★★
Wyciągnąłem jej bezwładne ciało z samochodu i na rękach zaniosłem do wnętrza prywatnej klinki. Nie było sensu robić zamieszania i pchać się do głównego wejścia. Im mniej gapiów tym lepiej, dlatego skorzystaliśmy z przejścia przeznaczonego dla personelu. Dwóch sanitariuszy czekało na nas z noszami, na których ułożyłem nieprzytomną Ave.
— Zawieźcie ją do dwunastki. — oznajmiła zatrzymująca się przy moim boku lekarka. Kobieta odprowadziła ich wzrokiem, trzymając sztywno ręce w kieszeniach białego fartucha.
— Ile czasu minęło od kiedy podałeś jej lekarstwo?
— Godzina. — odparłem kpiąco na jej profesjonalne określenie. Tak się to teraz nazywa?
— Po zażyciu takiej ilości prędko się nie obudzi, dlatego podam jej miejscowe znieczulenie. — kontynuowała cicho wzdychając. Zdanie, które jej przydzieliłem można było porównać do misji samobójczej. Nieświadoma dziewczyna i nieustępliwy facet oczekujących wielkich efektów.
— Włóż go na tyle głęboko, aby nie próbowała zrobić sobie krzywdy. — mruknąłem, dyskretnie podając jej foliowy woreczek z wypełnioną zawartością.
— Masz na myśli konkretne miejsce czy sama mam zdecydować?
— Pięć centymetrów poniżej lewej łopatki.
— To długo nie potrwa. — oznajmiła, wsuwając mikroskopijny pakunek do kieszeni i ruszyła do sali zabiegowej.
Wyszedłem na zewnątrz, wyciągając z kieszeni paczkę papierosów. Nie pozostało mi nic innego, jak cierpliwie poczekać, a unosząca się w powietrzu nikotyna miała mi to umilić.
***
— Załóżcie jej opatrunek i przywieźcie do wyjścia. — nakazała blondynka, ściągając z dłoni rękawiczki. Dokładnie umyła ręce i osuszyła za pomocą papierowego ręcznika. Zamknęła za sobą drzwi, a jej wzrok przeleciał wnętrze surowego korytarza. Nigdzie nie widziała mężczyzny, który przywiózł te młodą kobietę, dlatego ruszyła do wyjścia na zewnątrz.
— Już? — dobiegł ją jego głos.
— Tak. — odparła beznamiętnie, stając tuż obok niego. — Będziesz musiał jej pilnować i zmieniać opatrunek przez dwa tygodnie. - rzuciła, częstując się papierosem.
— Coś jeszcze? — spojrzał na nią kątem oka.
— Rana jest niewielka, ale powinna na siebie uważać. — chociaż jej twarz niczego nie wyrażała to on znał ją na tyle, że dostrzegł głębokie zamyślenie. Znali się od czasów szkolnych, a jedyne co ich łączyło to interes. Ona wielokrotnie mu pomagała, a on sowicie ją wynagradzał.
— Dam ci znać, kiedy masz ją przywieźć, żebym ściągnęła szwy. — wyrzuciła niedopałek na ziemie, przygniatając go sterylnie białym butem. Ich dalsza dyskusja została przerwana przez skrzypnięcie drzwi. Dorian wziął na ręce swoją nieprzytomną towarzyszkę i wsadził ją do samochodu na siedzeniach z tyłu. Zatrzasnął drzwi, powracając wzrokiem do lekarki.
— Nigdy nie pytam. — zaczęła, wpatrując się w tył samochodu. — Ale po raz pierwszy z czymś takim do mnie przyszedłeś. Co takiego zrobiła, że chcesz ją w ten sposób ukarać?
Wielokrotnie mu pomagała. Ratowała jego ludzi, załatwiała potrzebne pozwolenia i nigdy nie wnikała. To jej nie dotyczyło, ona dostawała tylko pieniądze za dobrze wykonaną prace, ale po raz pierwszy poczuła coś więcej niż zaintrygowanie. Nie znała tej dziewczyny. Nie przypominała sobie, żeby ją widziała w jego towarzystwie, a jej skąpy strój nasuwał pewne wnioski. Jednak niezależnie od tego kim była, czym prawdopodobnie się zajmowała to nie mogła go zrozumieć. Co takiego zrobiła mu ta drobna czarnowłosa kobieta, że w ten sposób chce przejąć kontrole nad jej życiem?