Expecto Patronum

70 6 3
                                    

Hermiona zerwała się na równe nogi, po tym jak wyraźnie wystraszony Ron potrząsnął ją za ramię. 

-Wiejemy Miona. 

Mimo faktu iż zaledwie chwilkę wcześniej wszyscy spali, nie można było powiedzieć, że w którymkolwiek momencie ktoś się ociągał. Rzeczy zaczęli pakować w wielkim pośpiechu, podczas gdy Ron i Ginny nieustannie wpatrywali się w niebo. Hermiona nie wiedziała jeszcze przed czym mają uciekać, jednak sam fakt iż musieli wystarczająco zmusił ją do szybkiego myślenia. 

W pośpiechu nałożyła kolejną zasłonę osłaniającą na ich niewielką grupkę i zajęła się ściąganiem zaklęć otaczających obozowisko, by nie zostawić po nich śladu. Niestety nie zdołała dopakować wszystkiego, gdyż wysoko nad ich głowami przeleciał w tym momencie wielki, czarny kształt. Kręconowłosa czuła jak włosy stają jej dęba, kiedy zorientowała się co to takiego. 

Natychmiast pospieszyła za głosem Ginny pozostawiając resztę rzeczy za sobą. Dementor z pewnością nie był sam. A oni w żadnym razie nie mogli dopuścić, by złapał któregokolwiek z nich. Blaise krótkim zaklęciem podpalił resztę rzeczy, których nie zdążyli zapakować nawet za pomocą magii i wraz z resztą rzucili się do ucieczki. 

Hermiona zerknęła szybko na Ślizgonów, którzy jak wcześniej zdała sobie sprawę, nie byli w stanie obronić się przed Dementorami. A przynajmniej tak zakładała, biorąc pod uwagę fakt, że żaden Śmierciożerca nigdy wcześniej nie wyczarował Patronusa. Jej głowę jednak zaprzątały w tamtym momencie inne myśli. 

Krok za krokiem, zwartą grupą pędzili przed siebie w poszukiwaniu jakiegokolwiek schronienia. Czegoś co dałoby im choć częściową ochronę przed nie wiadomo jak dużą grupą wrogów. 

Myśli w głowie dziewczyny pędziły jak stado galopujących koni, kiedy trzy czarne kształty opadły w ich kierunku, zauważając swoje ofiary znacznie wcześniej niż zakładała. Natychmiast odwróciła się i wyciągnęła różdżkę przed siebie. Harry jednak był szybszy. Celując wprost we wspomnianą trójkę, pewnym siebie głosem zaintonował:

-Expecto Patronum!

Zrodzony z błękitnego światła jeleń rozjaśnił pozostawioną za nimi część lasu, podczas gdy potwory wydały z siebie pełne bólu dźwięki i cofnęły się z dala od magicznej zapory.

-Dalej! Musimy biec dalej!-Pogonił wszystkich Blaise, kiedy odleciały na większą odległość. 

Hermiona rzuciła się więc do ucieczki, podążając wprost za rudym warkoczem najmłodszej córki Weasleyów. Obok niej po raz kolejny rozbłysło błękitne światło, lecz nie zatrzymała się. Nie mogła tego zrobić po tym jak dostrzegła mroczne cienie poruszające się nad nimi niczym duchy. 

-Tam! Biegnijcie tam!-wrzasnął Malfoy wskazując na dość wysoką skałę. 

Nie dałaby ona co prawda wiele, jednak była wydrążona na tyle, by zapewnić im ochronę za plecami, co w gruncie rzeczy pozwalało na jedno dobrze wypowiedziane zaklęcie, by przepędzić Dementorów. 

Dziewczyna wobec tego skręciła ostro i pobiegła za nim. W tym momencie jednak do ich zwartej dotąd grupy wdarł się chaos. Usłyszała krzyk Ginny dokladnie w momencie w którym z lewej strony wprost na Malfoya opadł przerośnięty wilkołak. Chłopak został dosłownie zmieciony z toru biegu i powalony boleśnie na bok. Hermiona nie wahała się ani chwili i hamując gwałtownie wyciągnęła różdżkę przed siebie.

-Alarte Ascendare!-krzyknęła dziewczyna wskazując na wilka przed sobą i nawet nie patrząc czy trafiła odwróciła się na pięcie w stronę z której dobiegał krzyk Harryego. 

 Patronus jelenia ponownie rozbił ciemność nocy, podczas gdy Blaise ciskał zaklęciami w coś co zdecydowanie przypominało grupę Inferiusów. Hermiona nie zdołała jednak im pomóc, gdyż jeden z nich niespodziewanie złapał ją za kostkę i powalił na ziemię jednym szarpnięciem. Odwróciła się dokładnie w momencie w którym chciał zatopić pazury w jej łydce. Skrzyżowała spojrzenie z zamglonymi, wyblakłymi gałkami i wrzasnęła, w panice ciskając losowe zaklęcia w jego stronę i skopując zakończone długimi pazurami ręce ze swojego buta. 

Dramione-WojnaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz