Rozdział 15

1K 52 22
                                    

          W poniedziałek dnia następnego Tony osobiście odwoził Petera do szkoły. Musiał przekazać dyrekcji dokumenty związane z adopcją informujące o tym, że teraz to on jest odpowiedzialny za chłopaka. No i oczywiście wniosek, że Natasha, Steve, Bruce i Happy mogą uczestniczyć w wywiadówkach. Tony domyślając się, że Peter może stresować się tym, że wchodzi do szkoły razem z nim więc postanowił przyjechać na tyle wcześnie by nie było tłumów na korytarzach. W ten o to piękny sposób przyprawił całą kadrę nauczycielską o ryzykowne palpitacje serca.

~•°^°•~

          Peter czekał na przyjaciół przed salą zabijając czas książką kucharską jaką poleciła mu Wanda. Nie wiele osób o tym wiedziało, ale chłopak naprawdę lubił gotować. Mogło to być przez to, że dużo jadł, a poleganie tylko na cioci May i przekąskach nie było super pomysłem. Jak zaczął sam przyrządzać jedzenie to mógł spokojnie zaspokoić swój niepohamowany głód i odciążyć ciocię w obowiązkach. Dwie pieczenie na jednym ogniu. Teraz mając tak wielką rodzinę (w tym kilku zmutowanych oraz dwóch kosmitów) to przyda się każda osoba, która umie przyrządzić coś więcej niż tosty czy płatki na mleku. 

— Cześć Peter — odezwał się Ned gdy tylko stanął obok przyjaciela — jak się trzymasz?

— Cześć Ned  zamknął książkę i schował ją do plecaka — jest w porządku.

— Wiesz, że możesz mi powiedzieć jak będzie się dziać coś złego nie? Podobno sierocińcu na Manhattanie opiekunowie znęcali się psychicznie nad jednym dzieciakiem — powiedział wprawiając przyjaciela w osłupienie.

"Przecież ja już nie mieszkam w sierocińcu" pomyślał "Czy Ned jaja sobie ze mnie robi?"

— Czekaj... — Peter nagle dostał olśnienia — Na Thora. Przez weekend tyle się działo, że w końcu zapomniałem ci powiedzieć — podeszła do nich MJ witając się z nimi kiwnięciem głowy — wam powiedzieć — poprawił się.

— Co takiego? — odezwała się nie wiedząc o co chodzi dziewczyna.

— W piątek zostałem adoptowany więc nie mieszkam już w sierocińcu.

— Ale tak można? Bez poznawania się i czasu "próbnego" — nie dowierzał pulchny chłopak.

— Kto cię przygarnął? — spytała w tym samym czasie MJ.

— Może od początku. Sześć tygodni temu poznałem przez przypadek, bo pomyliłem numery kobietę. Przez dwa tygodnie nie wiedzieliśmy jak nazywamy się naprawdę. W ten sposób poznałem resztę jej przyjaciół, a potem dowiedziałem się z kim piszę więc zaczęliśmy się spotykać twarzą w twarz. No, a w piątek adoptował mnie Tony Stark więc teraz mam jego nazwisko. I pisałem z avengersami. Wiem dziwne to, ale tak było.

— Czy ty... jesteś.... nromalny?! — podniosła trochę głos mulatka — przecież to nie musieli być avengers tylko jacyś podejrzani psychole. A jeszcze nic nam nie wspomniałeś! 

— Wybacz MJ, ale nie mogłem powiedzieć. Jakby to brzmiało? "Hej, wiecie, pisze sobie z nieznajomymi znajomymi przez telefon i naprawdę dobrze mi się z nimi rozmawia"? — odpowiedziała mu jedynie wymowna cisza i podniesione brwi oraz zrezygnowany wzrok — Dobra, nie ważne. Tony powiedział mi wczoraj, że mogę was zaprosić do wieży dzisiaj po lekcjach. Odebrałby nas Happy, ochroniarz i przyjaciel Tony'ego. Wchodzicie w to?

— Pytasz serio? No jasne, że tak! — wykrzyknął podekscytowany Ned a MJ tylko kiwnęła głową na "tak" — tylko zadzwonię do mamy czy mogę.

— Okej. Tak w ogóle to jak stoicie z projektem?

— Ja mam już wszystko, a części są w trakcje dostawy — przyznał Leeds.

Zły Numer DzieciakuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz