Rozdział dziesiąty Ogień między nami

26 5 1
                                    

Ludzie z wioski zebrali się wokół drogi. Zagradzali kamienną ścieżkę i nikomu nie pozwalali przejść na drugą stronę. Zmrużyłam oczy, gdy dostrzegłam ten niecodzienny widok.

Każdego dnia mieszkańcy przemierzali ją, poruszając się po wiosce, ale tego dnia było inaczej. Zaciekawiona zadarłam wysoko głowę, kierując spojrzenie w kierunku zamku. W tłumie kobiet, które otaczały ścieżkę, dostrzegłam znajome twarze. Ruszyłam w kierunku Briany i Linnei zbaczając z drogi, która prowadziła do miejsca moich treningów z Lennym.

Zatrzymałam się obok Linnei. Dziewczyna z rozmarzeniem przyglądała się gmachowi zamku. Przygnębienie wymalowane na jej twarzy zaniepokoiło mnie nie bez przyczyny. Ciągły smutek, który towarzyszył jej w ostatnim czasie, zaczął udzielać się i mnie. Tryskająca energią dziewczyna straciła całą radość, która sprawiła, że Linnea miewała kłopoty z koncentracją.

Szturchnęłam ją w ramię, sprowadzając na ziemię.

Po spotkaniu z narzeczonym wydawała się taka nieobecna. Z natury była marzycielką, ale jej ostatnie długie zamyślenia zaczynały mnie niepokoić. Próbowałam porozmawiać z nią o Issacu, lecz za każdym razem uciekała spojrzeniem, gdy tylko wspominałam o młodzieńcu. Miałam nadzieję, że jeśli będzie miała jakiekolwiek obawy co do ślubu z mężczyzną wybranym przez swoich rodziców, to otwarcie mnie o tym poinformuje. Nie mogłam zmusić jej do mówienia, bo unikała tematu jak ognia, wymigując się od odpowiedzi.

Odwróciłam się w przeciwnym kierunku. Kiwnęłam w kierunku Briany, która zignorowała moją obecność.

Tym właśnie się różniły. Linnea nie dostrzegła mnie przez swoje rozkojarzenie, a Briana umyślnie zlekceważyła moją obecność.

Stanęłam pomiędzy nimi, wychylając się do przodu i rozglądając po bokach.

— Na co wszyscy tutaj czekają?

Wystraszona Linnea gwałtownie odwróciła się w moją stronę. Dopiero teraz zauważyła moją obecność.

— Och Mio dobrze, że już jesteś! Ominąłby cię królewski orszak.

Palcami potarłam brwi.

— Król zawita w nasze strony?

— Nie bądź niedorzeczna James — fuknęła Briana, aż wzdłuż mojego kręgosłupa przeszedł nieprzyjemny dreszcz.

Skrzywiłam się gniewnie w jej stronę.

Jej donośny głos przyprawiał mnie o ciarki na całym ciele. Dźwięki wydobywające się z jej gardła jak jad węża zatruwały każdą chwilę mojej pogody ducha. Briana nie darzyła mnie miłością i zdążyłam już do tego przywyknąć, ale wciąż mnie przerażała, budząc postrach swoją surową postawą.

Nie byłam jedyną, która obawiała się jej nieokiełznanego temperamentu. Na własne oczy widziałam, jak podczas jednego z treningów połamała ręce jednemu z żołnierzy. Z niezwykłą letkością unosiła stalowy miecz, wymachując nim na boki. Każdy jej ruch był płynny i z pełną precyzją uderzała w miecz przeciwnika. Do tej pory w uszach dźwięczał mi dźwięk ścierającej się stali.

Cieszyłam się, że byłyśmy w wiosce, bo poza Zakątkiem nie mogła mnie skrzywdzić. Jonas kategorycznie zabronił jej walki poza terenem obozu szkoleniowego. Mnie nie wspomniał o tym ani słowem. Z góry założył, że byłam posłuszna i ani myślałam o używaniu magii poza granicami Zakątka.

Gdyby tylko wiedział o moich treningach z Lennym...

Zerknęłam na rękojeść miecza, która zwisała, zawiązana przy pasie Briany. Stal obwijała się od promieni słońca, rażąc mnie w oczy. Zasłoniłam je rękoma, które o dziwo jeszcze posiadałam. Narażając się Brianie, wkrótce mogłam stracić obie dłonie.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jun 23, 2023 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Magia kłamstw FENIKSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz