17. Pain

72 10 0
                                    

*witam w Hyunjin pov, po raz pierwszy to jego słowami będę opisywać😘"

  Odkąd tylko poznałem Changbin'a bliżej chciałem go zrozumieć. Nie ważne, jak bardzo próbowałem nie wychodziło mi to. Za chuja. Być może dlatego, że Seo zawsze był skomplikowaną osobą.

Nie chciałem zwrócić mu uwagi na fakt, że nie zjadł śniadania mimo tego, że było to cholernie martwiącą mnie rzeczą. Widziałem coraz to bardziej popadającego w depresje i zaburzenia odżywiania Changbin'a. Mimo tego, że z tego wyszedł! Ostatnią rzeczy jaką chciałem widzieć było to, jak to właśnie on załamywał się i wpadał w to samo gówno, które kilka lat temu. Jego ojciec wyjechał na tydzień do ciotki ufając w tym wszystkim mi. Że będę przy nim jeżeli tylko będzie tego potrzebować. A ja miałem zamiar przy nim być mimo wszystko.

—Głowa mnie boli. Mam chyba dość...-Wzdycham myśląc o tym, co może dziać się w jego głowie-Mam do ciebie dzisiaj jedną prośbę-Przytakuje bawiąc siw jego włosami- Podwieziesz mnie do psychologa?

—Podwiozę-Mówię chyba dziwnie cicho. Jestem zmęczony. Sam nie wiem czym. Chyba zbyt dużo dzieje się w moim życiu ostatnimi czasy-O której?

—Mam na siódmą wieczorem.

—Wcześniej będę musiał jechać do Hyunjae...-To jest chyba gorsze niż patrzenie na załamanego Changbin'a. Wolałbym próbować nieskutecznie go pocieszać niż kłócić się z Jinnie. Wszystko byleby daleko od jej krzyków.

—Jasne. Nie martw się tym. Nie spiesz się za bardzo, jak coś to poradzę sobie-Wzdycham. Obiecałem mu, że go tam zawiozę i chociażbym miał wyjść z akompaniamentem krzyków Jinnie i tak to zrobię.

—Obiecałem, że cię tam zawiozę i to zrobię. Nie denerwuj mnie dzisiaj, proszę cię-Może to złe określenie.

—Jesteś coraz bardziej nerwowy kiedy masz jechać do Hyunjae-Ma racje. Jestem. Za każdym razem, kiedy mam się z nim zobaczyć. Nie ważne, jak bardzo bym chciał temu zaprzeczyć...-Nadal uważam, że potrzebujesz przerwy.

—Może i potrzebuje. Ale to nie ważne. Jeszcze nie teraz-Uśmiecham się słabo.

🏐🏐🏐

  Oddycham głęboko przed tym, kiedy pukam do drzwi tego przeklętego mieszkania. Wchodzę słysząc to przeklęte proszę.

Witam się z Hyunjae po czym przechodzę do salonu w którym widzę ją. Jinnie. Nie żebym wcześniej jej jakoś nie lubił. Lubiłem ją, nawet bardzo. Ale po tym, jak zaszła w ciąże zrobiła się okropna. Z jakiegoś powodu znienawidziła mnie wtedy. Jeszcze przed tym, kiedy przyznała się, że to dziecko jest moje.

—Spóźniłeś się-Wzdycham. Już mnie denerwuje. Nie mam dzisiaj siły na kłótnie-Chcesz się może podzielić ze mną dlaczego?

—Nie twoja sprawa. Poza tym spoźniłem się jakieś cztery minuty-Jinnie wstaje wyłączając telewizor.

—Masz kogoś? Słyszałam od kilku osób, że z kimś się podobno spotykasz-Wywracam oczyma-To ta Yuna? Wróciłeś do niej?

—Nigdy bym do niej nie wrócił. Powtarzałem ci to kilka razy. To nie dziewczyna-Jinnie przytakuje.

—Napijesz się czegoś?-Jest dziwnie miła. Mimo tych kilku uwag z początku jest...w porządku-Nie patrz tak na mnie. Nie mam zamiaru się z tobą kłócić. Kłóciliśmy się już ostatnio. Nie mam siły na więcej. Uwierz mi, nie czuje się na siłach, żeby wydzierać na ciebie mordę- W sumie to wygląda słabo. Jakby się nie wyspała i łapała ją jakaś choroba-Więc?

—Możesz zrobić mi kawy...ale coś się stało? Wyglądasz naprawdę słabo.

—Jestem zmęczona. Hyunjae nie mógł spać w nocy, więc ja też nie spałam-Przytakuje. Myśle, że coś więcej jest na rzeczy, ale nie powinno mnie to obchodzić...

HIGHWAY TO HEAVEN||CHANGJIN||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz