Sojusz?Vastatia wyrywała sobie włosy z głowy za to, ile błędów w konwersacji z Riddle'm popełniła.
Po pierwsze, nie dowiedziała się, dlaczego tam był. Cholera, to kłamstwo było prostackie. ,,Szukanie okularów". To Riddle. Riddle! On nie pomaga bezinteresowanie. Dlaczego pozwoliła mu prowadzić rozmowę? To on stał pod ścianą.
Kurwa mać. Dlaczego on się tam znalazł?
Po drugie, niepotrzebnie wspomniała sytuację z poranku. Zabrzmiała, jakby nią to zabolało. Jakby była bezbronną dziewczyną, która chciała kwiaty od najprzystojniejszego chłopaka w szkole, a on zrobił sobie z niej żarty. Brzmiała, jakby płakała z tego powodu pół dnia, a chciała wyglądać, jakby miała to gdzieś. Merlinie, jeszcze mogła przy tym poprosić o nowy bukiet. Jakie to było żałosne.
Vastatia dawno nie myślała tak długo o jakiejś sytuacji. Chodziła po pokoju w lewo i prawo, prawo i lewo. Podchodziła do biurka, sięgała po długopis, znowu szła w lewo i w prawo, a potem go odkładała. Siadała na łóżku i z niego schodziła.
Po trzecie, to musiała być pułapka. Ona i Riddle nie lubili się od zawsze. Nawet tego samego dnia życzył jej śmierci, a nagle chciał zawrzeć sojusz. To było chore. Nigdy nie potrafiła go zrozumieć, ale teraz była to przesada.
Dlaczego chciał zawrzeć umowę? Stary Slughorn i jego zaufanie. Tylko przecież od dawna miał go owiniętego wokół palca. Po co było mu jeszcze większe zaufanie? Co siedziało w jego głowie?
Może pragnął jej wiedzy? Tylko przecież byli równie mądrzy. Podręczniki szkolne znali na pamięć, a testy traktowali jak krótkie ankiety.
Chciał nią upokorzyć? Tylko w jaki sposób?
Vastia długo wypierała słowa, jakich użył-udawanie związku. Nie podobało jej się to sformułowanie. Nie tylko dlatego, że gdy tylko myślała o jakichkolwiek relacjach romantycznych, wracała do wspomnień, których nie chciała pamiętać, ale też uważała to za oplucie jej wizerunku. Od zawsze powtarzała sobie i innym, że wolałaby zginąć, niż zawrzeć jakąkolwiek bliższą relację z Riddle'm.
To dlaczego od razu nie zaprzeczyła? Czemu się nad tym zastanawiała?
I, co najważniejsze, jakie ona miałaby z tego korzyści?
Proste było, że na pewno miała ambitniejsze plany od Riddle'a. On zawsze głośno wygłaszał swoją niechęć do mugoli, szlam i wszystkiego związanego z tym światem. Jednak wątpiła w to, że jego nienawiść była tak ogromna, jak jej. Nie miał powodu. Nie lubił ich, po prostu. Nie tak jak ona.
A może miał powód?
Nie wiedziała o nim nic. Nie wiedziała, kim byli jego rodzice. Nawet nie miała pojęcia, czy był czystej krwi.
Slughorn uwielbiał nią od zawsze. Ich ,,związek" tylko dodałby skowronków tej relacji.
Mogłaby wykorzystać to, że są na tym samym poziomie. Ale nie ufała mu. W pewnym momencie znudziłby się być na tym samym stopniu. Zrobiłby wszystko, aby być wyżej.
Chociaż nie musiałaby się nim martwić, przez jakiś czas. Ich nienawiść do siebie wzajemnie przeszkadzała jej. Dogryzanie sobie i dziecinne wyzwiska męczyły nią. Dzięki rozejmowi mogła mieć spokój.
Był jeszcze jeden plus. Gdyby była z nim w ,,związku", nikt nie ważyłby się jej zaczepić. Już teraz większość racjonalnie myślących ludzi trzymała się od niej z daleka, ale byli też tacy, którzy próbowali rozmawiać z nią w niestosowny sposób, gdy korytarze otulała ciemność. Riddle'a nikt nie ważył się zaczepić, głównie dlatego, że był mężczyzną. Miał stanowczą rękę, siłę i decydujący głos. To proste, że na kobietę w czerwonej szmince patrzyli inaczej. Gdyby stała obok niego, również byłaby w pełni niedotykalna.

CZYTASZ
VASTATIA • TOM RIDDLE
Fanfiction,,Tom Riddle wyglądał jak obraz wykradziony z muzeum[...]",, A jego styl wypowiadania się był irytująco władczy[...]'' ,,Jednak Riddle nie był przeszkodą. Był zwykłym zbyt pewnym siebie i skrytym dzieciakiem. Nie stanowił dla niej zagrożenia, jeśli...