bonus - red alarm

211 8 3
                                    

Rano obudziły mnie poranne promienie słońca dochodzące przez okno. Ziewając, przetarłam oczy i spojrzałam na smacznie śpiącą obok mnie Lisę. Odchyliłam kosmyk włosów z jej twarzy i ucałowałam jej ciepłe czoło. Dziewczyna wymruczała niezrozumiane słowa pod nosem i lekko rozchyliła powieki.

-Dzień dobry skarbie. - wtuliłam się we włosy Lisy, lecz odpowiedziała mi głośnym jęknięciem. Gwałtownie wstała i pobiegła do łazienki. Ruszyłam za nią. Zamknęła drzwi centralnie przede mną. - Wszystko w porządku?

-KURWA! - krzyknęła głośno po minucie.

-Co się stało?! - spytałam, jednak nie dostałam żadnej odpowiedzi. Po pewnym czasie ciemnowłosa chaotycznie wyskoczyła z łazienki, przez co oberwałam drzwiami w czoło. Syknęłam i przetarłam dłonią po bolącym miejscu. W tym czasie dziewczyna pobiegła z powrotem do sypialni i rzuciła się na łóżko, warcząc w białą poduszkę. - K-Kochanie? - powoli zbliżałam się do swojej partnerki. Usiadłam przy łóżku i załapałam dłoń Tajki. Ścisnęła ją tak mocno, że każdy palec mi strzyknął. Wyrwałam kończynę i cicho pisnęłam. Do głowy przyszedł mi najgorszy scenariusz. Chciałam sprawdzić, czy rzeczywistość zgadza się z moimi obawami. - Kocham cię słońce. Pięknie dziś wyglądasz.

-Awww! Też cię kocham skarbie! - tak jak się spodziewałam, dziewczyna momentalnie rzuciła się na moje ramiona. Położyłam ją na łóżku i wyszłam z pokoju.

Wykonałam poranną rutynę i na szybko ubrałam dresy i bluzę. Chwytając portfel, wyszłam z mieszkania. Poszłam do najbliższego marketu, aby wykonać małe zakupy. Do koszyka wrzucałam rzeczy po kolei. Dwie tabliczki czekolady, pięć lizaków, słoik nutelli, cztery paczki chipsów i kilka różnych soków. Zabrałam jeszcze potrzebne składniki na obiad. Skierowałam się do działu z chemią i kosmetykami i zabrałam ze sobą dwie paczki podpasek gdyby zabrakło. Zapłaciłam za wszystko i wróciłam do domu.

-Kochanie? - zdjęłam buty i poszłam sprawdzić, czy krótkowłosa nadal jest w pokoju. Była na łóżku tylko tym razem schowana pod kołdrą. Położyłam przy jej brzegu czekoladę, którą od razu zabrała, jednak nie dostałam żadnego znaku. Wsunęłam pod materiał drugą tabliczkę, ale i tak nic to nie dało. Jedna paczka chipsów — nic. Druga paczka — zero reakcji. Został już tylko kartonik soku. Z nadzieją postawiłam go przy głowie dziewczyny i poczekałam, aż go zabierze. Napój zniknął pod kołdrą, a mi zostało tylko czekać. Po minucie kraniec kołdry się odchylił i ujrzałam zadowoloną i uśmiechniętą Lisę. Całkiem odsunęła nakrycie, dając mi znak, że mam już do niej dostęp. Położyłam się wygodnie obok dziewczyny, zamykając ją w swoich ramionach. Zaplątałam swoje nogi o kończyny Tajki i pocałowałam jej czoło.

-Idę coś zrobić na obiad okej? - uśmiechnęłam się do Lisy, a ta pokiwała głową.

Skierowałam się do kuchni i wyciągnęłam resztę zakupów. Sięgnęłam do szafki po białe podłużne kawałki z ciasta ryżowego i zaczęłam gotować.

Gdy sos bulgotał spokojnie w garnuszku, do kuchni wparowała rozmarzona Lisa.

-Mmmm... Co tak pachnie? - mówiła, tańcząc po pomieszczeniu. Uśmiechnęłam się na widok pogodnej dziewczyny.

-Usiądź. Nałożę ci trochę. - odparłam spokojnie, wyciągając z szafki miskę. Młodsza wykonała moje polecenie i grzecznie czekała na posiłek.

Naprawdę czasem mam wrażenie, że wychowuje dziecko.

Jednak kompletnie mi to nie przeszkadza.

-Ttekobokki! Skąd wiedziałaś, że mam na nie ochotę? - powiedziała, biorąc do rąk pałeczki i łyżkę.

-Gadasz mi o tym za każdym razem jak masz okres, i jeszcze się pytasz? - prychnęłam.

-Nie prawda! - oburzyła się z pełną buzią. Pokręciłam głową, śmiejąc się pod nosem. - Ale teraz ustanawiam nowe zasady.

-Co masz na myśli? - zapytałam.

-Od teraz ty jesteś kucharką. - uśmiechnęła się wrednie.

-Yhm, chciałabyś. - rzekłam z poirytowaniem. - Ale cieszę się, że ci smakuje. Najważniejsze, że się nie zatrułaś. - oznajmiłam, a krótkowłosa mało nie zakrztusiła się daniem.

love me like... | chaelisaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz