XVIII - Nec tecum possum vivere, nec sine te

129 12 2
                                    

Jak mi się dawno tak dobrze seksów nie pisało, coś ze mną nie tak 😳







Kiedy Halius ułożył się wygodnie, Ludris dołączył do niego na łożu, od razu usadawiając się między jego chudymi nogami i rozszerzając je bardziej, przez co serce senatora zabiło jeszcze szybciej. Oddał się mu już kilka razy, ale miał dziwne wrażenie, że do tego dotyku nigdy by się nie przyzwyczaił, a utwierdziło go w tym to kiedy żołnierz pochylił się i zaczął całować wnętrza jego ud, ewidentnie drocząc się z nim i omijając jego przyrodzenie, gdy Halius to właśnie tam potrzebował dotyku. Odchylił głowę i zamknął oczy, delektując się tym, co dostawał, bo to było równie dobre, ale nie pogardziłby, gdyby Ludris zrobił już, co do niego należy. Ten jednak najprawdopodobniej nie miał takiego zamiaru, drocząc się z nim i błądząc pocałunkami po całym ciele, omijając najbardziej wrażliwe miejsca. I Halius miał przez to wrażenie, że zaraz wybuchnie i po prostu rozkaże mu zająć się nim jak należy. Chciał poczuć go w sobie teraz, natychmiast.

– Czy byłoby to dla – zawahał się na moment – ciebie niekomfortowe, gdybyś położył się na brzuchu? – zapytał w końcu Ludris i brunet aż poczuł dziwne sensacje w żołądku. Miał wcześniej kilku mężczyzn, ale żaden nie kazał mu tego robić.

– Co chcesz zrobić? – odpowiedział pytaniem, starając się wymusić odpowiedź na szatynie, w końcu musiał mu odpowiedzieć, był senatorem, a on zwykłym żołnierzem.

Ludris pochylił się nad nim, składając kilka delikatnych jak muśnięć motyla pocałunków na szczęce bruneta, po czym wyszeptał mu do ucha.

– Zaufaj mi, panie.

Zapomniał, że Halius nakazał mu nie zwracać się tak do niego, kiedy byli tutaj sami, ale to był odruch, zwracał się tak do wszystkich senatorów od lat.

Halius zadrżał, kiedy ciepły oddech owionął jego skórę. Nie wiedział, czy chciał to zrobić, jednak ostatecznie odepchnął lekko żołnierza i przekręcił się na brzuch, czekając na dalsze instrukcje. Ludris podłożył dłoń pod jego biodra i podciągnął je w górę, przez co serce senatora załomotało jeszcze szybciej. Słyszał o tym, choć nigdy nie doświadczył. Nigdy nawet nie pozwoliłby nikomu, żeby tak go zdominował, ostatecznie to on był tutaj wyżej postawiony i on miał władzę.

Czekał na jakiś ruch Ludrisa, aż w końcu usta tamtego musnęły delikatnie pośladki bruneta raz i kolejny, a potem następne, zbliżając się do jego wejścia. Halius oddychał ciężko, poddając się temu nowemu doświadczeniu, a kiedy język szatyna nagle znalazł się w nim, aż krzyknął z zaskoczenia.

– Co ty robisz?– skarcił.

– Cii – odpowiedział mu Ludris, nie mając zamiaru przerwać, za to namaszczając palce olejkiem i powoli wkładając pierwszego.

Halius zawsze wariował pod jego dotykiem, jednak teraz buzował w nim nadmiar uczuć, z którymi w ogóle nie umiał sobie poradzić. Miał wrażenie, że w ogóle nie powinien mu na to pozwalać, a z drugiej strony czuł, jak przez sam ten dotyk powoli kumuluje się w nim spełnienie. Było też jeszcze coś innego, coś w rodzaju zazdrości, kiedy uświadomił sobie, że może Ludris robił to już z innymi żołnierzami, bo jak inaczej potrafiłby takie rzeczy.

Szybko jednak całkowicie zapomniał o innych żołnierzach, kiedy trybun coraz bardziej przygotowywał jego cało na niego.

– Jeśli nie przestaniesz, nie powstrzymam się – oznajmił w końcu Halius.

– Nie chcę, żebyś się powstrzymywał – odpowiedział mu żołnierz i chyba właśnie te słowa sprawiły, że wszystkie siły senatora ostatecznie pękły, a on zadrżał, wytryskując na idealnie przygotowane dla niego jedwabie. Chciał opaść na nie bez sił, ale silne dłonie Ludrisa zatrzymały go w pozycji, w której się znajdował. Żołnierz cały czas klęczał za nim i tym razem gładził dłońmi jego biodra i całował plecy. Odczekał chwilę, aż w końcu zapytał, czy mogą kontynuować i Halius skinął głową, samemu nie mając jednak pojęcia czy jeszcze ma na to siły. Przez moment nic się nie działo, aż wreszcie poczuł nieprzyjemne rozciąganie, kiedy żołnierz wchodził w jego. Oddałby wiele, żeby go widzieć, chociaż z drugiej strony teraz jego wyobraźnia potęgowała to wszystko. Powolne i spokojne z początku ruchy stawały się coraz mocniejsze i Halius był pewien, że słyszą ich teraz w całej willi, kiedy nie mógł się powstrzymać, ale przyjemność, którą dawał mu Ludris była nie do opisania. Zacisnął mocno dłonie na jednej z poduszek, jednak żołnierz jak zwykle miał inne plany. Halius nie miał pojęcia, jak długo to już trwało, ale w pewnym momencie poczuł zaciskającą się w jego włosach dłoń, która pociągnęła go w górę, a zaraz ta sama dłoń przemieściła się na jego szyję, zatrzymując się gdzieś pomiędzy nią a wargami i Halius poczuł opuszki palców szatyna w swoich ustach. Żołnierz przyciskał jego plecy do swojego torsu, sprawiając, że senatorowi robiło się ciemno przed oczami, a tym bardziej, kiedy druga dłoń Ludrisa owinęła się na jego przyrodzeniu.

