Rozdział 36

6 1 0
                                    

Wszystko sprawiało mi ból, każde poruszenie kończynami, chociażby każda najdrobniejsza myśl sprawiała, że zaczynała boleć mnie głowa. Skronie nie pozwalały mi na normalne skupienie, a oczy? Oczy były tak ociężałe, że nie potrafiłam nawet unieść powiek. Ponawał tu chłód, ogromny i uciążliwy. Mnie całej było zimno, czułam delikatne dreszcze, które moje ciało było w stanie jeszcze coś powiedzieć. Choć mimo, że nawet skóra sprawiała ból nie znałam przyczyny. Ale wiedziałam że nie było to nic dobrego.

Uchyliłam powieki, starałam się wyostrzyć spojrzenie ale nim to zrobiłam, wszystko było rozmazane. Nie wiem ile minęło chwil nim zaczynałam dostrzegać szczegóły. Rozejrzałam się słabo po pomieszczeniu. Moja głowa byka zbyt obciążała abym mogła robić nią swobodne ruchy. Spojrzałam przed siebie. Znajdywałam się w ogromnym pomieszczeniu, opuszczonym pomieszczeniu. Wnętrze wypełnione było ogromną ilością okien. Wszystkie były brudne i połowa była stłuczona albo miała na sobie jakieś grafiti zrobione sprejem.

Podłoże było cholernie zimne. Stał na betonie, najprawdopodobniej. Podłoga była mokra w niektórych miejscach. Echem od ścian odbijał się dźwięk opadających kropel. Nie wiedziałam skąd, nie wiedziałam gdzie, ale dość głośno aby wiedzieć że że wszystkich stron. Przez brudne okna nie byłam w stanie dojrzeć czy był dzień czy może noc. Obrzydliwy mrok panował wokół mnie, a ja nawet nie miał pojęcia gdzie się znajdywałam. Delikatne promienie wpadające przez wybite szkło sprawiały, że dało się dostrzec co nieco tutaj.

Nie pamiętałam nic, głowa mi pulsowała a wapnienia jakby wyparowały. Cały czas rozglądałam się po pomieszczeniu, w którym dostrzegłam kilka starych skrzyni i szafek. Było nawet auto naprzeciw mnie pod ścianą, parę metrów dalej. Z trzy metry ode mnie stał stolik, na którym było kilka rzeczy. Jedyne co dostrzegłam spośród przedmiotów to zgaszona lampka. Po dłuższych namyśleniu przestałam się zastanawiać, a może nie potrafiłam wyjaśnić co tak naprawdę się działo. Nie potrafiłam odróżnić czy to znajdywałam się w śnie, a może w rzeczywistości.

Jednak wszystko wydawało się zbyt realne na sen oraz zbyt realne jak na rzeczywistość.
 
Chciałam poruszyć kończynami, ale ale byłam zbyt słaba ale zrobić duże ruchu. W zamian za minimalny ruch usłyszałam szelest łańcuchów. Spojrzałam w tamtym kierunku z przerażeniem, dostrzegłam że byłam do nich przywiązana. Po obu stronach mojej głowy, nieco wyżej nade mną były przymocowane łańcuchy, do których przywiązane były moje ręce. Metal zaczynał parzyć moją skórę z zimna.

Błysnęło światło, dokładnie z miejsca przede mną gdzie stała lampka. Zamknęłam z niesmakiem oczy, gdyż światło raziło moje tęczówki z niewiarygodną siłą. Usłyszałam szelest i skrzypienie. Ktoś właśnie usiadł na krześle. Nie mogłam tam spojrzeć, tak cholernie raziło mnie światło.

Zawiesiłam głowę, tak że mogłam w stanie spojrzeć tylko na podłogę. Ponownie uchyliłam powieki, a zamian za co pożałowałam bardziej niż myślałam. Przyglądałam się samej sobie. Byłam prawie naga. Jedyne co miałam na sobie to czarną bieliznę. Stałam boso na lodowatej wręcz powierzchni. Byłam przerażona ale bez sił. Poczułam jak moje włoski zjeżyły się na całym ciele, a chłód muskał je drażniąc mnie samą.

– Wciąż jesteś tak samo głupia. – zaszydził ktoś przede mną.

Ten głos przeszył moje uszy na wylot. Głos, którego pamiętać nie chciałam, powrócił. I miał mnie.

– Nic się nie zmieniłaś... no może wyładniałaś ale nic po za tym.

Prychnął. Prócz bólu fizycznego nie czułam nic z braku emocji. Gdy tęczówki przyzwyczaiły się do światła skierowanego wprost na mnie, wtedy byłam w stanie spojrzeć na oprawce. Choć nie widziałam twarzy, widziałam kim był. Uczucie zniesmaczenia ponownie przeszyło moje ciało.

Rozlane WinoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz