[ 5 ]

537 18 7
                                    

Riddle ostatnio otaczał się za dużą ilością rówieśników.
To zauważyła Vastatia już na rozpoczęciu roku. Nigdy się mu specjalnie nie przyglądała, jednak rzucało się w oczy to, że w poprzednich latach jego jedynym towarzyszem był jego skórzany dziennik, a w ostatnim czasie, zbyt często z tyłu niego znajdowała się grupka ślizgonów.
To było podejrzane.
Vastatia wątpiła, że Riddle nagle postanowił stworzyć przyjacielskie więzi w Hogwarcie. To musiało mieć drugie dno.

Jednak było coś, co było jeszcze dziwniejsze niż nowe znajomości Riddle'a - zbyt często łapała jego wzrok na korytarzach, lekcjach, w Wielkiej Sali...
Nie popadła w paranoję, aby sądzić, że się w niej zakochał, jak wywnioskowałaby, gdyby był to ktokolwiek inny niż Riddle, tylko była przekonana, że coś mu nie pasowało po ostatnim spotkaniu ślimaka.
Lub wciąż był zły za tę wodę w lochach i planował morderstwo.

Jednak Riddle nie był przeszkodą.
Był zwykłym, zbyt pewnym siebie i skrytym dzieciakiem. Nie stanowił dla niej zagrożenia, jeśli tylko nie chodziło o rywalizowanie na lekcjach.

A przynajmniej tak sądziła.

~°~
-Dzisiaj, chciałbym z wami przeprowadzić jedną z ciekawszych lekcji, ponieważ zaprezentuję wam kilka zaawansowanych eliksirów, które będziecie tworzyć w następnych latach nauki. - podekscytowany Slughorn krążył wokół stolika, na którym ustawił siedem fiolek. - Może ktoś z was chce spróbować zgadnąć, jakie to są eliksiry?
Ręce Riddle'a i Vastatii od razu wystrzeliły w górę. Nikt inny się nie zgłosił.

- Spodziewałem się was, dlatego dam wam utrudnione zadanie. - Horacy klasnął w dłonie. - Będziecie musieli odkryć jakie to eliksiry wyłącznie po zapachu.
Różdżką wyczarował im opaski na oczach, więc Ci nie mogli sugerować się wyglądem.

- Tom, podaj mi nazwę pierwszego eliksiru. - Slughorn zachowywał się, jakby prowadził jakiś mugolski teleturniej.

- To Wywar Żywej Śmierci, Panie Profesorze.

- Vastatio? - ślizgonka powąchała następny eliksir.

- To Wywar Tojadowy.

- Eliksir bujnego owłosienia. - podszedł do kolejnego Riddle.

-Wywar Dekompresyjny.

- Eliksir Grzegorza Przymilnego.

- Eliksir Pieprzowy.

Vastatia powąchała kolejny, lecz nie poczuła zupełnie nic. Zawahała się na sekundę i była pewna, że po prostu eliksir jest w innym miejscu, a ona bezcelowo szuka go węchem. W końcu nic nie widziała.

- Czy eliksir jest blisko mnie, profesorze? - zaśmiała się.

- Tak, jest dokładnie przed tobą. - rzekł uprzejmie Slughorn. - Czym pachnie?

- Niczym.- powiedziała zaskoczona. - Nic nie czuję, profesorze. Dlatego wnioskuję, że to eliksir prawdy - Veritaserum.

- Niestety nie...

Mogłaby przysiąc, że Riddle w tym momencie nabijał się z niej.

- Tom, może ty spróbujesz?
Riddle przez dłuższą chwilę się nie odzywał, a Vastia czuła się niepewnie, nie wiedząc, co się dzieje.

- Nie jestem pewny, jaki to eliksir, profesorze. - nawet Riddle się zawahał.

- No dobrze moi drodzy, prawie wszystkie eliksiry zgadliście poprawnie. - Slughorn machnięciem różdżki zdjął im opaski z oczu. - Ostatnim z nich była amortencja...

-... która pachnie dla każdego inaczej, w zależności od tego, co go pociąga... - dokończyła Vastatia.

- Dokładnie. - rzekł Slughorn, a wszyscy spojrzeli niedowierzająco na Martin.

- Dobrze, przejdźmy do lekcji. - Horacy wyglądał na zawiedzionego tym obrotem wydarzeń. - Kto mi powie, co robi Wywar Tojadowy?

Przez całą lekcję, jak zawsze to Riddle i Martin odpowiadali na wszystkie jego pytania. A Vastia czuła na sobie spojrzenia tych uczniów, którzy nie bali się, że otruje ich poranną herbatę.
Vastatia sama spodziewała się, że nic nie poczuje w amortencji. Bardziej ciekawiło nią to, co wyczuł Riddle, który przecież także nie wiedział, co to za eliksir.
Lub bał się przyznać.

- Riddle! - krzyknęła za nim, gdy wszyscy wyszli z klasy. - Co poczułeś w amortencji?

- Myślisz, że Ci powiem? - rzekł, nawet na nią nie patrząc. - Nie marnuj mojego czasu.

- Zadufany dzieciak. - mruknęła i udała się na kolejne lekcje.

Riddle nie miał zamiaru jej mówić, co wyczuł, ponieważ nic nie poczuł. Było to dla niego oczywiste.

- Pomogę Panu! - Tom zaczął wyręczać Slughorna w jego obowiązkach, przygotowując salę na zajęcia innych klas.
Z czasem polubił podlizywanie się nauczycielowi.
A poza tym, chciał pokazać, że był lepszy od Vastatii.

- Tom, jesteś tak pomocnym uczniem! Tak się cieszę, że jesteś wychowankiem mojego domu. - Profesor jak zawsze był zachwycony jego uczynkami. Miał go owiniętego wokół palca.

- Jako prefekt muszę świecić przykładem! - uśmiechnął się perliście, czyszcząc niemal spalony kociołek, pozostawiony przez inne klasy. Da się być aż tak złym z eliksirów?

- A mówiąc o prefektach... Jak się dogadujecie z Vastatią? - spojrzał znacząco na Tom'a, co zupełnie wybiło go z rytmu.

- Bardzo dobrze.- odpowiedział szybko. - Dobrze Pan wiedział, kogo dobrać w parę. Zna się Pan na rzeczy, profesorze. - znowu posłał swój firmowy uśmiech.

- Schlebiasz mi, Tom. - Horacy'ego nic tak nie zaślepiało, jak komplementy. - Jednak powiedz mi szczerze, czy jest coś pomiędzy wami? - mrugnął do chłopaka, a ten starał się zachować naturalnie.- Byłem w waszym wieku, wiem, jak to jest!

Riddle, gdyby tylko mógł powiedzieć prawdę... On i Vastia? Nie w tym życiu.

- Vastatia to cudowna dziewczyna.- ledwo przeszło mu to przez gardło. - Jest bardzo mądra i ładna, wie Pan, profesorze. - udał zakłopotanie i zawstydzenie.
Riddle był świetnym aktorem.
Choć w ostatnim zdaniu nie skłamał ani razu.

- Wiedziałem Tom, przede mną nic nie ukryjesz. - rozejrzał się po klasie i dodał szeptem. - Według mnie Vastatia kłamała z tą amortencją. - mrugnął. - Tak zdolna uczennica od razu poznałaby ten eliksir, ale bała się przyznać, nie martw się. Dziękuję Ci bardzo za pomoc, możesz już iść.

Riddle nie mógł uwierzyć w słowa Slughorna, pomimo że wiedział, że miał zupełną rację.
Też nie wierzył, że Vastatia nie poczuła nic w amortencji, to było wprost niemożliwe. Musiała poczuć jakieś durne róże lub inne zbyt szybko więdnące kwiaty.

Był pewny, że Slughornowi wcale nie chodziło o ich koleżeńskie stosunki, ale te romantyczne. Tylko czy Riddle wiedział, co to była miłość? Pomimo że nie myślał, o tym zbyt często, prawie w ogóle - irytowało go, że nie zna odpowiedzi na to pytanie. Irytowało go nieznanie odpowiedzi na jakiekolwiek pytanie. Niewiedza doprowadzała go do frustracji. Tyle razy widział, jak słynne pary w Hogwarcie okazywały sobie to uczucie w przeróżny sposób - czasem zbyt otwarty, przy zbyt dużej ilości osób. A po miesiącu ich wielka miłość się kończyła. Oni znajdywali nowych partnerów i zapominali o drugiej osobie.

Dlatego nie wierzył w miłość.

Natomiast wierzył, że ludzkie uczucia tylko utrudniają życie. Dlatego postanowił, że nigdy się im nie podda.
Właściwie nie wiedział, czy kiedykolwiek byłby do nich zdolny. Czasem miał wrażenie, że on jako jedyny na świecie myślał zupełnie trzeźwo, a wszyscy inny byli upici bezużytecznymi uczuciami.
Może to było głupie, ale czuł się, jakby jakaś niewidoczna blokada zabraniała mu odczuwać tych pozytywnych emocji.
Nie, żeby mu to przeszkadzało.

Jedno było pewne, Tom Riddle nie był w stanie kochać.
Choć sam jeszcze o tym nie wiedział.

_-_-_-_-_-_-_-_
31.08.2022

VASTATIA • TOM RIDDLEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz