To koniec

176 11 6
                                    

- Uzależniłem się - rzekłem niespokojnym głosem - jak mogłem być tak głupi.

Leżałem w szpitalu już trzeci dzień. Jayce odwiedzał mnie codziennie, jednak nie miałem skrupułów. Ewidentnie zdradził mnie z Mel, a po zdradzie odwrotu już nie ma. Heimerdinger siedział obok i słuchał mojego lamentu. Pierwszego dnia wszystko im opowiedziałem. To nie były zwidy, ja naprawdę to uczyniłem.

- Jakoś temu zaradzimy - odpowiedział mi mały naukowiec - pamiętaj, aby nigdy więcej nie dotykać rdzenia. Inaczej Twoje ciało stanie się takie... całe jak twoja dłoń i noga.

Moje myśli odpłynęły daleko w odmęty wspomnień tamtego wieczoru. Ona - całuje go, on - nie sprzeciwia się. Zacisnąłem mocno oczy, nie miałem siły o tym myśleć. Cholera. Jayce co ty ze mną zrobiłeś? Heimerdinger złapał za moją dłoń i wyszedł, rzucając za sobą obojętne do widzenia. Każdy miał mnie gdzieś, zacząłem odczuwać narastającą złość. Uderzyłem chorą ręką o stolik. Usłyszałem pukanie do drzwi. To był on.

- Czego chcesz? - rzuciłem obojętnie.

Jayce stanął i patrzył na mnie dłuższą chwilę. Wszedł do środka i usiadł przy stoliku. Spojrzałem na niego nienawistnym wzrokiem. Niby próbował tłumaczyć, że to Mel go wrobiła. To ona go niby upiła. Nie wierzyłem. To niemożliwe. On zrobił to sam, z własnej woli. Idiota, mój...

- Zostaw to co masz zostawić i odejdź stąd - rzekłem ostro. Chłopak spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem. Byłem nieugięty.

- Tłumaczyłem Ci tak wiele razy, dlaczego mi nie wierzysz - podszedł bliżej, mówiąc załamującym się głosem- Viktor! Proszę! To był wypadek, nieporozumienie. Ona chce nas skłócić, celowo mnie upiła.

Zaczyna bajeczkę, pomyślałem i odwróciłem się od niego na drugi bok. Jayce stał jeszcze przez chwilę, a potem słyszałem tylko kroki odchodzące do drzwi. Zrezygnowany wypuściłem głośno powietrze i odwróciłem się na plecy, wpatrując się w sufit rozmyślałem o całej sytuacji. Potem przypomniał mi się hexrdzeń. Cholera, jestem głodny. Muszę...

- Rdzeń, gdzie on jest?! - powiedziałem na głos i wstałem z łóżka. Zacząłem przeszukiwać każdy zakamarek pokoju. - Nie ma go! Cholera.... Gdzie on jest?!

Byłem wściekły, wyrwałem kroplówki i ubrałem się w swoje rzeczy. Szybko wybiegłem z pomieszczenia. Na korytarzu było pusto, więc nie wzbudziłem niepokoju personelu szpitalu. Wyszedłem praktycznie niezauważenie.

- Viktor! - z transu wybudził mnie czyjś głos. To był Jayce. - Co robisz?

Przepchałem się obok, uderzając go silnie ramieniem i poszłem dalej. Jayce krzyczał coś jeszcze, ale tego nie słyszałem. Zacząłem biec tak szybko, jak potrafiłem. Wpółmetalowa noga ułatwiała mi całą sprawę. Biegłem i krzyczałem jak opętany, zwracając uwagę ludzi dookoła. Wtargnąłem nawiedzony do pracowni w samym środku dnia, zacząłem szukać rdzenia, rozwalając wszystkie przedmioty dookoła. Nie było go! Nie było go! Krzyknąłem wściekle i wybiegłem z pomieszczenia. Tym razem udałem się do swojego domu.

- Singed! Pomóż mi... - trzęsącymi się dłońmi złapałem za głowę. Rozsadzało mnie od środka.

Jedynym wyjściem jest powrót do podziemnego miasta. Muszę stworzyć nowy rdzeń, muszę dotknąć go ponownie. Inaczej wszystko nawróci, z podwójnym efektem. Umrę. Inaczej umrę.

Umrzesz Viktorze...

Podświadomość zaczęła robić mi psikusy. Oszalałem! Oszalałem! Złapałem się za głowę, a z oczu zaczęły płynąć mi łzy. Spanikowałem. To było o wiele silniejsze ode mnie, nie myślałem racjonalnie. Zapakowałem najważniejsze rzeczy i wyszedłem z domu nawet nie zamykając drzwi.

League of Legends: Kryształ Rozpaczy [ZAKOŃCZONA] Jayce x ViktorOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz