Rozdział 19

12 0 0
                                    

Myślałam, że to zakończy się w perfidnie cichy sposób, ale ku mojemu zdziwieniu, było zupełnie inaczej. Podobnie jak teraz kiedy widziałam przebłyski dużej ilości świateł czy przeróżnych dźwięków. Mnóstwo ludzi i ich rozmów, jakiegoś gadania z radia czy ciągłych kłótni. 

Z trudem widziałam wszystko co się działo, nie czułam nic prócz pieprzonego bólu po zadanej ranie. Starałam się za wszelką cenę, dostrzec czy doszłam tam gdzie miała zamiar. I udało się. Przeszłam przez przesuwne drzwi do miejskiego szpitala i nagła ilość pierdolonego światła się zwiększyła. Rozmowy przybrały na sile podobnie jak ból, z którego wciąż sączyła się krew. A ten zapach? Do obrzygania. 

Naprzeciwko wielkich drzwi była recepcja. Kłótnia, która miała miejsce przy blacie, ucichła. Zmarszczyłam brwi i opadłam na kolana. Wydałam z siebie cichy jęk, przypominający krzyk. 

– Co się Pani stało? – zapytała jedna z pielęgniarek.

– Ja... – Nie dokończyłam kiedy pokazałam jej zakrwawioną dłoń. 

Zawołała kolejną, która przybiegła szybciej niż myślałam. Obie pracujące, podniosły mnie i usadziły na wózku. Ból brzucha nie dawał za wygraną, a przez to nie byłam nawet w stanie zrozumieć o czym one zawzięcie dyskutowały. Wszystko wydawało się jak przez mgłę. Widziałam jak na ścianach zmieniały się stale blaszki informacyjne o sali. Było ich mnóstwo, ani jednej nie zapamiętałam. 

Przejechałam przez jakieś wielkie drzwi wielkie drzwi. Pojawiłam się w sali. Myślałam, że światła specjalnie były nakierowane na mnie i próbowały wykończyć mnie do ostatniej kropli. Ale ja się nie dawałam, ja jeszcze musiałam tyle osób zobaczyć. Olivie, mamę, tatę... Ivana. 

Poczułam czyjeś dłonie, które trzymały mnie pod ramionami, czułam się jak bym latała, ale dotykając podłoża. Poczułam pod sobą miękkie materiały. Byłam w domu? Gdzie mama z tatą? A Olivia? Odwiedzała mnie, a jej nie słyszałam. 

– Dziewczyna jest dźgnięta... – powiedziała jedna z przełożonych. 

– W porządku. – Odpowiedział męski głos, którego jeszcze nie słyszałam. – Dzień dobry, jestem doktor Jaden Vallise. 

Jego głos spowodował mocne dreszcze przeszywające mnie całą. Chciałam już odpowiedzieć na jego pytanie, natomiast dziwne urządzenie oślepiło mnie na nie mniej niż kilka sekund. 

– Powiedz jak się nazywasz? Pamiętasz może co się stało? – schował świecidełko do kieszeni, w zamian za co zaczął badać dłońmi miejsce ukłucia. 

Syknęłam, gdy poczułam mocniejszy nacisk z jego strony. 

– Rose... nazywam się Rose i szłam do domu, spotkać się. – zaczęłam ledwo łapiąc oddech. – Mój były partner, dźgnął mnie na ulicy. 

– Przyszykuj sale, konieczne będzie szycie. – zwrócił się ciszej do pielęgniarki, która stale przy nas stała. 

Wtedy nastała cisza z obu stron. Czułam wibracje w kieszeni, wiedziałam, że ktoś dzwonił. Nie miałam siły odebrać, nie miałam siły na nic. Wiedziałam, że dzwonił Ivan albo Olivia. Musiałam odebrać. Starałam się poruszyć palcami, ale stawały się coraz bardziej drętwe i obolałe. Nie mogłam sięgnąć ręką, kieszeni. 

Musieli wiedzieć co się stało...

Poczułam jak się ruszyłam w miejscu. Przede mną była pielęgniarka, która ciągnęła łóżko, na którym leżałam jak i widziałam samego Doktora idącego tuz za mną. Trzymał coś w dłoni, coś co odbijało światło. Lampy na suficie zmieniały się z sekundy na sekundę, i tak migały w kółko sprawiając, że irytowałam się jeszcze bardziej. 

Rozlane WinoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz