Dokładnie tak, jak mój nowy znajomy mi kazał, wieczorem ponownie przyszłam w to samo miejsce. Mężczyzna zabrał mnie na polane, gdzie nie było zbyt dużej ilości gapiów. Tam ćwiczyliśmy do naprawdę później nocy. Mężczyzna w końcu zdradził mi też swoje imię.
Travis.Od tamtej pory każdą wolną chwilę spędzałam na ćwiczeniach z Travisem. Pozwalało mi to skutecznie odwracać moją uwagę od całej reszty. Nie wspominałam tego, co się stało, nie myślałam o tym, co się obecnie działo i co ważniejsze nie musiałam roztrząsać moich uczuć. Skupiłam się tylko na trenowaniu. W tym momencie nie było dla mnie nic ważniejszego.
Nie interesowały mnie plany wojenne. Nie obchodziło mnie zupełnie nic. Zdawałam sobie sprawa z tego, że były bardziej odpowiednie osoby, które się tym zajmowały. Ja po prostu chciałam się nauczyć walczyć. Chce być gotowa, gdy nastanie odpowiedni czas. Każdy z nas powinien być na to gotowy. Najważniejsze było bym nauczyła się walczyć. To w końcu przyda mi się najbardziej do udziału w przyszłej wojnie. O planie mogę dowiedzieć się tuż przed samą wojną.
- Jeszcze raz. – Powtórzył mężczyzna, więc uderzyłam. – Jeszcze raz. – Odparłam jego atak. – Jeszcze....
I tak było przez cały dzień... Mężczyzna mnie nie oszczędzał i dobrze, bo tylko tak mogłam zachować pełne skupienie i tylko w ten sposób mogłam się najwięcej nauczyć. Dzięki temu wczorajszego wieczora byłam padnięta i bez najmniejszego problemu mogłam w końcu zasnąć.
- Dobrze. – Powiedział w pewnym momencie. – Jak na kosmitę nawet szybko łapiesz.
- Spotkałeś już kiedyś jakiegoś kosmitę? – Uniosłam jedną brew do góry.
- Słuszna uwaga. – Parsknął śmiechem ponownie atakując.
Po porannym treningu, Travis oznajmił mi, że dziś zmieniamy lokalizacje. Wszyscy mieliśmy się udać do nowego obozu. Właśnie tam stacjonowała cała grupa Ziemian z Lexą na czele. Po prostu nie mogłam się doczekać aż ponownie zobaczę ich wspaniałą komandor.
Wróciłam do swojego pokoju. Spakowałam swój plecak, po czym przebrałam się w bardziej wygodne ciuchy. Już po chwili byłam gotowa, by wyruszyć w drogę razem z resztą. Wychodząc ze statku zauważyłam, jak wszyscy biegają pośpiesznie szykując się do wymarszu. Idąc przed siebie uważnie im się przyglądałam. Pierwszy raz widziałam, by wszyscy robili dokładnie to samo. Zarówno nasi ludzie jak i Ziemianie w tym momencie byli do siebie bardzo podobni. Jeszcze dziwniejsze było to, że w dużej mierze wszyscy sobie pomagali. Naprawdę fascynujący obrazek.
W tym wszystkim jednak było coś nie tak. Obserwowałam ich. Widziałam jak ludzie pracowali, uśmiechali się, ale mi jednak czegoś tu brakowało. Brakuje mi ludzi... Moich ludzi. Patrząc na nich wszystkich czuję się jakbym była w kompletnie obcym miejscu otoczona przez nieznajomych. Nie mogę z nimi odejść... No a przynajmniej nie teraz. Najpierw muszę się upewnić, że moi ludzie żyją i mają się w porządku. Dopiero później będę mogła dołączyć do pozostałych.
Miałam się już wycofać i wrócić z powrotem do statku, gdy przede mną pojawiła się Octavia.
- Gotowa do drogi? – Zapytała z wesołym uśmiechem.
- Dołączę do was dopiero na miejscu.
- Jesteś pewna?
- Tak. – Odpowiedziałam szybko. – Musze jeszcze coś załatwić.
Dziewczyna przyglądała mi się jeszcze chwilę podejrzliwe, jednak po chwili przytaknęła głową w zrozumieniu.
- W takim razie widzimy się na miejscu. – Posłała mi blady uśmiech.
CZYTASZ
Broken Souls // Bellamy Blake
FanficSetka ludzi wysłana na Ziemię. Setka nastoletnich kryminalistów... Każdy z nas miał swoje mniejsze lub większe grzeszki. Niektórzy kradli, wdawali się w bójki, hodowali niedozwolone roślinki, ale niektórzy siedzieli za niewinność po prostu wzięli wi...