dał niższemu niż powiedzieć, gdyż wpił się w drżące wargi mafiozy, którego oczy rozszerzyły się w szoku. Jego dłonie dobrowolnie umieściły się na jego ramionach, gdy bukiet opadł na zimną podłogę, a w plamę ciepłego wina. Palce zmarszczyły materiał beżowego płaszczu, po którym spływały krople deszczu. W końcu zadecydował się oddać gest, naśladując wargi szatyna. Jednak na pożegnanie? To nurtowało biednego mafioze, który nie mógł skupić się na tym, co się dzieje, a nawet nie przemyślał oddania niewinnego pocałunku. Był w zbyt wielkim szoku i adrenalinie. Bez słowa odepchnął go od siebie.— Co to ma znaczyć?! Całujesz, przepraszasz i dajesz bukiet na ,,pożegnanie". Czy ty zamierzasz się zabić?! Co jest z tobą?! - wykrzyczał mężczyzna, podnosząc kwiaty z plamy wina, dopóki te nie zabarwią się jego odcieniem. Wyższy zaśmiał się pod nosem, mówiąc ciche ,,Żegnaj" i odchodząc korytarzem.
—————————
1 sierpnia.— Chuuya. - wypowiedziała rudowłosa egzekutorka zabierając mu butelkę wina, która właśnie zaspokajała jego emocje. Tylko szkoda, iż była to już trzecia butelka, a rudowłosy nadal nie miał dość. Nie mógł uwierzyć, że jego były partner go ponownie zostawił, lecz tym razem na dobre. W nocy pocałunku, Osamu przedawkował leki kończąc swoją historię udanym samobójstwem. Kobieta w kimono zaniepokojona stanem rudowłosego, po prostu objęła go w swoich ciepłych ramionach. Nakahara dowiedział się o śmierci Dazai'a od samej starszej kobiety. Mimo iż wiele czasu minęło, ogniste kosmyki nadal opadały w dół, z powodu ich zaniedbania, mimo że wcześniej nigdy by nie pozwolił doprowadzić ich do takiego stanu.
— On nie żyje Chuuya. Nie cofniesz czasu. Tak czy siak by to zrobił, prędzej czy później. -
— Gdybym wiedział, że nasze pogodzenie było ostatnią rzeczą na jego liście przed zajebaniem siebie samego, nazwałbym go kolejny raz pieprzoną makrelą i uderzył w brzuch. - przerwał mentorce, która westchnęła głęboko, zakładając mu na czuprynę kapelusz.
— Nie ma cię już parę dni w pracy. Zaniedbałeś się. - przyjaciółka mafiozy wyrzuciła butelkę po winie do kosza, a zaraz podeszła do blatu biorąc się za herbatę.
— Nie obchodzi mnie to. -
———————
Ah tak, chujowe zakończenie książki, ale przynajmniej dostaliście pocałunek!!
Cóż, wszystko co dobre szybko się kończy.
Zaniedlugo wleci kolejne soukoku, gdy tylko poprawie błędy i sprawdzę rozdział.
<3
CZYTASZ
~,,Żywa Śmierć"'|| soukoku
Fanfiction,,Płatki Kamelii połączyły nas ponownie. Kto by się domyślił, że to bukiet ich zakończy naszą historię?" Kamelie rozrosły się w okolicy miejsca morderstwa. Wystawały spod nóg trupa. To płatki na chodniku tych cudownych kwiatów o żywej barwie zacieka...