I jeśli kiedykolwiek miałby opisać najlepszą chwilę w swoim nudnym życiu, to zdecydowanie byłaby to ta, żadna inna. Był wykończony, ale przyjemność, która owładnęła jego ciało była nie do opisania. Ludris zdecydowanie wiedział, jak mu ją dać i Halius był przekonany, że jeśli się rozstaną, to już nigdy nie trafi na tak dobrego kochanka.

Tym razem żołnierz pozwolił mu się ułożyć na poduszkach, kiedy osiągnął spełnienie po raz drugi i sam zajął miejsce obok niego. Ich ciała lśniły od potu, choć żaden nie zwracał na to uwagi. Wręcz przeciwnie, Halius w pewnym momencie obrócił się i ułożył głowę na torsie tamtego, wtulając się w niego.

– Jedź ze mną do Londinium – poprosił, jednak nie wyobrażał sobie zostawić go tutaj.

– Nie mogę, Konstantyn na pewno...

– Mam gdzieś Konstantyna i jego rozkazy – wszedł mu w słowo brunet. – Jeśli nie Londinium, możemy uciec, zaszyć się na jakimś wzgórzu, jak chciałeś i uprawiać winorośle.

Ludris zaśmiał się cicho, obejmując bruneta i zaczynając wodzić palcami po jego plecach.

– To nie jest takie proste. Znajdą nas bez problemu i zapewne nie zawahają się zabić.

– Oni wszyscy mnie nie obchodzą, pragnę cię – oznajmił Halius siadając nagle na biodrach żołnierza i kładąc dłonie na jego klatce piersiowej. – Pragnę twojego dotyku, pragnę, żebyś opowiadał mi, o czym marzysz i o tym, jakie było twoje życie.

Ludris przez chwilę patrzył na niego uważnie. W głębi ducha dobrze wiedział, jak nierealne były słowa senatora. Nigdy nie będą mogli być razem, nie w tych czasach, a jeśli spróbują, każdego dnia będą bać się o swoje życie, wyglądając za sobą armii cezara. Złapał jego dłonie w swoje, po czym ucałował obie. Nie chciał tego mówić, ale jeżeli mieli się sobą cieszyć, to tylko tutaj, przez te kilka dni, zanim Halius nie wróci na swoją prowincję.

– Proszę – dodał senator, na co szatyn westchnął cicho.

– Cieszmy się na razie tym, co jest teraz – odpowiedział, jednak Halius nie miał zamiaru dawać tak łatwo za wygraną. Musiał jakimś sposobem nakłonić trybuna, żeby pojechał do Londinium.

– Obiecaj przynajmniej, że rozważysz wyjazd do Brytanii – powiedział.

Nastąpiła nieznośna cisza, która, Halius odniósł takie wrażenie, trwała wieki, na szczęście w końcu szatyn odezwał się.

– Rozważę, jednak nie mogę obiecać, że to się uda.

Senator uśmiechnął się szeroko.

– To mi na razie wystarczy – odpowiedział, chociaż wiedział, że nie da temu spokoju. Chciał mieć go przy sobie. Może poszczęściłoby im się i mogliby żyć w spokoju jak Lixas ze swoimi kochankami. Nikt przecież o nich nie wiedział, a ci, którzy jednak wiedzieli, nie mieli zamiaru donosić na nich cezarowi. Lixas był szanowanym obywatelem, jak on, więc nikt nie miał nawet prawa na nich donieść. Jakby dłużej się nad tym zastanowić, to naprawdę nie mogło im się nic stać, zwłaszcza że Londinium zaczynało być coraz bardziej zapomniane.

Pochylił się i złączył usta z tymi Ludrisa oboje byli wykończeni niedawnym uniesieniem, jednak Halius nie miał zamiaru marnować tutaj ani chwili. Jeśli jakimś sposobem nakłoni go do wyjazdu, to wiedział, że będzie musiało minąć trochę czasu, zanim Ludris dołączy do niego. Może sam powinien zawnioskować o tak dobrego żołnierza, w końcu w Brytanii nie działo się najlepiej. To mogłaby być zmyślna intryga. Musiał pomyśleć o tym rano i przede wszystkim poradzić się przyjaciela, a teraz wyswobodził dłonie i przesunął się odrobinę, zaczynając składać delikatne pocałunki na brzuchu trybuna. Noc była jeszcze młoda. 




Słowniczek:

Nec tecum possum vivere, nec sine te - Nie mogę żyć z tobą ani bez ciebie

Etiam in morte superest amor [Larry ff]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz