Rozdział 33

5 1 0
                                    

Kwietniowy poranek zapowiedział się przyjemnym ciepłym wiatrem, który sprawiał, że od razu chciało się żyć. Siedziałam w firmie nad nowymi projektami Dereka. Zlecił abym ponownie naniosła poprawki, ewentualnie pozmieniała kilka drobiazgów. Na biurku stała prawie świeżo zaparzona kawa, której aromat pobudzał do działania. Olivia miała pojawić się się u mnie w porę obiadową, czekała zawzięcie aż jej wszystko opowiem. Po krótkich moich wiadomościach wybuchała niecierpliwością, co mnie śmieszyło a jednocześnie przerażało. Nie mniej jednak to dziś miałam przekazać Olivii, że chciałam po pracy powiedzieć Ivanowi o tym co czułam do niego.

Musiałam wiedzieć na czym stałam. Co prawda wiedziałam, a jednoznaczne czyny Ivana to potwierdzały, ale wolałam mieć sprawę jasno postawioną. Dzisiejszego wieczora miał po mnie przyjść i również ze mną porozmawiać. Tak oznajmił mi kilka chwil przed tym jak rozłączyliśmy się w firmie. Nie brzmiał wtedy na zmartwionego ani złego. Brzmiał zwyczajnie co utwierdziło mnie jeszcze bardziej w fakcie, że nie miałam się o co martwić.

Wibracje telefonu w mojej torebce oderwały mnie od pracy przy komputerze. Z ciekawości i dziwnego wrażenia, sięgnęłam po rządzenie. Gdy w dłoni miałam chłodny przedmiot, uruchomiłam go. Moim oczom ukazały się dwie wiadomości od brata:

Izaak: Przepraszam, byłem zły. Moje wesele miało wyglądać zupełnie inaczej.

Izaak: Wcale nie myślę, że przynosisz nieszczęście.

Wiadomości od brata sprawiły, że poczułam się lepiej. Co prawda miałam ogromną nadzieję, że tak nie myślał o mnie. Kiedy dostałam potwierdzenie, kamień spadł mi z serca. Delikatnie uniosłam jeden kącik ust, po czym odpisałam.

Rose: Nie żywię urazy.

Nie minęła chwila, a mój brat się odezwał.

Izaak: Cieszę się. Widzimy się 17 kwietnia? 

Rose: Oczywiście, są urodziny mamy. 

Izaak: Tak, zaprosiła już kilka osób. W tym ciebie. 

Uśmiechnęłam się słabo, po czym zablokowałam telefon. Nie potrafiłam opisać rozpierającego mnie szczęścia. Poczułam cholerne wielką ulgę kiedy mój brat się odezwał. Nie widziałam go w roli obrażonego do grobowej deski. 

*

– Rozmawialiście już? – zapytała wyraźnie ciekawa.

– Mamy zobaczyć się gdy skończę zamianę. – sprostowałam.

Czułam jak moja noga nerwowo podskakiwała kiedy jadłam ciastko. Stres, który gromadzi lesie coraz bardziej w moim ciele nie dawał mi spokoju, chociażby na chwilę. Dłonie delikatnie mi drżały, a umysł panował na wyższych obrotach odkąd wstałam. Przez większość nocy nie spałam, ponieważ układałam w jakiej kolejności chciałam załatwić sprawę.

* Powiedzieć mu o uczuciach,

* Zapytać co o tym sądzi,

* Cieszyć się naszą przyszłością.

Trzy punkty, które musiałam zrealizować, czekały aż niewidzialnym długopisem napiszę tuż obok zdania x, jako zaliczone.

– Ah no tak...

Posłała mi uśmiech. I jej spojrzenie, które wydawało się być inne od wszystkich. Takie wspierające i... i tak mi nie znane. Nie potrafiłam określić dokładnie co chciała mi przez to powiedzieć. Nie potrafiłam w żadnym stopniu jej rozgryźć.

W moim brzuchu rozgrywała się pieprzona walka między żołądkiem a bólem, które oba mi doświadczały. Nie umiałam się skupić na czymkolwiek. Wzrokiem zaczęłam błądzić najprawdopodobniej po wszystkich przedmiotach znajdujących się w tym pomieszczeniu. Nawet dopatrzyłam się składu ściany, nie wiedziałam że miała w sob...

Rozlane WinoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz