★★
Nie spałem. Pilnowałem ją przez całą noc, a gdy nastał świt zacząłem przygotowania. Ułożyłem na wznak, unosząc ręce za głowe. Zacisnąłem metalowe obręcze kajdanek wokół kobiecych nadgarstków, a drugą parą przymocowałem je do ozdobionej ramy łóżka. To była kwestia czasu, aż zacznie się budzić. Niespokojnie wiercić i odczuwać potworne odrętwienie, dlatego rozsiadłem się na jej udach, wyciągając za paska broń. Odbezpieczyłem pistolet, przyciskając go do płaskiego brzucha. Pomalowane kolorowym cieniem powieki drgnęły w nierównym rytmie.
— No dalej... nie każ mi więcej czekać. — warknąłem zniecierpliwiony, napinając barki. Torturowała mnie. W dalszym ciągu ukrywając przede mną te przenikliwą zieleń.
— To niemożliwe... — jej delikatny szept rozniósł się po pomieszczeniu, a wzrok wyrażał najszczersze oszołomienie. Nie wierzyła w to co widzi. Myślała, że to tylko zły sen, ale gdy docisnąłem lufę pistoletu do jej skóry zrozumiała, że to coś więcej.
— Obiecałem. — warknąłem mściwie, nachylając się tuż nad jej przerażoną twarzą. Rozciągnąłem palce na białej pościeli, niewinnie zahaczając o jej niesforne kosmyki włosów.
— Jak? — wydukała, nie mogąc przestać na mnie patrzeć. Jej klatka piersiowa unosiła się w nierównym rytmie, a usta drżały od najprostszych słów.
— Łatwo. — dogryzłem, nawet nie próbując się powstrzymać. Nie zasłużyła na jakąkolwiek taryfę ulgową, a to dopiero był początek. — Powinnaś się szybciej rozłączyć.
— Kiedy? — pytała dalej, nie wydając z siebie nawet jednego krzyku. Była sparaliżowana strachem. Pożerał ją od środka, tak samo jak wizja rychłej śmierci z pomocą pistoletu.
— W nocy. — nasza rozmowa była intrygująca. Dobrze się bawiłem, dlatego musnąłem krańcem nagrzanej lufy jej piersi i szyje. Nie tylko ona coś w sobie tłumiła. Przykuta i leżąca pode mną w skąpym stroju pobudzała moje najgłębsze pragnienia. Prowokowała, ale nie mogłem ulec. Dusiłem to w sobie, zachowując bezduszność.
— Zamknęłam drzwi... — pokręciła zdesperowana głową, przegryzając w desperacji wargę.
Odchyliłem się do tyłu, wyciągając z kieszeni telefon. Dam jej wszystkie odpowiedzi, których potrzebuje. Jest grzeczna. Współpracuje i nie robi zbędnego hałasu, dlatego pokazuje jej zdjęcie na głównym ekranie.
— Skąd to masz?! — delikatnie się uniosła, ale w rozczarowaniu skarciłem ją wzrokiem. Dziewczyna przerażona niemal wciskała się w materac, aby ode mnie uciec. Jednak pole jej manewru było ograniczone. I to mocno.
— Jak to skąd? — droczyłem się, chowając urządzenie. — Przecież jesteśmy parą, która miała małe spięcie. Chciałem wszystko naprawić, dlatego przyjechałem.
— Co ty pieprzysz... — dziewczyna zaczęła się szarpać. Próbowała mnie zrzucić, ale byłem dla niej za ciężki. Dla ostudzenie nakryłem ją własnym ciałem, wbijając broń w przerwę pomiędzy jej piersiami.
— Myślę, że się powinnaś uspokoić. Chyba nie chcesz załatwić nam dodatkowej widowni? — spoglądałem jej w oczy, karmiąc się odbijającym się w nich przerażeniem. To było pociągające.
— Masz czego chciałeś. — jej wzrok pochłonął zgube na moim nadgarstku. — A teraz mnie zostaw! - wrzasnęła, ale natychmiast zakryłem jej usta dłonią. Wolałbym tego nie robić, ale nie dała mi wyboru.
— Naprawde nie chce tego robić. — warknąłem, skupiając jej uwage na sobie. — Przestań krzyczeć.
Puściłem ją, niemal od razu tego żałując. Dziewczyna zaczęła się mocniej szamotać i wrzeszczeć. Robiła sobie niepotrzebną krzywdę i zwiększała ryzyko pojawienia się kogoś obcego. Zacisnąłem palce na jej policzkach, zbliżając swoje usta do jej. To było perfidne, ale miałem to gdzieś. W pewnym stopniu chciałem sobie ulżyć, dlatego ją pocałowałem. Zachłannie, zassałem dolną wargę, próbując rozpoznać smak. Wyczułem maliny, ale to mogła być zasługa brokatowego błyszcza, którym były wysmarowane.