Prywatny Dziennik Viktora

262 14 9
                                    

Kiedy wstałem rano, Jayce już nie było. Z każdym kolejnym dniem czułem się coraz bardziej samotny, czy wydarzenia tamtej nocy wpłynęły negatywnie na nasze relacje? Każdego poranka budziłem się sam. Czasami nawet nie było go w nocy. Wychodził pod pretekstem nocnych badań.

Nie wytrzymałem. Pewnej nocy wyszedłem do laboratorium. Musiałem z nim porozmawiać. Robiliśmy to coraz rzadziej. Często dawał mi do zrozumienia, że ma mnie dosyć. Zbyt często unikał mojego wzroku.

Wtedy dowiedziałem się, że mnie okłamuje. Gdzie w takim razie się podział? Dlaczego nie mówił mi prawdy? Pracownia stała pusta. Jedynie na środku leżał nasz niedokończony projekt. Hexcore. Byłem zarazem wściekły, jak i zainteresowany dokończeniem projektu. Wiedziałem, że moje nagłe krwotoki z nosa to objaw poważnej choroby. Nie mówiłem jednak o tym nikomu. Nie zostało mi zbyt wiele czasu... Czy byłem samolubny ukrywając prawdę o moim stanie zdrowia przed Jayce? Z drugiej strony on robił to samo.

Wściekłość wygrała. Nie wiedząc co mam ze sobą zrobić zacząłem kombinować z runami przy rdzeniu. Po kilku nieudanych próbach kryształ zaczął unosić się nad ziemią i świecić na fioletowo. Uśmiechnąłem się pod nosem zadowolony ze swojej pracy. Czy to może pomóc mi w ratowaniu życia? Czy w końcu będę mógł normalnie  chodzić?

Odstawiłem wszystko na bok. Wyszedłem na świeże powietrze.  Nocne niebo oświetlał księżyc w pełni, więc było dosyć jasno. W jednej z uliczek zauważyłem dwie sylwetki. Pewnie jakaś para udała się na nocny spacer. Po chwili jednak dojrzałem tam znajomą twarz. To była ona - Mel. Złote ozdoby na włosach, charakterystyczna karnacja skóry i prosta postura. Tak to na pewno była ona. Obok niej stał mężczyzna, który okazał się być...

- Jayce? - szepnąłem niemal nieusłyszalnie. Niefart chciał, abym zrobił hałas upadającą laską i zwrócił ich uwagę na siebie samego. Jayce wydawał się być przestraszony i jednocześnie zaskoczony moją obecnością tutaj. Przeszywał mnie wzrokiem. Byłem jednak nie ugięty, a kiedy Mel pocałowała go w policzek i odeszła moje obawy, najgorsze obawy się potwierdziły. Kobieta wyraźnie zrobiła to specjalnie. Zauważyła naszą relację i chciała ją zniszczyć. Tylko Jayce - dlaczego?

Odwróciłem się, ale słyszałem kroki zamieniające się w bieg tuż za sobą. Nie miałem siły na dyskusję. Nie miałem siły wracać dzisiaj do domu. Nie miałem siły nawet spojrzeć mu w oczy. Podniosłem rękę stojąc tyłem do chłopaka i rzekłem jedynie:
- Odejdź. Zostaw mnie samego.

- Viktor! Proszę wysłuchaj mnie! - krzyczał zrozpaczony. Ja jednak już się oddaliłem. Moim zamiarem było udanie się do podziemnego miasta. Teraz najważniejszą rzeczą jest moje zdrowie. A osoba, do której miałem zamiar się udać była w stanie mi pomóc.

Wściekły weszłem ostrożnie do podziemnego miasta, w którym się urodziłem i którego nienawidziłem jak wielu złych rzeczy na tym świecie. Moim celem było miejsce, w którym się wychowałem i osoba...

- Witaj profesorze Singed - rzekłem, rozglądając się po nie zbyt chlubnie wyglądającej izdebce, która miała służyć za laboratorium. Mężczyzna, który widocznie był czymś zajęty przerwał czynności i spojrzał na mnie z dosyć dużym zaskoczeniem.

- Czyli jednak podjąłeś decyzję - rzekł spokojnie. Jego pół twarzy było skryte za bandażem. Większość jego ciała była zakryta bandażami... czasami mnie przerażał.

W tamtej chwili nie myślałem za wiele. Byłem wściekły. Kiwnąłem potwierdzająco głową. Singed przygotował dla mnie fiolkę fioletowej substancji. Miała mi pomóc z moją chorobą, jednakże nie było drogi powrotnej.

