will you be my...

216 5 1
                                    

Od pocałunku z Tajką minęło wiele czasu. Pomiędzy nami panowała dziwna atmosfera. Nie była ona jednak niezręczna czy nie przyjemna. Sama nie mogłam określić, co było pomiędzy nami. Wszystko było tak jak wcześniej, lecz pomiędzy zdaniami można było wyczuć lekki flirt ze strony Lisy. Obydwie bałyśmy się wyznać swoje uczucia.

Siedziałam sama w domu, przeglądając informacje na laptopie. Przeczytałam już każdy możliwy artykuł i nie zostało mi kompletnie nic do roboty. Gdy włączyłam telefon, na tapecie pojawiło się zdjęcie krótkowłosej.

Właśnie.

Wybrałam numer do dziewczyny i nacisnęłam zieloną słuchawkę. Po kilkunastu sygnałach włączyła się poczta głosowa. Westchnęłam i padłam na łóżko, jednak po sekundzie urządzenie zaczęło dzwonić. Ucieszyłam się, lecz mój uśmiech zniknął gdy zobaczyłam, kto dzwonił.

-Namjoon? - powiedziałam sama do siebie i odebrałam. - Halo?

-Rosie? Nie jesteś w szpitalu? - spytał. Zdziwiłam się na pytanie bruneta.

-Zaraz... Jakim szpitalu?

-No Lisa tu jest. - przestraszyłam się potwornie.

-Co?! Lisa?! - poczułam, jak bicie mojego serca wzrasta.

-Byłem u niej przed chwilą. Jest w sali 125 na drugim piętrze. Mówię ci, żebyś nie musiała się pytać. - odparł ze spokojem chłopak.

-Zaraz tam będę. - rozłączyłam się i od razu wybrałam numer po przejazd. - Halo? Potrzebuję taksówkę na teraz. Ulica XXX. Dziękuję.

Z szybkim oddechem zerwałam się z łóżka i zabrałam wszystko, co potrzebne. Wybiegłam z mieszkania, najszybciej jak potrafiłam. Wyszłam z budynku i wypatrywałam auta.

-Błagam, pospieszcie się szybciej. - przeklinałam w myślach, aż przede mną nie stanął mały żółty samochód. Szybko do niego wsiadłam. - Do szpitala jak najszybciej proszę.

-Jasne.

Droga na szczęście minęła szybko dzięki wyrozumiałemu kierowcy.

-Ile się należy? - zapytałam, wyciągając portfel.

-Proszę iść, zdrowie jest ważniejsze. Zapłaci pani następnym razem.

Społeczeństwo potrzebuje więcej takich ludzi.

-Dziękuję, odwdzięczę się kiedyś. - odparłam i wyszłam z pojazdu.

-123, 124, 125! - delikatnie otworzyłam drzwi od sali i ujrzałam szczupłą sylwetkę dziewczyny siedzącą na łóżku w dużych, białych ciuchach. - Lisa!

Najszybciej jak mogłam, podbiegłam do Lisy i mocno ją przytuliłam. Chciałabym ją mieć na zawsze.

-Gnieciesz mi rękę. - odskoczyłam od dziewczyny i zauważyłam, że jej całą ręka jest w gipsie.

-Matko święta, nie rób mi tak więcej! Masz mi mówić takie rzeczy. Mało co zawału nie dostałam przez ciebie! - krzyczałam, a łzy ponownie napłynęły do moich oczu. Krótkowłosa niespodziewanie wstała i pocałowała mnie czule w czoło.

-Nie chciałam cię martwić. Kto ci powiedział? - uśmiechnęła się.

Proszę, uśmiechaj się tak więcej.

-Nie chciałaś mnie martwić?! Wyobraź sobie, że zostałam przejechana przez tira i umieram, a nikt ci o tym nie mówi. Zresztą powiedział mi Namjoon. - krzyknęłam i zrobiłam minę obrażonego dzieciaka, krzyżując ręce.

-Mówiłam mu, żeby ci nie wygadał. - parsknęła.

-Aha?! Czyli ja miałam się nie dowiedzieć? - oburzyłam się ponownie.

-Wyglądasz zabawnie gdy jesteś zła. - zachichotała.

-Lisaaa! Dlaczego ty teraz sobie żartujesz?! - walnęłam ją delikatnie w ramię i odwróciłam wzrok.

-Od teraz będę ci wszystko mówić, zgoda? - spojrzała głęboko w moje oczy. Spoglądałam raz w jej tęczówki, a raz na jej usta. Złożyłam na nich delikatny i spragniony pocałunek.

Tęskniłam za tym dotykiem.

-Przynieść ci jakieś ciuchy? - zmieniając temat, zmierzyłam wzrokiem ubiór dziewczyny. Krótkowłosa zachichotała.

-Rodzice dosłownie przed chwilą mi je przywieźli. - chciała podnieść torbę z fotela, lecz jedyne co udało się jej zrobić to syknąć z bólu.

-Boli mocno? - od razu podeszłam do Tajki i zabrałam ciężar z jej rąk.

-Trochę.

-Pomogę ci. - zaniosłam torbę za kurtynę i pomogłam przebrać się Lisie.

Odpięłam guziki od jej szpitalnej koszuli i ujrzałam jej posiniaczone plecy. Miałam w tej chwili ochotę zabić tego, który zranił moją Lisę.

-Aż tak źle? - zapytała, gdy od kilku sekund nie wykonywałam żadnych ruchów. Nie odpowiedziałam na jej pytanie, tylko delikatnie pocałowałam jej gładkie ramię. Tajka odwróciła się do mnie i zamknęła w szczelnym uścisku. Pozwoliłam sobie na chwilę zostać w jej ramionach.

-Musimy porozmawiać. - oznajmiłam. Lisa pokiwała głową. - No już. - uwolniłam się z uścisku i pomogłam ubrać dziewczynie luźny T-shirt i spodenki.

Usiadłam obok Lisy na niewygodnym łóżku. Minęła chwila, zanim któraś z nas dała radę coś z siebie wydusić. Ciemnowłosa jak zwykle była pierwsza.

-Nie chcę tego dalej tak ciągnąć Rosie. - westchnęła. - Nie będę owijać w bawełnę. Rosie, podobasz mi się już od dłuższego czasu. Kocham cię różyczko. - spuściła głowę, po czym spojrzała prosto w moje oczy.

-Ja ciebie też kocham. Bardzo, nawet nie potrafię powiedzieć jak. - krótkowłosa na moje słowa chwyciła mój gorący policzek, a następnie wtopiła swoje miękkie wargi w moje, tworząc przy tym czuły i namiętny pocałunek. Pocałowała mnie, jakbym miała jej zaraz uciec. Z troską i ukrywaną przez cały czas miłością, którą chciała mnie obdarzyć już wcześniej. Nie potrafię obrać w słowa tego co właśnie czuje moje wnętrze. Rozpływa się przez chociaż jeden delikatny dotyk Tajki.

-Zatem Roseanne Park Chaeyoung, czy zechciałabyś zostać moją dziewczyną? - szeroko się uśmiechnęłam, słuchając dziewczyny.

-Głupie zadajesz pytania. Jasne, że tak. - zaśmiałam się ze szczęścia i wpadłam ponownie w ramiona Lisy.

-Będziemy na zawsze razem jak gwiazdy w konstelacjach. - rzekła cicho Tajka.

love me like... | chaelisaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz