- Jasna cholera! - wrzasnęłam wściekle, rzucając pismo z sanepidu na stół. Tym razem nie pasowały im drewniane blaty. Blaty cholera jasna! Sklep z włoskimi smakołykami jakoś prosperował, ale nie mogłam otworzyć cukierni, bo najpierw lada chłodnicza miała niewłaściwe parametry, potem oświetlenie było za słabe, a teraz czas na blaty. Właściwie sklep nie był w planach, ale skoro nie mogłam sprzedawać wypieków, a płaciłam za lokal i to nie mało, to musiałam znaleźć alternatywę. Fakt, że sklep nie przynosił takich zysków, jakie oczekiwałam, ale zawsze coś się zwracało. Do tego koszty transportu z Włoch... Same produkty nie są drogie... Alberto mi pomógł. Chociaż nie jestem pewna, czy słowo pomoc jest tutaj na miejscu. Orli nos po prostu wsadził biednego właściciela najlepszego sklepu z lokalnymi produktami do swojego samolotu i bez słowa wyjaśnienia przeleciał z nim pół Europy. Facet gdy dowiedział się, że chodzi o handel i wróci do swojej żony cały i zdrowy, z radości zobowiązał się sprzedawać mi swoje najlepsze produkty po cenie minimalnej. Nalegałam na większe kwoty, nie zamierzałam kontynuować przestępczej działalności mojego męża, jednak staruszek Marcello był nieugięty.
- Iza, coś się stało? - zaalarmowana moim krzykiem Ania wyjrzała z pokoju Adriana. Zostałyśmy prawdziwymi przyjaciółkami. Zatrudnienie jej, to była najlepsza decyzja w moim życiu. I chociaż płacę jej grosze, to niedługo nie będę mogła sobie nawet na to pozwolić. Dwa miesiące wynajmu lokalu handlowego w centrum Wrocławia i sprowadzanie towarów z Włoch kosztuje krocie. To nie tak miało być. Polska biurokracja mnie dobijała. Westchnęłam do siebie. Musiałam jej powiedzieć.
- Obawiam się, że muszę wynająć ten apartament, albo go sprzedać. Sanepid znów nie wydał mi pozwolenia na uruchomienie cukierni, a sklep pokrywa jedynie część wydatków. Tak naprawdę od początku dopłacam do interesu i jeżeli cukiernia nie ruszy, za kilka miesięcy nie będzie mnie już na nic stać. Prawdopodobnie będę zmuszona zrezygnować też z twoich usług, żeby jakoś dopiąć swego i ruszyć z biznesem pełną parą... Przewidziałam, że będę dopłacała do biznesu na początku, ale wszystko rozwleka się w czasie, a ja muszę zapewnić synowi byt. Poszukam żłobka, może gdzieś go przyjmą, nawet na kilka godzin dziennie...
- Oszalałaś?!- zdziwiło mnie, że krzyknęła.- Wiesz, że nie potrzebuję pieniędzy i chętnie będę zajmować się Adrianem nawet za darmo! Moi rodzice mnie utrzymują, ja muszę tylko zdobyć doświadczenie. Nie chcę też po trzech miesiącach zmieniać rodziny. Dla mnie ważniejsze są nasza przyjaźń i referencje. I nie martw się, za wynajem tego apartamentu sporo dostaniesz...- rozgadała się, zbierając zabawki mojego syna. Postanowiłam jej pomóc.- Dasz radę, zaczynałaś od zera, minęły dwa miesiące i zobacz, sklep już działa. To tylko chwilowe turbulencje, masz moje pełne wsparcie i nie próbuj protestować. Popytam, czy ktoś ma do wynajęcia dwu, trzypokojowe mieszkanie w mniej prestiżowej lokalizacji. - puściła mi oczko.- Może któryś z sąsiadów. Na moim osiedlu jest spokojnie i są bardzo ładne mieszkania. Cztery w jednej klatce, są duże i takie... Przytulne. Wiesz drewniane podłogi, wysokie sufity jak w kamienicy u babci, balkon albo dwa...
- Jesteś aniołem. Przepraszam jeszcze raz, że potraktowałam cię tak chłodno przy naszym pierwszym spotkaniu... - przytuliłam ją, ocierając łzę. Ta dziewczyna stała się moją najlepszą przyjaciółką. Rozmawiałyśmy o wszystkim.- Wciąż jest mi głupio.
- Przestań Izka.- klepnęła mnie lekko w ramię.- Byłaś sama, z dzieckiem, dopiero przyjechałaś z Włoch, zaczepiła cię obca dziewczyna na ulicy. To logiczne i naturalne, że mi nie ufałaś... Ok, muszę się zbierać.- zaczęła pakować plecak.
Coś mnie tknęło... Byłyśmy bardzo blisko, jednak nigdy nie mówiłam jej o mojej przeszłości. Nigdy. Sama nie chciałam o niej pamiętać, bo jedynymi dobrymi wspomnieniami związanymi z tym krajem był mój brat, Alberto, Rosa, Adriano i Ivan, który poza tym, że poznałam go w Italii, nie miał z tym krajem nic wspólnego...
CZYTASZ
Ivan / w trakcie korekty/
RomanceCień wątpliwości zalęgł się w mojej głowie. - Co teraz będzie? - wyszeptałam, ale odpowiedź zaginęła w mroku jego szarego spojrzenia. Ivan Grigorovich Borysew, człowiek, który budził jednocześnie moje pożądanie i strach, stał się nieoczekiwanie cz...