PROLOG

41 1 0
                                    

★★ 

— To będzie długa noc. — rzuciła Harper, której szczerze nienawidziłam. Blondynka stała przed lustrem, przejeżdżając swoimi tandetnymi paznokciami po brzegach bielizny. 

— Mów za siebie. — stwierdziłam z niesmakiem. To nic, że jest ulubienicą szefa. Lepiej jak powstrzymam jej bezsensowne jęczenie, nim na dobre się rozkręci i wszyscy będziemy musieli tego słuchać. 

— Myśle, że jesteś ostatnią osobą która powinna się odzywać. — zaszczyciła mnie całą swoją uwagą. Wykonała swój charakterystyczny żmijowaty krok i odważnie wypięła piersi. Nie byłam zazdrosna. To nie dzieło matki natury, tylko dobrego chirurga plastycznego. 

— To dosyć zabawne. — oparłam dłoń na biodrze i zmrużyłam oczy. — Myślisz? 

— Na twoim miejscu dwa razy bym się zastanowiła. — wysyczała niczym najgorszy gad wprost do mojego ucha. — Znam twój sekret. — jej błękitne oczy zatrzymały się na moich. 

— O czym ty bredzisz? — warknęłam, zachowując zimną krew. 

— Myślisz, że jestem głupia skarbie? — uniosła zadziornie brew. — Okradasz klientów. — wyszeptała z wolna, zakładając niesforny kosmyk moich czarnych włosów za ucho. 

— Lepiej się w to nie mieszaj. — wysyczała, zwijając dłoń w pięść. Najchętniej bym ją skrzywdziła, ale nie chce ale wplątać się w jeszcze gorsze gówno. Musze ją zastraszyć. 

— Bo co?

— Jestem zdolna do wielu rzeczy. — ostrzegam ją, łapiąc jej dłoń w żelazny uścisk. Sprawiłam jej ból, a kiedy wykrzywiła swoją tandetną twarz w grymasie puściłam. — Chyba nie chcesz, żeby twoja piękna buźka na tym straciła. — przejechałam paznokciami po jej umalowanym policzku i oblizałam zachłannie usta.

— Jesteś chora! — wrzasnęła, odskakując do tyłu. Wzrok pozostałych skupił się na nas, ale nie na długo. Wszyscy wiedzieli, że się nie lubimy. Wręcz nienawidzi, dlatego nasze małe potyczki nie były czymś nadzwyczajnym. 

Odetchnęłam z wyraźną ulgą, odwracając się przodem do lustra. Gdyby to była konieczność dałabym jej w kość i stąd pogoniła, ale na moje szczęście na pieprzona blondynka to tchórz. Potrafi tylko głośno szczekać i uciekać z podkulonym ogonem. Wyjęłam zaciągnięty kosmyk, rozprostowując go pomiędzy palcami. Do wyjścia pozostała mi chwila, dlatego naciągnęłam brzeg skórzanej spódniczki odrobine wyżej i ozdobną haftkę trzymającą w ryzach mój biust. 

— Dziewczyny! — wrzasnął szef, uderzając ręką w drzwi. — Wychodźcie! 

Wszystkie w popłochu pognały do wyjścia, tylko ja i Harper zostałyśmy na szarym końcu. Blondynka wyminęła mnie, agresywnie uderzając w mój bark i owinęła swoje macki wokół szyi Daniela. Złożyła na jego ustach długi i sugestywny pocałunek, rzucając zwycięskie spojrzenie spod uchylonych powiek. Jej teatrzyk nie zrobił na mnie wrażenia. To tylko mój znajomy z czasów liceum, a teraz pracodawca. Nic nas nie łączy. No chyba że biznes, z którego obydwoje czerpiemy korzyści. Zostawiłam ich, dając chwile dla siebie i skierowałam się do głównej sali. 

Stukot moich szpilek zagłuszyła rozbrzmiewając muzyka. Odpowiednio skontrolowana ciemność i współgrające z nią kolorowe światła nadawały całemu pomieszczeniu nieziemskiego klimatu. Wypełnionego seksem i pieniędzmi, które latały w powietrzu. Pełni żądni uciech mężczyźni nie szczędzili gorliwych okrzyków w strone tańczących na głównej scenie kobiet. 

Dzisiaj był piątek, a więc wedle zawartej z umowy mogłam zaoferować klientom prywatny taniec. Robiłam to od dwóch lat w każdy czwartek, piątek i sobote. To właśnie w tych dniach czułam prawdziwą wolność. Spotkanie odbywało się na moich zasadach i dobiegało końca kiedy wyssałam wszystkie pieniądze. To one były moim motorem napędowym. Dzięki nim mogłam prowadzić życie o jakim zawsze marzyłam. Nie musiałam przejmować się czy starczy mi na czynsz albo jedzenie. Męczyć się w za ciasnym mieszkaniu z brzydkimi meblami. Dostawałam wszystko czego chciałam niczym pieprzona księżniczka. A to była moja własna bajka.

Podniosłam kącik ust, wdrapując się zgrabnym krokiem na pojedynczy podest. Przyległam do metalowej obręczy całym ciałem i kusząco się wypięłam. Zaczęłam kołysać biodrami w rytm muzyki, aby się rozgrzać. Tutaj nigdy nie szłam na całość. Szukałam ofiary przed którą będę mogła ukazać swoje prawdziwe oblicze. A gdy będzie już po wszystkim pozwole jej zapomnieć.

Energicznie odwróciłam się do przodu, uważnie się rozglądając. Pijani mężczyźni oblegający VIP-owskie loże i przewijające się pomiędzy nimi kobiety. Zachwyceni nie zamierzali wracać prędko do domów. Gdzie jak nie tu zaznają takich uciech? Ich żony bądź dziewczyny są zbyt zajęte sprawami życia codziennego aniżeli zaspokajania ich najmroczniejszych żądzy. To miejsce im pomaga. Pozwala się rozluźnić, zapomnieć i zaszaleć. Dolary fruwają w powietrzu. 

Subtelnie przyśpieszam, podciągając się do góry. Rozkładam szeroko nogi, obracając się dokoła własnej osi. Za nim kogoś wybiore musze upewnić się że spełnia wszystkie wymagania. Po pierwsze; ma na sobie cholernie drogi garnitur. Po tylu latach nauczyłam się je rozróżniać. Zapięte na ostatni guzik, błyszczące, bez żadnych mankamentów z drogimi spinkami. Rzucały się w oczy, a jeszcze bardziej ich właściciele. Po drugie; zadbany wygląd, chociaż nie zawsze jest to odzwierciedleniem rzeczywistości. Bogaci mężczyźni rzadko są wysportowani, a co dopiero młodzi. Najczęściej mają nadwagę albo cherlawą sylwetkę. Ich twarze nie ociekają atrakcyjną, ale czasami nie mam wyboru. Wyższe dobro wymaga poświęcenia. Jeśli chce przetrwać - nie mam wyboru. Zrobie wszystko co trzeba, dlatego schodze na dół, wyciągając dłoń w kierunku otyłego mężczyzny po czterdziestce. Już prawie go mam, ale nagłe szarpnięcie wszystko zmienia. 

— Potrzebuje cię. — warczy wypełniony gorzkim alkoholem oddech. Nieznajomy zaciska palce wokół mojego nadgarstka, a drugą ręką obejmuje bok. Jego twardy uścisk świadczy o tym, że nie zamierza mnie puścić, dlatego potulnie kiwa głową i zaprowadzam go do loży. 

Mężczyzna opada na miękką kanapę, a ja dopiero teraz moge mu się przyjrzeć. Ma nie więcej niż trzydzieści lat. Metr osiemdziesiąt z hakiem, szerokie barki i wysportowaną sylwetkę, która opina biała koszula rozpięta u samej szyi. Podwinięta do łokci uwydatnia tętniące aż do wierzchu dłoni żyły. Kilka kosmyków opada mu na czoło, a mięśnie szczęki drgają z wściekłości. 

— Chcesz drinka? — proponuje, chcą żeby się rozluźnił. 

— Whisky z lodem. — syczy, a jego rozgniewany baryton pieści moje zmysły. 

Podchodze do niewielkiego stolika ustawionego w rogu pomieszczenia. Srebrna taca jest idealnie czysta, tak samo ja ustawione w rzędzie butelki z alkoholem. Do szerokiej szklanki wrzucam trzy kostki lodu, które zasypuje drobno rozkruszonym proszkiem ze złotego pierścionka na moim środkowym palcu. Został wykonany na specjalne zamówienie i od tego czasu nie przestaje mi służyć. Całość zalewam bursztynowym płynem, bezgłośnie mieszając. Taka ilość w zupełności wystarczy.Czarnowłosy mężczyzna jest zbyt pijany, aby się opierać. Powoli się odwracam, ruszając do przodu. Wsuwam się pomiędzy szeroko rozstawione nogi i podaje mu drinka. Pochwytuje go, nie zaszczycając mnie nawet spojrzeniem. Upija spory łyk, a jego krtań głośno pracuje. Nie podoba mi się, ale jego złoty rolex będzie wystarczającą nagrodą. 

Paznokciami zaczepiam o jego podbródek, unosząc pogrążoną w gniewie twarz. Jego oczy niczym najbłękitniejszy ocean oczy lądują na mojej twarzy, sugerując że to ja jestem ofiarą, a on moim katem. 

AVA [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz