- Izabella skarbie, śniadanie...- Sam "radiowy", głęboki głos Ivana tworzył dramatyczne tło dla jego gangsterskiej, mrocznej i pozbawionej skrupułów osobowości. Gdy tylko zaczynał mówić, było wiadomo, że to ktoś, z kim nie należy się spoufalać. Za to moje imię zawsze wychodziło z jego ust dość aksamitnie. Brzmiało wyjątkowo dostojnie i emanowało czymś, co powodowało, że miękło mi nie tylko serce, ale też kolana i rozum... Był to dźwięk dobrze nastrojonego, wibrującego instrumentu, który w trakcie koncertu przebijał się ponad inne instrumenty i czułeś go aż w żołądku.
Pełne wargi delikatnie niczym motyle muskały moje policzki i czoło, a ja napawawałam się pieszczotami, z którymi moje ciało nie miało do czynienia od bardzo dawna. Nie jedna kobieta zapłaciła by krocie, żeby mieć usta takie jak on. Ivan wydawał się być dla mnie taki dobry, co tylko wzmagało moj niepokój. Zastanawiałam się bowiem, kiedy ta mydlana bańka pęknie i przyjdzie mi zmierzyć się z jego prawdziwym obliczem... Uniosłam powieki. Z uwagą obserwowały mnie bystre, błyszczące szare oczy. Ciepłe i wesołe, zupełnie inne niż te, które z niepokojem wpatrywały się we mnie podczas naszej wczorajszej kłótni. A raczej mojego ataku agresji. W trakcie snu, chyba mimowolnie wtuliłam się w niego, bo teraz był zbyt blisko, co niweczyło moj plan wyłączenia z tej umowy jakichkolwiek uczuć. Nie chciałam się w nim zakochać, to jedynie głupi romans... Przeczesałam palcami rozczochrane włosy, ziewnęłam i przeciągnęłam się, żeby uwolnić z jego uścisku.
Ivan świdrował mnie głodnym spojrzeniem. W przeszłości przyglądał się mi w ten sposób wielokrotnie, jednak wtedy należałam do innego mężczyzny. Byłam zakazanym owocem, więc mnie pragnął. Myślałam, że ten stan mu minie. A jednak wciąż mnie pożądał, widziałam to... Nagle gwałtownie chwycił moją rękę.
- Eta ja sdzielal?! Prasti, malyszka!*
Z niepokojem przyglądał się mojemu ciału. Nadgarstki i przedramiona zdobiły ogromne, fioletowo-żółte siniaki, na których w ramach przeprosin składał delikatne pocałunki.
- To nic, mam wrażliwą skórę... Zjem tutaj, nie mam w co się ubrać.- zmieniłam szybko temat. Oczywiście nie zamierzałam nic jeść, bo nie byłam w stanie niczego przełknąć, ale nie chciałam zaczynać dnia od kolejnej kłótni z nim.
- Nina kupiła wczoraj trochę rzeczy dla ciebie. Powinny być w salonie... Serdce majo, ja nie znał, szto ja sżał tebya tak silna*... - złożył kilka kolejnych pocałunków na moich rękach- Straciłem nad sobą panowanie... Przepraszam - w jego oczach widziałam wyrzuty sumienia i... Troskę?
- Nie pierwszy raz, nie przejmuj się. Ukryję to.- zabrałam rękę. - stwierdziłam. Takie siniaki były dla mnie normą, w poprzednim małżeństwie.
- Isabella... - tym razem jego głos przepełniony był bólem. Jakby zdał sobie sprawę z tego, że Dante stosował wobec mnie przemoc tyle razy, że w końcu zdołałam przyzwyczaić się do tego i uznałam to za element naszego życia. Nic nadzwyczajnego. Prawda była taka, że nigdy nie powinno tak być...
Przełknęłam głośno ślinę. Faktycznie, wiele razy wychodziłam z łóżka posiniaczona. Dante nie należał do delikatnych mężczyzn. Przerąbane to życie...
Doceniałam, że Ivan do niczego mnie wczoraj nie zmusił, nie ukarał za agresję wobec niego. Pod moim ex-mężem leżałabym od razu, Balsecchi nie żałowałby sobie niczego... Przez mężczyzn mafijnego świata czułam się jak marionetka, chochoł, pod którego powierzchnią czaiła się jedynie pustka. Byłam niczym więcej, jak wydmuszką i ozdobą domu gangstera, a posiadanie własnego zdania mściło się na mnie wielokrotnie, w bardzo bolesny sposób... Wyszłam spod kołdry i ruszyłam do łazienki, czując jak Ivan odprowadza mnie wzrokiem. Tam, w dyskrecji przeżywałam swoje piekło. Utknęłam w spirali wczorajszych wspomnień. Marina była tu, dowiedziała się, że Ivan ma kochankę, jest córką kogoś bardziej niebezpiecznego niż jej mąż i ma moje dziecko. Środek uspokajający musiał nadal działać, bo inaczej dawno umierałabym już na podłodze. Opłukałam twarz i doprowadziłam się do porządku.
CZYTASZ
Ivan / w trakcie korekty/
RomanceCień wątpliwości zalęgł się w mojej głowie. - Co teraz będzie? - wyszeptałam, ale odpowiedź zaginęła w mroku jego szarego spojrzenia. Ivan Grigorovich Borysew, człowiek, który budził jednocześnie moje pożądanie i strach, stał się nieoczekiwanie cz...