Moja wina

53 1 2
                                    

 Dziesięć godzin różnicy czasowej pomiędzy Sydney a Londynem sprawiło, że gdy Blaise i Hermiona aportowali się na miejsce, powitał ich ciepły blask porannego słońca. Chłopak usłyszał jak jej babcia mówi o Forster, rozmawiając z lekarzem, więc ich pole poszukiwań stanowczo się zwęziło w porównaniu z tym które wpierw musiał przeszukać Dracon. Idąc wzdłuż wybrzeża nie potrafili skupić się na docenianiu spokojnych fal uderzających o piasek, czy flory tak różnej od tej którą można znaleźć w Anglii. Niemal biegli w kierunku najbliższej kawiarni, by móc zorientować się gdzie powinni szukać domu rodziców Gryfonki. 

Oboje podjęli decyzje o aportacji niezwykle szybko i już kilka chwil później udało im się kupić losowe stroje zdecydowanie mniej zwracające na siebie uwagę niż to co mieli na sobie wcześniej. Weszli do kawiarni w której Blaise zamówił im po kawie na wynos i kupił Hermionie trochę czasu, dzięki któremu skorzystała z pobliskiego przeglądu magazynów w poszukiwaniu ogłoszeń na temat gabinetu dentystycznego niedaleko oceanu, co było jedyną wskazówką jaką mieli. Nim znaleźli jakąkolwiek informację, w ich kubkach nie pozostało już prawie nic. Dopiero dawka kofeiny sprawiła, że brunetka przypomniała sobie jak bardzo była zmęczona. Blaise również wyglądał na wykończonego, jednak oboje z całych sił starali się ignorować to uczucie. Zdecydowali się skorzystać z autobusu, by znaleźć się na miejscu nieco szybciej, jednak nawet mimo bardziej tutejszych ubrań musieli wyglądać niezwykle dziwnie dla miejscowych. Blaise miał na sobie krótkie spodenki w kolorze khaki i szary podkoszulek. Różdżkę wepchnął do kieszeni, a kręcone włosy opadały mu na czujne, wpatrujące się w każdego wokół oczy. Hermiona za to ubrana w kwiecistą sukienkę związaną niezbyt dobrze dobranym paskiem, kurczowo zaciskała dłonie na poszarpanej torbie opatrzonej zaklęciem zwiększającym, do której upakowała ich poprzednie ubrania. Cały czas zdenerwowani, wcisnęli się na koniec autobusu i niemal wybiegli z pojazdu, kiedy zatrzymał się na przystanku przed gabinetem rodziców brunetki. 

Dziewczyna podbiegła do witryny i zajrzała do środka w poszukiwaniu jakichkolwiek śladów walki. 

-Nie było ich tu.-pierwszy odezwał się Blaise, również wpatrując się w czysty korytarz prowadzący do poczekalni. 

-Zapytam pani z tamtego kiosku, czy wie może gdzie mieszkają.-odparła Gryfonka i poszła kilka kroków dalej do niewielkiego sklepiku wypełnionego gazetami, krzyżówkami i zabawkami dla dzieci. Delikatna bryza rozwiała jej włosy, kiedy podeszła bliżej. Wysiliła się na spokojny wyraz twarzy i niepewny uśmiech, a kiedy zapytała o miejsce zamieszkania pary pracującej w gabinecie, kobieta za ladą roześmiała się serdecznie.

-A to ci niespodzianka. Nie dalej jak wczoraj był tu inny miły młodzieniec. Takie miał jasne włosy jak śnieg, mówię pani.-zagaiła przyjaźnie.- Też pytał o Monicę i Wendella. Dzisiaj to pewnie wolne sobie wzięli. Mają jeszcze drugi gabinet,  więc może tam się podziewają. Panienka też w nagłej potrzebie dentystycznej?

Hermiona uśmiechęła się ciepło i skinęła głową. Kobieta na to westchnęła i chwilkę jeszcze rozmawiając o problemach z zębami, wskazała jej w końcu drogę jaką miała dojść do domu rodziców. Brunetka podziękowała jej gorąco i już chwilę później, razem z Blaisem, zmierzali niewielką dróżką we wskazanym kierunku. 

-Draco był w tym kiosku wczoraj.-powiedziała mu, sama nie wiedząc czy to powód do radości czy wręcz przeciwnie. 

-Udało mu się aportować twoich rodziców stosunkowo niedawno, więc może zdecydował się wrócić.

-Po co by miał, Blaise?

Na to pytanie chłopak nie znał już odpowiedzi. Następne metry przeszli niewiele mówiąc. Ostrożnie zakradali się do celu, kiedy już zorientowali się jak blisko się znajdują. Kiedy wyłonili się zza zakrętu po drugiej stronie ulicy od domu rodziców Hermiony i upewnili się, że w okolicy nie ma nikogo, jej towarzysz zarzucił na nich małe zaklęcie maskujące. Trzymając się blisko siebie, z wysoko uniesionymi różdżkami, przeszli przez płot od tyłu domu i zakradli się bliżej, chowając w krzakach. 

Dramione-WojnaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz