Rozdział 1

477 32 10
                                    

         Lan Xichen siedział na łóżku, przy młodszym bracie - Lan Zhanem, był załamany startą Wei Yinga, to było widać, choć nie chciał się przyznać. Lan Huanowi serce krajało się na widok brata, biło od niego smutkiem na kilometr, jak nie więcej! Pogrążył się w żałobie, siedział całymi dniami w swoim pokoju, wylewa łzy w poduszkę, ale nie chciał ich nikomu pokazać. Lan Xichen nie naciskał na brata, wiedział, że wreszcie jakoś z tego wyjdzie, może jego serce nadal będzie zranione, ale wróci do codzienności. Na razie czekał i mu pomagał....

        Nagle Lan Huan uderzył głową o ścianę, od razu przy tym przytomniejąc.

        -Prawie usnąłem! Miałem wspierać Lan Wangjiego, a nie spać - przeszło mu przez myśl, po czym przetarł zmęczone powieki, była już późna noc, spojrzał na młodszego brata, który nie spał tylko wpatrywał się w niego spuchniętymi i zaczerwienionymi oczami.

         -Bracie.... Powinieneś odpocząć - wymamrotał cicho, kładąc dłoń na jego ramieniu.

         -Masz rację, odpocznę i jutro do ciebie wrócę - oznajmił wesoło i z wysiłkiem uniósł zmęczone wargi w delikatny uśmiech. Miał już wstać i wrócić do swojego pokoju, jednak ręka Lan Zhana go powstrzymała.

        -Nie o to mi chodziło. Wiem, że chcesz dobrze i stajesz na głowie by mi pomóc, ale zaniedbujesz siebie.... Twoje wsparcie jest naprawdę dla mnie ważne, ale jeżeli masz zaniedbać siebie to ważniejsze jest dla mnie byś wypoczął - łagodnie i spokojnie, jak zwykle mówił. Ich troska działała w dwie strony, to, że Lan Wangji cierpiał, nie oślepiało go, widział jak jego brat się stara, ale przez to nie spał, mało jadł, nawet się nie relaksował, tylko skupiał się na nim. Dodatkowo zajmował się Gusu, był liderem miał swoje obowiązki. Był mu wdzięczny ale musiał też pomyśleć o sobie.

        -Co masz przez to na myśli? - zapytał trochę zdezorientowany, ciężko było mu racjonalnie myśleć przez zmęczenie, ale był ciekaw co sugeruje jego młodszy braciszek.

        -Powinieneś się zrelaksować, odpocząć, nie przejmując się mną, ani tym co się dzieję w GusuLan.... Zrób sobie wypoczynek, takie wakacje, wyjedź na parę dni. Na przykład do Przystani Lotosów czy do Wieży Złotego Karpia - zaproponował Lan Wangji, w pierwszej chwili Lan Xichenowi spodobał się ten pomysł. Potrzebował spokoju, wypoczynku i odprężenia, a na odpoczynek najlepszym lekarstwem jest spokój, jednak szybko wrócił na ziemię.

        -Ale jestem liderem.... - wymamrotał niepocieszony, wiedział, że może skłamać, że idzie w jakiejś sprawie, ale nie pocieszyło go to, lubił być szczery. Nie zamierzał tylko po to kłamać.

         -Ja się tym zajmę.... Mogę być tymczasowym liderem - zaproponował, nadal starając się przekonać brata. Należało mu się to, więc będzie dążył by się tak stało. Po chwili widząc niepewną minę starszego dodał - Wiesz, muszę zająć czymś swoje myśli. Uważam, że będzie miało to dobry wpływ na mnie. Co ty na to? - Lan Huan przez dłuższy czas milczał, by pozbierać myśli, po czym zdecydowanie odparł:

         -A więc zgadzam się, wyjadę pojutrze - oznajmił, a Lan Zhan poczuł ulgę. Skinęli do siebie głową, po czym Lan Xichen opuścił pokój młodszego barat i skierował się do swojego.

         Następnego dnia Lider sekty Gusu po uporządkowaniu ważnych spraw, spakował się, po czym zaczął rozmyślać gdzie by pójść na odpoczynek.

        -Jestem ciekaw jak się miewa sekta YunmengJiang - stwierdził, mówiąc do siebie popijając przy tym zieloną herbatę - Słyszałem, że całkiem nieźle się odbudowała, chociaż nie wszystko jest naprawione.

~Jak dotrzeć do Twego serca-XiCheng~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz