Jesteście otoczeni!!!

522 24 7
                                    

Przez dłuższą chwilę Blitz analizował słowa swojej przybranej córki. Moxxie stanął jak wryty, a Millie... Zabrała telefon Blitzowi i zaczęła mówić poddenerwowanym tonem do Loony.

- Loona, jak to ktoś tam jest?

- Słyszałam kroki, biuro jest całe w porozwalanych papierach. Kurwa powiedz że to jebany żart! - Wilczyca trochę podniosła ton, a chwilę później zatkała sobie usta dłonią mając nadzieję że intruz tego nie usłyszał. - Blitz chodź tu...

Imp spojrzał po swoich pracownikach i wziął telefon biegnąc w stronę drzwi.

- Moxxie! Millie! - zatrzymał się na chwilę przy otwartych już drzwiach i odwrócił do swoich wiernych pracowników - Idziemy

Millie już miała iść, jednak Moxxie złapał ją za dłoń zatrzymując.

- A co jeśli on nas wkręca? I Loona też? Nigdy nie wiadomo co mu odbije - Na dowód swoich słów wskazał ręką Blitza, który w tym momencie czaił się, i celował z broni... A raczej dłoni złożonych na wzór pistoletu, w przechodzącego sąsiada. Mills uśmiechnęła się słabo a Moxxie wręcz przeciwnie, skrzywił się przyglądając temu. Aż w końcu odezwała się demonica.

- Kochanie, słuchaj... - Złapała swojego męża za dłonie - Loona może serio potrzebować pomocy, jeśli chcesz to zostań.. Ja idę. - Po wypowiedzeniu tych słów cmoknęła go w policzek i wyślizgnęła ręce z jego objęć, po czym odwróciła się podbiegając do Blitza który coś natarczywie tłumaczył, nadal przestraszonej, Loonie. Mills poinformowała szybko szefa że tylko ona idzie, po czym oboje ruszyli biegiem do wyjścia z budynku. A Moxxie? Westchnął będąc przekonany że to kolejny nieśmieszny dowcip jego pracodawcy...

- Loona!! Schowaj się gdzieś! - Blitz nagle dostał paniki krzycząc do córki. Jednocześnie jego oczy były złe, nabrały ostrej poświaty. Co wprawiło go w taki stan? Może trochę zmęczenie przez bieg... Ale bardziej miało tu znaczenie skomlenie jego córki po drugiej stronie urządzenia. Blitz przyśpieszył kroku, jednak do jego siedziby był jeszcze trochę ponad kilometr. Bał się że nie zdarzy jej uratować...

- Cholera!!! Ugryzła mnie!! - Krzyknął męski głos. Później nastąpiło warknięcie i parę szczeków i huków, do momentu aż Blitz nie usłyszał znowu pisków z bólu.. Lecz tym razem nie był to głos jego córki.

- Loona?! Co tam się dzieje??? - Krzyczał do telefonu, ale niepotrzebnie. Odgłosy były stłumione, co oznaczała że nikt nie jest blisko telefonu.

Walka trwała, a Blitz z Millie byli co raz bliżej firmy.. Niestety gdy dotarli już pod budynek, imp usłyszał coś, co złamało mu serce...

- Odsuń się!! - Padło parę strzałów, po czym dwie osoby krzyczały z bólu. Jedną była niestety Loona, lecz napastnik też ucierpiał.. - Kurwa... Mówiłam żebyś się odsunął. Teraz sama muszę wszystko załatwiać..

Tymczasem dwójka demonów szła już po schodach ostrożnie sprawdzając każde piętro. Bali się o Loonę, ale nie przestawali zachowywać ostrożności. Nagle telefon Loony został podniesiony, a Blitz mógł usłyszeć ponętny, kobiecy głos..

- Książka. Oddasz książkę za dziewczynę - osoba ta była pewna swojego, co zaniepokoiłoby zwykłego demona... Lecz wszyscy wiemy jaki jest Blitz-

- Jesteście otoczeni, moi ludzie właśnie obkrążają budynek - odparł Blitz próbując blefu..

- Wszyscy czyli te dwa demony na schodach? - gdy kobieta to powiedziała, Blitz podniósł głowę zauważając ją na końcu korytarza... Była to demonica o zielonawej cerze i smukłą sylwetką. Włosy miała fioletowe i ścięte do ramion a oczy pobłyskiwały niebieskimi płomieniami.

Gdy już złapali kontakt wzrokowy, imp rzucił się w jej stronę a zaraz po nim Millie, jednak kobieta zdarzyła uciec do biura na swoich kopytkach i zamknąć drzwi. Gdy Blitz zauważył że nie da rady otworzyć, zaczął kopać w nie i uderzać.

- Kurwa otwierać to!!! - Krzyknął już całkowicie zdenerwowany.

- Blitz! Czy ty zostawiłeś klucze?!? - Krzyknęła Millie niedowierzając.

- Em? Nie?! Musieli wziąć zapasowe!! Swoje przecież zawsze noszę w.. ou - Imp wsadził rękę do kieszeni płaszcza po czym wyjął z niego klucze. Nastała chwila ciszy.

...

- OTWIERAJ!!! - Krzyknęła nagle Mills.

Tymczasem po drugiej stronie drzwi nasi goście bawili się równie dobrze...

- Otwieraj to pieprzone okno! Ale już! - Krzyczała fioletowo włosa na swojego kompana. Jej pomocnikiem okazał się wysoki jak na ten gatunek imp... Którego widocznie nie szanowała.

- Otwórz okno, zwiąż ofiarę, przynieś czystą... Czemu ja muszę tu wszystko robić? Sama sobie to okno otwórz!! - Mówiąc to rzucił w jej stronę ścierkę z substancją, którą wcześniej przyłożył do ust Loony powodując jej zaśnięcie.

- Ja tu jestem dla dobrej reputacji... W końcu lepiej prezentuje się prawdziwy demon od chochlika - dziewczyna wskazała na siebie dłonią, jednak gdy usłyszała przekręcanie się zamka westchnęła - dobra nie otwieraj go... Jednak jej nie zrzucimy - Pstryknęła palcami po czym cała trójka zniknęła... Już na oczach Blitza który stał wryty w drzwiach.

- L-Loonie...? - Blitz uklęknął załamany, ale co się dziwić? Był o krok od ocalenia córki... Jednak nie było mu dane długo się powyżalać.

- Spokojnie szefie, odbijemy ją - Millie była pewna swojego, a ponadto przepełniała ją złość...

- Tak.. O-odbijemy.. - Wybełkotał cicho imp, błądząc myślami po wszystkich wydarzeniach...

//Biadolenie i przeprosiny\\

Wiem, wiem... Miał być maraton.. Jednak szczerze nie podoba mi się ten rozdział i nie miałam na niego pomysłu, przez to jest jaki jest + tak późno (miał tu też znaczenie mój przełożony wyjazd :'>) ALE SPOKOJNIE!! Zrobię co w mojej mocy by każdy następny był co raz lepszy ;3 (bo już dalej fabuła będzie prosta do napisania)
Tym bardziej że teraz powinnam mieć więcej czasu i spokoju. To by było ba tyle, dziękuję za takie zaangażowanie i przyjęcie tego "dzieła" które na początku nie miało ujrzeć światła dziennego!! Kocham was!!!<3

W piekle za kadrem - Helluva BossOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz