Rozdział 34

6 1 0
                                    

Minęło kilka dnia, a miałam wrażenie jakby minęły co najmniej trzy wieki. Czas zaczynał się coraz bardziej dłużyć, a nie potrafiłam pozostać chociażby na moment sama ze sobą. Moje myśli zaczynały mnie od środka zjadać. Tak bardzo chciałam poznać powód. Nie potrafiłam się pogodzić z sytuacją, która niedawno nastąpiła.

Od tych wszystkich wolnych dni, nie umiałam sobie poradzić. W większości moich dni polegały na spędzaniu czasu z Olivią. Nie tylko zapewniała mi brak jego obecności, ale i nadrabiałyśmy czas, którego miałyśmy tak mało. Miała dzisiaj do mnie wpaść pod wieczór. Wyczekiwałam jej z niecierpliwością. 

– A u was co słychać? Jak Izaak?

– Naprawdę dobrze kochanie. – odpowiedziała z radością. 

W słuchawce słyszałam jedynie odbijanie garnków i jakieś narzekania Izaaka. 

– Świetnie, tata jak tam?

Zapytałam i choć nie siedziałam tuż obok niej, byłam w stanie wyczuć jak się spięła. Zaniemówiła, a ja wiedziałam już, że coś działo się nie tak. Jeszcze niedawni jak byłam w rodzinnym mieście, to z tatą było wszystko w porządku. Dlaczego więc się spięła?

– Coraz gorzej.

Zmarszczyłam brwi. Zmartwiony ton kobiety powiedział mi, że przychodzi coś złego. Bałam się, że z tatą dzieje się coś niedobrego. 

– Dlaczego? – ciszej zapytałam choć sama byłam w mieszkaniu.

– Coraz słabiej się czuje, firma ma przejść niedługo na Izaaka. 

Podświadomie coś mi nie pasowało w tym wszystkim...

– Jest wielkie podejrzenie, że z nadmiaru wysiłku może dostać zawał.

Moje dłonie mimowolnie zakryły mi usta. Wiadomość o ciężkim stanie zdrowia taty, sprawiła, że mój żołądek ścisnął się boleśnie, a następnie zrobił kilka fikołków. Było mi niedobrze, tak bardzo nie dobrze. Matthew od zawsze był osobą najważniejszą w życiu, mama również, ale to tata... W moich oczach pojawiły się łzy, ale żadna z nich nie spłynęła. 

– Kochanie jesteś tam? 

– Yhm... tak tak – zmusiłam się do odezwania. 

– Wiesz przec...

Nie było jej dane dokończyć, gdyż usłyszałam pukanie do drzwi. Zapewne ona również je usłyszała ponieważ ucichła. 

– Mamo, oddzwonię później. – rozłączyłam się nim cokolwiek więcej mogła powiedzieć. 

Z tatą było źle. 

Podeszłam szybszym krokiem do brązowego drewna i otworzyłam, dobrze wiedząc kto za nimi był. Wesołe, jednak smutne twarze dobiegły moje spojrzenie. Przede mną stała Olivia z drobnym uśmiechem i winem w dłoniach, a tuż za nią stał Derek. Klasycznie z pudełkiem pizzy. Zaprosiłam ich do środka, a razem udaliśmy się w stronę kuchni.

Cieszyłam się, że nie zostałam z niczym sama. Że miałam przy sobie osoby, na których polegać mogłam. Na nim też mogłam, ale musiał iść. Mimo to zawzięcie jakoś musiałam zaakceptować jego decyzję. Jeśli tak miało być, to chciałam aby był szczęśliwy.

Nawet jeśli musiał być beze mnie.

Westelm zagościł u mnie po raz pierwszy, toteż rozglądał się po całym wnętrzu. Rejestrował kolory, ustawienie mebli czy jakieś dekoracje. Po prostu przyglądał się wszystkiemu w czasie gdy ja i Olivia stałyśmy już w kuchni.

Wszyscy byli ubrani w dość luźne ubrania. Miałam na sobie spodnie dresowe i swoją za dużą koszulkę. Kilka ubrań Ivana walało się po moim mieszkaniu i mogłam założyć tę jego koszulkę, ale wiedziałam że jeśli musiałam nauczyć się żyć narazie bez niego... Nie mogłam nosić ani robić nic z jego rzeczami.

Olivia była podobnie ubrana, równiku ją tylko kolory. Włosy miała upięte w luźnego koka, co dodawało jej atrakcyjności. Bursztynowy kolor oczu świecił jaśniej niż zazwyczaj. I pewnie doszukiwałabym się powodu, ale dziś nie miałam na to absolutnie siły. Mimo to iskra w jej oczach intrygowała mnie.

Wzięłam trzy kieliszki w jedną dłoń oraz trzy talerze w drugą. Każdy miał własne naczynie dla siebie wraz ze sztućcami gdyby ktoś potrzebował. Mimo to, że Derek był pierwszy raz w moim mieszkaniu, wiedziałam że nie potrzebował widelca czy noża do pochłonięcia jego ulubionego jedzenia. W firmie zawsze zachowywał się przy mnie komfortowo co pokazywało, że faktycznie tak się czuł. Delikatnie się uśmiechnęłam.

Z całym pakunkiem udaliśmy się do salonu, gdzie Derek już wesoło czekał na nas na kanapie przeglądając coś w telewizorze. Olivia posłała mu mordercze spojrzenie mówiące "zachowuj się". Lecz ten nic sobie z tego nie robił. Zaśmiałam się po czym dołączyłam do siedzących. Na ekranie pojawiły się charakterystyczne napisy, mówiące, że mężczyzna wybrał horror. Nie miałam nic przeciwko. Może nutka adrenaliny powinna się przydać?

Nie potrafiłam przestać myśleć o tym co powiedziała mama. Moje skupienie wyfrunęło gdzieś daleko. Nie rejestrowałam co działo się wokół mnie. Słyszałam tylko słowa rodzicielki, która mówiła o stanie taty. On musiał teraz odpoczywać. Musiał wrócić do normalnego zdrowia. Nie było innego wyjścia.

Na zewnątrz było ciemno, dość ciemno abym była w stanie określić że godzina była późna. Spojrzałam na zegarek telefon, kilka minut po dwudziestej trzeciej. I żadnego powiadomienia od niego. Ale to nic, liczyłam na zbyt wiele, prawda?

Moje oczy stawały się cięższe, coraz bardziej i bardziej. Czułam cholerne zmęczenie, które nie dawało mi spokój. Nie mogłam iść spać. Starałam się skupić uwagę na filmie, na wszystkim byle nie myśleć o nim, o tacie, o rodzinie o moim pierdolonym życie.

Później nie widziałam nic prócz ciemności. Dźwięki ustały.

*

Poczułam jak moje ciało się wzdrygnęło. Coś mną wstrząsnęło. Szeroko otworzyłam oczy. Byłam w swoim mieszkaniu. Oddychałam szybko i nierówno. Czułam jak moje serce waliło o klatkę piersiową. Kurwa. Przetarłam dłonią czoło, było ono spocone. Kark i plecy również. Kiedy po chwili przyswajałam do siebie coraz więcej wiadomości, uświadomiłam sobie że śniłam. Odetchnęłam głęboko i starałam się o uspokojenie.

Przetarłam zmęczone oczy dłonią, po czymś stałam z łóżka. Czułam to dobrze znane mi pieczenie w gardle. Zakręciło mi się w głowie. Zmarszczyłam brwi, było mi nie dobrze. Miałam wrażenie, że całą swoją kolację miałam zaraz zwrócić na podłogę. Musiałam się złapać blatu kuchennego, który robił za aneks kuchenny. Lewą dłoń przystawiłam do czoła. Boże tak strasznie mi się kręciło w głowie.

Słysząc wciąż grający telewizor, zerknęłam w tamtym kierunku. Sprzęt oświetlał pomieszczenie, a moim oczom ukazała się śpiąca para, która przytulała się jakby w życiu nikogo nie dotykali. Były jednością. Ten widok złapał mnie bardzo za serce, ale musiałam przywyknąć. Teraz miał być inny czas.

Nalewając sobie do czystej szklanki wody, za jednym pociągnięciem wypiłam całą zawartość. Zrobiłam tak jeszcze kilka razy, aż w końcu pieczenie się zmniejszyło. Westchnęłam i przymknęłam oczy. Odłożyłam szklankę do zlewu i wróciłam z powrotem na łóżko.

Już miałam ponownie powrócić do snu, jednak mój telefon niespodziewanie się błysnął. Sięgnęłam powoli bo komórkę i zerknęłam na godzinę. Za dwie minut była druga, ale nie to przykuło moją uwagę. Spojrzałam na powiadomienie.

Ivan: musimy porozmawiać.

Prychnęłam cicho pod nosem, tak aby nie obudzić pozostałych. Usiadłam w przytulnym zakątku kanapy po czym podkuliłam nogi. Przykryłam się miękkim kocem, po czym wygodniej ułożyłam głowę na poduszce. Ponownie chciałam iść spać, ale telefon ponownie się włączył. Gdy ujrzałam powiadomienie, westchnęłam ciężko. 

Ivan: Uważaj na siebie. 

Nie ukrywałam, że się uśmiechnęłam, ale stłumiłam to tak szybko jak tylko mogłam. Wyłączając telefon całkowicie, zamknęłam oczy.

***

Mały Agent

Rozlane WinoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz