Rozdział 35

1.1K 73 2
                                    

Kobieta chciała, abym zniknęła tego samego dnia, w którym się tu pojawiłam, jednak jak łatwo można się domyśleć tak się nie stało. Naprawdę nie wiem, czego oni ode mnie chcą. Wszyscy tu rozmawiają tylko w swoim języku, którego ja kompletnie nie rozumiem. Wiem jednak, kiedy rozmawiają o mnie, bo wtedy zawsze z obrzydzeniem wymawiają jedno słowo.... Skaikru.

Dni głównie spędzałam będąc w jakiejś piwnicy. Oczywiście przez cały ten czas byłam związana. Moje rany wciąż się nie zagoiły, a nawet nabawiłam się kilku nowych ran i siniaków.

Nie wiem ile dni dokładnie minęło odkąd tu przybyliśmy. Straciłam już całkowicie rachubę. Wydaje mi się, że było ich sporo. Mogę tylko przypuszczać, że nie ruszyliśmy dalej głównie przez moją uszkodzoną nogę. Nie wiem, dokąd mężczyzna chciał mnie zabrać, ale zakładam, że czekała nas jeszcze daleka podróż.

Od paru dni było mi przeraźliwie zimno, byłam głodna i chciało mi się płakać. Tkwiłam w bólu zarówno tym fizycznym, jak i psychicznym. Przez większość czasu siedziałam sama w ciemnościach. Miałam dużo czasu, by myśleć, choć tego naprawdę nie chciałam. W końcu moje życie w ostatnim czasie przypomina jeden wielki koszmar.

Zostałam porwana tuż po wojnie, którą nawet nie wiem czy wygraliśmy. Teraz jestem przetrzymywana przez moich wrogów. Większość najważniejszych dla mnie osób jest martwa, a pozostali nie mam pewności czy przeżyli. Finn.. Bellamy... Oni... Nie, nie mogę o tym mówić. To wszystko było, jak powolna i bolesna śmierć. Wolałabym żeby mnie po prostu już zabili i skończył już moje cierpienie.

Liczyłam w swojej głowie naprawdę bardzo dużo przez te dni. Chciałam się w ten sposób uspokoić, jednak nawet to coraz mniej mi pomagało.

*****

Do mojej celi weszła kobieta. Dokładnie ta sama, która w pierwszy dzień kazała mojemu porywaczowi, by jak najszybciej się mnie pozbył. Na początku myślałam, że może ta dwójka jest razem, jednak każdego dnia coraz bardziej skłaniam się ku temu, że jednak są rodzeństwem. Z wyglądu są naprawdę bardzo podobni, a już zwłaszcza, gdy na ich twarzach maluje się ten śmiesznogroźny uśmiech. Częściej to ona jest, jednak wściekła, a mina mojego porywacza nie wyraża zupełnie nic.

- Jedz. – Podstawiła obok mnie miskę. – Głucha jesteś. Jedz.

Patrzyłam na nią twardym wzrokiem. Nie odwróciłam go i co dziwne nawet jej się nie bałam. Jeśli chcą mnie zabić to i tak mnie zabiją. Chyba już się z tym pogodziłam i nawet poniekąd na to czekałam.

- Nie chcesz jeść to nie. – Warknęłam, po czym od razu wyszła.

Kobieta, jednak zostawiła miskę z jedzeniem. To nie tak, że kompletnie nic nie jadłam przez czas, który tu spędziłam. Nie, od czasu do czasu dostawałam zarówno jedzenie jak i wodę. Wodę dostawałam na pewno raz dziennie. Z jedzeniem było różnie. Jednak nie zawsze od razu jadłam to, co dostawałam. Nie chodzi tu o to, że wybrzydzam. Nie wiem... Chyba po prostu nie chciałam dawać im satysfakcji. Poza tym przez pierwsze dni myślałam, że mogli podać mi trucizn, jednak okazało się, że się myliłam. Mimo wszystko wciąż liczę się z tym, że prędzej czy później w mojej wodzie bądź posiłku pojawi się trucizna, która w końcu mnie zabije.

Przyglądałam się uważnie misce, która została mi przyniesiona i chwila... To chyba żart. Nie wierze w to, co widzę.

Nóż... Prawdziwy, ostry nóż.

Nigdy wcześniej nie dostałam noża. Zazwyczaj była łyżka, bądź po prostu nie było żadnych sztućców. A tu proszę. Dziś dostałam prawdziwy nóż. To na pewno tylko przypadek. Kobieta musiała go nie zauważyć, jednak ja nie zamierzam na to narzekać. Dzięki niemu jest duża szansa, że uda mi się rozciąć sznury na moich rękach, a jeśli mi się to nie uda to może przynajmniej zakończę swój nędzny żywot.

Broken Souls // Bellamy BlakeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz