~ 1942/ 3 października/ Sobota / 22:37 ~
Spróbujmy.
Dwie dziesiąte, nie powinny mnie zabić.
Nie takie rzeczy przechodziłaś, dasz radę.
Te i wszystkie inne myśli nachodziły Vastatię, gdy wpatrywała się w pipetę. Przez ostatnie siedem minut nabierała do niej wywar żywej śmierci i powoli, kropelkami wlewała go z powrotem do fiolki.
Od dawna planowała, że uodporni się przed tą trucizną. Działała ona tak, że ofiara, która nią spożywała, omdlewała lub zapadała w głęboki sen, który na pierwszy rzut oka wyglądał na śmierć. Oczywiście, przedawkowanie jej mogło doprowadzić do prawdziwego zgonu, ale przecież zbyt duża ilość czegokolwiek mogła zabić, prawda?
Vastatia miała ambitny plan działania - powolne zwiększanie dawki podawanej sobie trucizny tak, aby jej organizm nią zaakceptował.
Miała zacząć od kropli, która na pewno by nią uśpiła, ale mogła wywołać potężniejsze szkody, dlatego postanowiła nią rozpuścić w szklance pitnego miodu. Z każdym dniem miała odrobinę zwiększać dawkę, aby stuprocentowo się uodpornić.Ale nie miała pewności, czy przeżyje pierwszy dzień?
Martin miała zbyt poważne plany, aby jakakolwiek trucizna mogła nią powstrzymać.
Na trzy...
Raz...
Dwa...
Trzy.
Duszkiem wypiła całą szklankę i położyła się na łóżku w dormitorium. Zanim zapadła w głęboki sen, zdążyła schować wywar żywej śmierci w niewidoczne miejsce i po chwili zasnęła, nie wiedząc, czy kiedykolwiek się obudzi.
~°~
- Co ty zrobiłaś, głupia dziewucho?
Właśnie, co zrobiła, że znalazła się w tym miejscu?
Siedziała bezradnie na zimnej, kamiennej posadzce. Gdy uniosła wzrok, ujrzała przed sobą cudownie przerażający zamek. Był zbudowany z czarnych cięgieł, a wszystko zdawało się w nim być idealne. Do wejścia prowadziły ogromne schody. Dookoła unosiła się para, a wszędzie było zdecydowanie za gorąco. Zorientowała się, dlaczego, dopiero gdy po jej lewej stronie dostrzegła niekończące się źródła lawy, a po prawej - ogromne kotły, w których gotował się sam ogień.
Nagle przed nią pojawił się podmiot, mówiący wcześniej...- Chciała przechytrzyć śmierć! Śmiechu warte.
Vastatia milczała, obserwując postać przed nią. Była tak zafascynowana tym, co widziała, że nawet nie słuchała, co mówił diabeł.
- Pewnie zastanawiasz się, co zrobiłaś, że trafiłaś do piekła?
Nie zastanawiała się. Była przeciwieństwem anioła, a z Lucyferem mogłaby konkurować o władzę nad tym światem.
Diabeł nie wyglądał ,,jak diabeł". Nie był niziutkim duszkiem z czerwonymi rogami. Co prawda, jego skóra była krwawo czerwona, ale był on dorosłym facetem z bujnymi brązowymi włosami. Był urzekający. Sama jego postawa budziła podziw - szeroko rozstawione nogi, silne ramiona, które trzymały widły... Onieśmielał Vastatię.
- Dobrze, nie odpowiadaj. Wstydź się!
- Pokaż mi zegar. - poleciła mu stanowczym tonem.
Diabeł zaśmiał się szyderczo, jednak gdy Martin utrzymywała powagę, pstryknął palcami i wyczarował to, o co prosiła.- To sen. Zegar pokazuje godzinę trzynastą piętnaście, a jest ciemno. - wywnioskowała natychmiast, będąc pewna, że śni.
- To piekło, śmiertelniczko. Tu zawsze jest ciemno. - zachowywał się, jakby tłumaczył małemu dziecku, że słońce chowa się w nocy. - A teraz rozkazuję Ci przestać kombinować, bo kara będzie większa...
Zaczął iść w stronę ogromnego pałacu, ale Vastatia wciąż siedziała na posadzce, pomimo że kusiło nią zwiedzenie królestwa Lucyfera.
Ponownie spojrzała na zegarek.- No już! Za mną!
- Teraz jest pierwsza... ,,Zegary w snach nie działają prawidłowo." Pozwól mi się obudzić.
Gdy wypowiedziała te słowa, wszystko zaczęło zanikać. Ostatnim, co widziała, była zrozpaczona twarz diabła.Otworzyła oczy i z satysfakcją stwierdziła, że znajduje się w swoim dormitorium. Buteleczka z trucizną wciąż była za łóżkiem, a drzwi zakluczone. Wszystko było na swoim miejscu.
Uniknęła śmierci, poprzez wykiwanie diabła.
Teraz musiała się dowiedzieć, ile spała?
Z lekko obawą spojrzała na zegar na jej szafce nocnej i ujrzała godzinę piątą dwadzieścia trzy.
Zażyła truciznę o dwudziestej drugiej czterdzieści dwa... Niemożliwe, że spała tak krótko. Natychmiast zrozumiała, że przespała ponad dobę.Jednak przeżyła. W dodatku czuła się lepiej niż kiedykolwiek.
,,Chciała przechytrzyć śmierć!"
Nie.
Vastatia przechytrzyła śmierć.
_-_-_-_-_-_
18.10.22
CZYTASZ
VASTATIA • TOM RIDDLE
Fanfiction,,Tom Riddle wyglądał jak obraz wykradziony z muzeum[...]",, A jego styl wypowiadania się był irytująco władczy[...]'' ,,Jednak Riddle nie był przeszkodą. Był zwykłym zbyt pewnym siebie i skrytym dzieciakiem. Nie stanowił dla niej zagrożenia, jeśli...