- Jayce zrozumie - wypowiedziałem myśl na głos. Singed spojrzał na mnie po raz ostatni po czym odszedł do pokoju obok. Było już naprawdę późno w nocy. Chciałem jak najszybciej to wszystko zakończyć. Z podziemnego miasta pobiegłem prosto do laboratorium. Nie było tam na szczęście nikogo. Zanim wstrzyknąłem fioletowe sebum spojrzałem na moje odbicie i kryształ. Teraz to wszystko miało się zakończyć.

- Raz się żyje - pomyślałem i wstrzyknąłem substancję, kryształ natychmiastowo zaczął mienić się na fioletowo. Dotknąłem go i nie mogłem już puścić. Zacząłem krzyczeć kiedy poczułem ogromny ból w całym ciele. Zdarłem gardło i upadłem na ziemię. Moja chora noga... nie była już taka jak wcześniej. Teraz wydawała się być częścią kryształu, fioletowa i... mechaniczna? Wstałem bez większego wysiłku, nie kulałem, nic mnie nie bolało. Mogłem normalnie chodzić. Ucieszyłem się. Udało się! Udało! W tej chwili nie myślałem o niczym innym, zapomniałem o incydencie z Jayce i o innych zmartwieniach. Po prostu chciałem zaczerpnąć świeżego powietrza. Wyszedłem na pomost i zacząłem biec, krzycząc ze szczęścia. Skakałem, tańczyłem i płakałem. To dzieje się naprawdę!

- Chcę więcej! Chcę więcej! W końcu będę zdrowy! - mówiłem sam do siebie stojąc w środku nocy na niewielkim mostku. Nic innego się dla mnie nie liczyło. Te wszystkie lata kalectwa, to wszystko w końcu mogło zniknąć. Mogę być wolny, wyzwolony. Nadal nie wierząc w sukces eksperymentu skakałem jak dziecko. Zdałem sobie jednak sprawę z tego, że nikt nie może się o tym dowiedzieć. A co będzie z Jayce?

Kilka dni później jak gdyby nigdy nic poszłem do pracowni złożyć rezygnację. Nie miałem zamiaru wysłuchiwać tłumaczenia Jayce, który swoją drogą się ode mnie wyprowadził. Od tamtego nocnego incydentu już się nie spotkaliśmy. Sam zdecydowałem, że opuszczę centrum i zamieszkam na przedmieściach. Z dala od tego wszystkiego. Problemem jednak była narastająca chęć kontaktu z hexrdzeniem, które było zagrożeniem. Dopiero po opadnięciu emocji zdałem sobie sprawę jakiej głupoty dokonałem. Co z tego, że będę chodził normalnie skoro uzależniłem się od rdzenia? Jeżeli nie będę regularnie powtarzał procesu, to wszystko co złe nawróci.

Postanowiłem ukraść kryształ. Bez wiedzy innych. Miałem zamiar dokonać tego właśnie dziś w nocy. Pod pretekstem pracy do późna zostałem w pracowni. Profesor poinformował mnie, że Jayce wziął kilka dni wolnego. Oczywiście domyśliłem się dlaczego. Lśniący kryształ był mi na wyciągnięcie dłoni. Wystarczyło go tylko złapać i ukryć. Coś z tyłu głowy krzyczało, żebym przestał. Zignorowałem to i ukryłem hexrdzeń w małym woreczku. Teraz wystarczy stąd uciec. Nie miałem skrupułów ani wyrzutów sumienia. To co zrobił Jayce było niewybaczalne, byłem wściekły i nie myślałem wiele. Zostawiłem kartkę z rezygnacją i wyszedłem z pomieszczenia.

- Dlaczego to robisz? - krzyczało moje drugie ja w głowie. Czy ja oszalałem?

Zabierz kryształ ze sobą.

Pozbądź się ich wszystkich.

Stań na wysokości zadania.

Z każdym kolejnym krokiem głowa bolała mnie jeszcze bardziej. W pewnym momencie upadłem i zasnąłem.



- Viktorze? - usłyszałem znajomy głos. Był taki spokojny... taki przyjemny. Wstałem nagle cały zdyszany. Leżałem w szpitalnym łóżku. Co tu się do cholery stało? Spojrzałem na Heimerdingera i... o losie - Jayce.

- Co z Tobą? Coś ty najlepszego zrobił? - mówił zatroskany Heimerdinger. Jayce siedział z boku i patrzył na mnie swoim zmartwionym spojrzeniem - Viktorze, czegoś ty dokonał? Dlaczego?

- Viktor... - odezwał się w końcu - Czego byś nie dokonał, zawsze będę po Twojej stronie...

- Czyli już wiecie - spojrzałem na woreczek z kryształem leżącym obok mnie na stoliku - Jestem Wam winien wyjaśnienia.

League of Legends: Kryształ Rozpaczy [ZAKOŃCZONA] Jayce x ViktorOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz