Następnego dnia była niedziela, więc mieliśmy wolne. Wczoraj zaostrzyliśmy środki ostrożności i musiałam sprawdzać wszystko co jadłam, co już po jednym dniu stało się nieco uciążliwe.
Dzisiaj postanowiłam, że pójdę do tego zakazanego lasu. Chciałam zobaczyć co kryje się w nim i czy faktycznie jest tak strasznie. Może będę miała okazję zmierzyć się z jakimś stworem i przetestować moje umiejętności.
Ubrałam się dzisiaj w dresy, bo to chyba najwygodniejszy strój na wędrówkę po lesie. Zabrałam różdżkę i zeszłam na śniadanie. Było już trochę późno, ale mam nadzieję, że jeszcze znajdę coś do jedzenia.
W wielkiej sali było jeszcze kilka osób, a stoły były w dalszym ciągu zastawione jedzeniem. Zjadłam tosty z dżemem i popiłam to wodą. Nie widziałam nikogo znajomego, więc po skończonym posiłku wyszłam z wielkiej sali i pokierowałam się na błonia.
Dzisiaj świeciło słońce i było w miarę ciepło. Promienie słoneczne odbijały się od jeziora, co wyglądało pięknie. W oddali było widać góry, całość wyglądała jak z bajki. Zaczęłam zbliżać się do lasu. Te drzewa były wyższe niż na początku mi się zdawało. Dopiero teraz zaczęłam zastanawiać, jak dostanę się do lasu, bo przecież jest bariera. Przecież na pewno ktoś regularnie chodzi do tego lasu, więc musi tu być jakieś przejście.
Podeszłam kawałek i teraz już stałam przy lesie. Zastanawiałam się, gdzie może być jakieś przejście. Wtedy uświadomiłam sobie, że ten cały Hagrid jest również gajowym, więc pewnie on chodzi do tego lasu. Jego chatka również znajduje się na skraju lasu, więc możliwe, że znajdę tam coś w rodzaju przejścia. Pokierowałam się w stronę jego chatki, która znajdowała się spory kawałek odemnie.
- A gdzie wybiera się panna Lestrange?- usłyszałam za sobą głos Blaisa. Odwróciłam się i zobaczyłam, że Blaise, Draco i Mattheo siedzą pod drzewem. Nie odpowiedziałam tylko szłam dalej.
- Gdzie idziesz Madi?- zapytał Draco.
- A czy to ważne?- zapytałam nawet nie odwracając się.
- Tak.- powiedział Riddle.
- Jak was to tak bardzo interesuje, to idę na taką niedzielną przechadzkę, a teraz dajcie mi spokój i wróćcie do tego co robiliście wcześniej.
Po kilku minutach mała chatka ukazała się moim oczą. Osobiście nie mogłabym w niej mieszkać. Nie przeszkadza mi sąsiedztwo pobliskiego lasu, tylko to, że ona jest mniejsza od mojego pokoju, wygląda obleśnie i na pewno w środku nie pachnie za dobrze.
Rozejrzałam się dookoła, ale nie zauważyłam nikogo więc podeszłam bliżej. Kilkanaście metrów za chatką było widać barierę. Na początku przeszłam koło niej szukając jakiejś luki w barierze. Nic nie znalazłam. Następnie wzięłam różdżkę i próbowałam zdjąć zaklęcia, lecz bezskutecznie, były za silne.
Zaczęłam rozglądać się wokół chatki. Liczyłam na to, że może jest tam coś co może mi pomóc przejść przez barierę. Obeszłam ją kilka razy i zobaczyłam na kamiennym parapecie chatki 4 metalowe obręcze. Niby nic nadzwyczajnego, ale po co komu takie obręcze? Wzięłam jedną do ręki, wyglądała zwyczajnie, były na tyle duże, że mogłabym je nosić na ręce jako branzolety.
Podeszłam z jedną do bariery i próbowałam użyć jej jako różdżki do zdjęcia zaklęć, nie podziałało, ale musiałam czegoś spróbować. Następnie dotknęłam ją bariery, ale nic się nie działo. Spróbowałam jeszcze kilka razy, ale wciąż nic się nie stało. Nie powiem, zdenerwowało mnie to, że nic nie pomaga. Odsunęłam się kilka kroków od bariery. Zdenerwowana cisnęłam obręcz, która uderzyła w barierę. Nie odbiła się od niej jak Łajnobomba, tylko przyczepiła się do niej, a następnie powiększyła, robiąc pewnego rodzaju przejście.
CZYTASZ
Dark Side M. R.
FanfictionCórka najniebezpieczniej wiedźmy na świecie i obrzydliwie bogatego czarodzieja zmienia szkołę i zaczyna chodzić do Hogwartu. Zanim jednak przekroczy jego próg zostaję zmuszona do przyjęcia mrocznego znaku i tym samym dołączenia na grona śmierciożerc...