VI - Omnes mortales sese laudarier optant

152 16 1
                                    

No wymęczyłam wreszcie...🙈





Halius westchnął ciężko. Miał już dość tych walk i najchętniej wyszedłby stąd, jednak jego przyjaciel, August, nie miał zamiaru tak szybko opuszczać tego miejsca. Lixas obok też nie bawił się zbyt dobrze, ale on chyba trochę lepiej udawał. Nie rozumiał tego, co wszyscy widzieli w oglądaniu walk, jego to nudziło, a raczej męczyło i miał nadzieję, że w końcu stąd pójdą, z drugiej strony miał wrażenie, że te walki ciągną się w nieskończoność. Oczywiście uśmiechał się, kiedy August na niego spojrzał, udając, że naprawdę dobrze się bawi, jednak gdyby to zależało od niego, jego stopa by tu nie postała. Znudzony zerknął na galijczyka chcąc dowiedzieć się, jak ten się tutaj bawił. Wpatrywał się w arenę, ale wyglądał na równie znudzonego co on. Swoją drogą Halius trochę go rozumiał, był przecież żołnierzem, widział w swoim życiu wystarczająco dużo rozlewu krwi i taka rozrywka zupełnie go nie interesowała. Właściwie nawet trochę mu współczuł, sam nie byłby w stanie przetrwać na wojnie, tym bardziej że zabijanie po prostu go brzydziło. Wpatrzył się uważnie w jego skupioną twarz. Był galijczykiem, pewnie kiedy był mały, po prostu zabrano go do wojska siłą, bo wątpił, żeby sam zaciągnął się do służby Rzymowi. Właściwie im dłużej o tym myślał, tym bardziej zastanawiało go, jaka była historia tego człowieka. Stał tutaj milczący i skupiony, ubrany w swoją lorica segmentata i Halius nie mógł go rozgryźć. Jego dłoń ciągle spoczywała na rękojeści gladiusa, co tylko sprawiało, że on chciał dotknąć opuszkami palców nagiej, nieosłoniętej zbroją skóry na przedramionach i poczuć ich siłę, teraz jednak oderwał od nich wzrok i ponownie skupił się na twarzy żołnierza, a przynajmniej przez chwilę, bo Ludris odwrócił lekko głowę i ich spojrzenia się skrzyżowały, przez co Halius niemal natychmiastowo wyprostował się na siedzeniu. Poczuł, jak oblewa go fala gorąca. Dał się złapać jak małe dziecko. Ponownie wpatrzył się w arenę, starając skupić na trwającej tam walce, mimo że niewiele go ona obchodziła.

Ludris uśmiechnął się lekko, kiedy senator szybko odwrócił się, udając, że wcale go nie obserwował. Czuł na sobie jego wzrok już od dłuższej chwili, chociaż właściwie czuł go już nie po raz pierwszy. Halius często go obserwował i on to wiedział. Zresztą sam na niego zerkał i to nawet nie tyle, żeby sprawdzić, czy był bezpieczny. Był, w to nie wątpił, w końcu sam go strzegł. Patrzył na niego, bo był zaciekawiony tym człowiekiem. Silił się na aroganckiego i wyniosłego, jednak czuł, że to tylko maska, którą ten pragnie zaprezentować światu. Do tego wystarczająco dobrze widział, co krążyło po głowie senatora, kiedy na niego patrzył i skłamałby, gdyby powiedział, że ten nie był dla niego równie atrakcyjnym mężczyzną. Wiedział jednak, że nie po to był tutaj, miał go jedynie strzec, zresztą ten człowiek i tak za kilka dni wracał do Londinium, wolał więc skorzystać z usług miejscowych, niż jeszcze narażać się na jakiś niewarty zachodu skandal.

W końcu walka się skończyła, przez co odetchnął z ulgą. Napatrzył się już wystarczająco w swoim życiu na rozlew krwi, a sądząc po minie senatora, ten również nie czuł się tutaj komfortowo. Wszyscy zaczęli podnosić się z miejsc, więc Ludris podążył za Haliusem i pozostałymi. Trzymał się z tyłu razem z Zamrą, który również szedł za wszystkimi.

– Mam nadzieję, że to nie potrwa nie wiadomo jak długo – odezwał się w pewnym momencie, na co Zamra zaśmiał się cicho.

– Nie liczyłbym na to, panie. Słyszałem o naszym gospodarzu wiele rzeczy i lubi wydawać wystawne uczty, a teraz na pewno na taką trafimy, kiedy ma możliwość zaproszenia senatora Haliusa.

– Mimo wszystko wolałbym nie marnować tutaj całej nocy – dodał szatyn, wywołując tym kolejny chichot mulata.

– Wybacz mi śmiałość, panie, ale czy senator nie napytał sobie biedy swoim nocnym wyjściem? – zapytał po chwili Zamra, przez co Ludris spojrzał na niego lekko zaskoczony. – Jeśli dobrze myślę, to śledził cię, panie.

Szatyn uśmiechnął się. Już praktycznie zapomniał o tym incydencie.

– Senator jest zdecydowanie zbyt wścibski – odpowiedział – domyślam się jednak, skąd się to bierze.

– To widać gołym okiem, zresztą znam go na tyle, że wiem, że nie lubi, kiedy coś nie jest po jego myśli – powiedział Zamra, ale szybko spojrzał na szatyna, zdając sobie sprawę, że wymsknęło mu się zbyt wiele. – Wybacz, panie – dodał.

Louis posłał mu pobłażliwy uśmiech, po czym pokiwał lekko głową.

– Na szczęście senator zabawi tutaj jeszcze tylko kilka dni – podsumował, ucinając tym samym ich krótką rozmowę.

Nie odezwali się już słowem, aż dotarli do domu Augusta, a i tam Ludris usunął się w cień raczej nie mając zamiaru przerywać dobrej zabawy Haliusowi. O ironio, Halius wcale nie bawił się tutaj dobrze. August szybko zaczął przechwalać się swoim życiem, więc starał się mu dorównać. Oczywiście wiedział, że pewnie połowa, jak nie większość z tych opowieści była zmyślona, mimo to August denerwował go swoim zachowaniem. Zapamiętał go zupełnie inaczej, ale jak widać, zmienił się przez lata. Poza tym to przecież on rządził Londinium, był o wiele ważniejszy od jakiegoś tam Augusta.

Szatyn obserwował to wszystko rozbawiony. Dobrze, że na co dzień nie obracał się w takich kręgach. To całe udawanie, wywyższanie się i udowadnianie, że jest się lepszym od drugiego, zdecydowanie wolał wojsko, tam przynajmniej hierarchia była ustalona, zresztą na polu bitwy nie było czasu na takie rzeczy, ale przeciętny rzymski obywatel w ogóle o tym nie wiedział. Ludzie byli próżni i tak zapatrzeni w siebie, że nie dostrzegali niczego wokół. Na szczęście naprawdę rzadko tutaj bywał, a kiedy już skończy służbę, miał zamiar osiedlić się na wsi jak najdalej od Rzymu i jego przepychu. Może założy jakąś małą winnicę albo nasadzi wokół domu drzew oliwnych. Może tak jak Lixas znajdzie sobie jakiegoś niewolnika, z którym dożyje sędziwej starości. Czas jego wolności nadchodził i dobrze o tym wiedział, zostało mu już tylko kilka lat służby i coraz częściej w jego myśli wkradła się ta właśnie wizja, niewielki dom na szczycie jakiegoś wzgórza, gdzie każdego ranka i wieczora będzie oglądał wschody i zachody słońca, sącząc wino.

Kiedy wreszcie uczta dobiegła końca Ludris odetchnął z ulgą, był już zmęczony i chciał wreszcie się położyć. Naprawdę najwyższa pora, żeby zamieszkał na tej wsi. Starzał się. Razem ze wszystkimi wyruszył do willi, na szczęście nie była zbyt daleko, domy bogaczy najczęściej znajdowały się w Aventinus lub innych lepszych regiones, jednak teraz obie wille znajdowały się właśnie tutaj. Aventinus już dawno pozbył się swojej złej sławy i teraz był zdecydowanie ulubioną dzielnicą wszystkich zamożnych rzymian.

Haliusodprawił Ludrisa, kiedy tylko przekroczyli próg ze słynnym „cave canem", któresprawiło, że i tym razem uśmiechnął się pod nosem. Widział to już tyle razy, azawsze tak samo go bawiło. Życzył Lixasowi dobrej nocy, po czym sam udał się naspoczynek. Szybko zdjął z siebie togę, odrzucając ją na sellę i notując wpamięci, że jutro ma kazać ją uprać, a następnie włożył przygotowaną już dlaniego lekką tunikę i ułożył się wygodnie na łożu. Dopiero teraz docierało doniego, jak bardzo był już zmęczony, na szczęście przetrwał wizytę u Augusta imimo że ten zapraszał ich już na kolejną, to on nie miał zamiaru korzystać ztej propozycji. Nie miał ochoty denerwować się po raz kolejny jegoprzechwałkami i znowu przez całą ucztę robić dobrą minę do złej gry. Zamknąłoczy, starając się skupić na czymś przyjemnym, co pozwoliłoby mu zasnąć, a cojakimś przypadkiem było mocnymi ramionami Ludrisa, które chciał poczuć









Słowniczek:

lorica segmentata - zbroja folgowa, zwana segmentową, złożona z pasów kutego żelaza. Rozpowszechniła się w legionach rzymskich od I do III wieku n.e.

Aventinus - (Awentyn) wysunięte najbardziej na południe wzgórze Rzymu. Początkowo nie wchodziło w skład miasta, mimo że było objęte murami miejskimi, uważano bowiem, że jest obarczone złym omenem po tym, jak , który wybrał je na swoją siedzibę podczas przy zakładaniu , nie uzyskał znaku sygnalizującego aprobatę bogów dla siebie jako założyciela miasta i jego przyszłego króla. Od 456 p.n.e. wzgórze było siedzibą plebejuszy.  Za czasów cesarza Klaudiusza plebejski dotąd Awentyn stał się ulubioną dzielnicą rzymskiej arystokracji pełną luksusowych willi i pałaców. 

regiones -  dzielnice rzymskie

sella - krzesło z poręczami bez oparcia na plecy

Omnes mortales sese laudarier optant - wszyscy ludzie pragną, aby ich chwalono

Etiam in morte superest amor [Larry ff]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz