- Więc, to właśnie dlatego zostałem nauczycielem... - Slughorn zakończył swoją długą przemowę o jego karierze w Hogwarcie, a Vastatia udawała, że nią to ogromnie interesowało. - To było moje powołanie - przekazywanie wszystkiego, co wiem spragnionym wiedzy uczniom...
Uczęszczanie do Klubu Ślimaka było zaszczytem. Niewielu uczniom udawało się tu dostać, a jeśli już to szczycili się przynależnością do grupy.
Co prawda, te spotkania niosły za sobą wiele korzyści, jednak dla Vastatii podlizywanie się ich opiekunowi, po czasie stało się uciążliwe. Rozmawianie z nim o jej matce i jej własnej przyszłości zdawało się jej starą, powtarzaną śpiewką...,,Tak, u mamy wszystko w porządku [...] Wiem, napisała świetny artykuł [...] W przyszłości chcę być jak ona..."
- Cassandro, jak Ci minęły wakacje? Gdzie byłaś?
Slughorn miał dziwny charakter.
Aby kogoś polubił, należało się bardzo natrudzić. Trzeba było pamiętać o wszelkich manierach, zważać na słowa, ale przy tym zachowywać się zupełnie naturalnie. Niektórzy nie potrafili się do tego dostosować, dlatego nie byli teraz w gronie jego ulubieńców.- Wraz z rodzicami byliśmy w Grecji, w zachodniej części. Było naprawdę pięknie.
Jedzenie było na pewno pozytywnym aspektem tych spotkań. Slughorn dbał o to, aby okrągły stół, wokół, którego siedzieli, był wypełniony po brzegi pysznymi przekąskami. Uczniowie raz za razem sięgali po truskawki w czekoladzie, kandyzowane ananasy...
- Koniecznie muszę porozmawiać z twoim tatą. Od zawsze pragnął zwiedzać świat... Ptak nie człowiek! - roześmiał się, a wszyscy mu zawtórowali.
Vastatia postanowiła wykorzystać to spotkanie do uzyskania wiedzy, na temat, który zajmował jej na tyle myśli, że nie potrafiła skupić się na żadnych innych rzeczach.
Komnata Tajemnic.
- Śmiało, Tom! Częstuj się. - Slughorn przystawił do Riddle'a tacę z jabłkami w karmelu.
Gdyby ona spytała o Komnatę, nauczyciel opowiedziałby jej wszystko, co wiedział.
Ale gdyby potem została otwarta... To na nią pierwszą skierowałby swój wzrok.- Dziękuję, profesorze. - Riddle uśmiechnął się swoim typowym, sztucznym uśmiechem i nałożył sobie jabłko na talerz.
Vastatia postanowiła upiec dwie pieczenie na jednym ogniu.
Dowiedzieć się o Komnacie i wrobić kogoś na podejrzanego.Imperio! - rzuciła zaklęcie w myślach i skierowała różdżkę na Selenę.
- Profesorze! - przerwała natychmiast Slughornowi z niepodobnym do niej wyrazem twarzy. - Nurtuję mnie pewne pytanie...
- Słucham Cię, Seleno. - odparł zaciekawiony.
- Co wie Pan o Komnacie Tajemnic? - zapytała, kontrolowana przez Vastatie.
Martin wiedziała, że Selena nie była na tyle uzdolniona magicznie, aby odeprzeć tak silne zaklęcie, więc było łatwo nią kontrolować.W pomieszczeniu nastała nienaturalna cisza, a oczy wszystkich powędrowały na Selenę.
Oczy wszystkich, oprócz Riddle'a, który prześwietlał wzrokiem Vastatię, jakby to ona zadała pytanie.
- Dobrze, dobrze, opowiem wam... - zaczął, przechylając się do przodu. Martin wytężyła słuch. - Komnata Tajemnic to legenda. Wszystko, co powiem, może zawierać wyłącznie ziarnko prawdy, więc nawet nie próbujcie jej szukać. Więc, stworzył nią Salazar Slytherin...
- Nie, nie! - przerwała mu natychmiast Selena, której każde słowo było dyktowane, przez Vastatię. - Doskonale znam tę całą historię. Jednak bardzo ciekawi mnie aspekt rzekomego Dziedzica Salazara Slytherina.
- Aha... - profesor wyglądał, jakby bił się z myślami. - RZEKOMYM dziedzicem, miał być przodek Salazara. Osoba, która musiałaby należeć do Slytherinu i mieć w żyłach krew stwórcy komnaty. Przeznaczeniem dziedzica, miało być pozbycie się mugolaków z Hogwartu, ale to przecież wiecie.
- A profesorze, wie Pan, czy byłaby możliwość, aby dziedzic chodził z nami do Hogwartu? Czy mógłby żyć w naszych czasach? Być wśród nas. - Selena gadała jak najęta, a Riddle wciąż nie odwracał wzroku od Vastatii, która zaczynała to zauważać i niepokoić się, że ślizgon coś odkryje.
A doskonale wiedziała, że Riddle nie był głupi.
- Seleno, oczywiście, że mógłby, ale pamiętajcie, że to tylko legenda. - roześmiał się. - Jednak odkrycie przodka musiałoby być problematyczne, bo drzewo genealogiczne Salazara w pewnym momencie się zaciera. Badali to czarodzieje o wiele, przepraszam, że to powiem - mądrzejszy od was. Ale opowiem wam jeszcze jedną ciekawostkę...
Tym razem nawet Riddle spojrzał na Slughorna.
- Kiedy Hogwart był przygotowywany do otwarcia jako szkoła magii, wiele lat temu, kiedy dopiero odkryli ten zamek - została znaleziona księga, w pokoju wspólnym Slytherinu... - mówił szeptem. - Był w niej zapisywany każdy szczegół zamku. Opisane tam były, dobrze wam znane ruchome schody, mechanizm otwierania pokoju krukonów...a także Komnata Tajemnic.
Był tam krótki fragment, który mówił, że otworzyć Komnatę może uczeń Slytherinu, który będzie na to zasługiwał. Nie było tam żadnej wzmianki o tym, że trzeba być spokrewnionym z Salazarem.Vastatia z całych sił powstrzymywała uśmiech, który próbował się wkraść na jej twarz.
- Ale pamiętajcie, że to tylko legenda. Komnata nie istnieje, to bajka powtarzana dzieciom.
Vastatia już go nie słuchała, przestała kontrolować Selenę zaklęciem niewybaczalnym, tylko w głowie utwierdzała się w przekonaniu, że znajdzie Komnatę i zrobi to, co powinien dziedzic.
Pozbędzie się wszystkich, niegodnych uczęszczania do Hogwartu mugolaków.~°~
Od pamiętnego spotkania Klubu Ślimaka, Vastatia nie myślała o niczym innym jak o znalezieniu sekretnej Komnaty. Gdy inni uczniowie przejmowali się ocenami i nauką, ona dostawała same Wybitne, nawet nie zaglądając do książek.Dowiedziała się więcej, niż chciała i nie wzbudziła żadnych podejrzeń.
Przynajmniej nie u Slughorna.
Natomiast Tom Riddle obserwował nią w każdym momencie, gdy tylko miał do tego okazję.
Riddle nie był na tyle głupi, aby sądzić, że to Selenę interesowała Komnata Tajemnic oraz wiedział, że Martin nie była na tyle głupia, aby sama o nią zapytać Slughorna.
Coś mu tu nie grało i musiał się dowiedzieć, co.
_-_-_-_-_-_-_-_
25.08.2022
CZYTASZ
VASTATIA • TOM RIDDLE
Fanfiction,,Tom Riddle wyglądał jak obraz wykradziony z muzeum[...]",, A jego styl wypowiadania się był irytująco władczy[...]'' ,,Jednak Riddle nie był przeszkodą. Był zwykłym zbyt pewnym siebie i skrytym dzieciakiem. Nie stanowił dla niej zagrożenia, jeśli...