Rozdział 24

14 1 0
                                    

Minęło kilka godzin nim się obudziłam. Tuż po tym jak wróciłam do mieszkania, położyłam się w sypialni i tak oglądałam powieki od środka przez dłuższy czas. Dziś miałam ostatni dzień krótkiego urlopu, który dał mi Derek. Na nagie stopy założyłam białe skarpetki ze śnieżynkami. Miały one jeszcze pokazywać czas zimy, który zbliżał się ku końcowi. Z uśmiechem na twarzy przeciągnęłam stare kości. Gdy słyszałam koniec strzelenia kości, podeszłam do gramofonu, który dostałam na urodziny od taty. 

Włączyłam jedną z winylowych płyt, dokładnie tą o której opowiadał mi Ivan. Na to wspomnienie moje kąciki ust powędrowały ku górze. Co prawda dalszy ciąg tamtej sytuacji był fatalny... ja zatrzymałam się na tych miłych opowieściach zielonookiego. Nie powinnam była zagłębiać się w wspomnieniach związanych z tym chłopakiem, ale z dość niewiadomych przyczyn dla mnie, nie potrafiłam przestać. Lubiłam patrzeć na jego cudowny uśmiech i te iskierki w jego oczach. Było czymś naprawdę miłym. 

– Puk Puk! - zawołała radośnie Anderson, która wparowała do mojego mieszkania jak do swojego. – Jak się dziś czujemy? 

Dobrych kilka godzin temu szatynka miała się pojawić, wiedziałam że był to było za sprawą pracy, w ciągu dnia wysłała mi wiadomość, informującą, że Derek trzymał ją w niewoli. Roześmiałam się gdy widziałam jak dodała milion różnych emotek.

Związując włosy w niedbałego koka, posłałam jej wielki uśmiech, ukazując rząd białych zębów. 

– Widzę, że ma ktoś tu dobry humor. 

Nie potrafiąc przestać się uśmiechać, przyglądałam się jej ruchom. Położyła karton pizzy na szklanym stoliku, natomiast ja tanecznym krokiem podeszłam do jednej z szafek kuchennych. Wsłuchując się w melodię z gramofonu, poruszałam kończynami. Wyjęłam dwa szklane naczynia z szafek, a z lodówki pierwszy lepszy napój. 

– Nawet bardziej niż dobrze – podsumowałam.

– Co jest powodem?

Zastygnięłam w miejscu. Spojrzałam na nią z dziwnym przerażeniem w oczach. Nie mogłam jej przecież powiedzieć, że on był powodem. Usta same niemal ułożyły się w wąską linię, a ręce zawinęły wzdłuż ciała. Natomiast jej mowa ciała pokazywała, jakby zupełnie wiedziała o co chodzi.

– Chodzi o Ivana? – zapytała unosząc jedną brew.

– Nie...

– Rose, ostatni raz cieszyłaś się tak samo kiedy miałaś z nim kontakt. – podsumowała, na co przystanęłam bardziej na jedną nogę.

Spuściłam spojrzenie na swoje stopy, na których były błękitne śnieżynki.

– Rozmawiałaś z nim?

– Nie... nie mogłam. – szczerość opuściła moje wargi, a z wnętrza wydostał się smutek.

Chciałam, naprawdę chciałam się do niego odezwać, ale coś sprawiało, że nie mogłam. Nastąpiła chwila, w której wstydziłam się spojrzeć dziewczynie w oczy. Czułam jak jej piwny odcień przeszywał mnie od środka.

Usłyszałam jak powoli zaczęła się zbliżać, jej ciche stawianie kroków obijało mi się o ścianki w uszach. Nie zdążyłam zarejestrować jak szybko znalazła się przede mną, ale na pewno złamała prawa fizyki.

– Wiesz, że nadejdzie chwila w której będziesz musiała z nim porozmawiać? – jej dłonie dotknęły moich ramion, po czym je potarły.

– Kiedy ja nie wiem nawet co mam robić.

– Wszystko wyjdzie w czasie, narazie poukładaj sobie w głowie i idź po wino, bo sokiem pomarańczowym to długo się nie nacieszysz. – roześmiała, się na co delikatnie się uśmiechnęłam.

Rozlane WinoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz