Ważna sprawa

181 9 0
                                    

(To miało być coś innego ale zmieniła mi się wizja)

Hannah 

Obudziłam się jak zwykle za późno. Niestety jestem osobą która nigdy nie potrafi wstać na czas, już zamierzałam wstać i zrobić wszystko z prędkością światła kiedy przypomniałam sobie że jest sobota. 

Zwlekłam się powoli z łóżka i udałam się w stronę łazienki. Spojrzałam na siebie w lustrze i przeraziłam się, moje blond włosy były potargane, oczy miałam ciemne i podkrążone, to akurat był wynik siedzenia do późna. Weszłam pod prysznic i ogarnęłam się a następnie ubrałam się w pierwsze, lepsze ciuchy z szafy.  Kiedy byłam gotowa wyszłam z pokoju stawić czoła mojej rodzinie. 

Mama była w kuchni i piła jakiś gorący napój, na pierwszy rzut oka była sama. 

- Wiesz która jest godzina? - zapytała nie podnosząc wzroku z nad kubka. 

- Tak, - zaczęłam opierając się o framugę. - Trochę się wczoraj zasiedziałam. - 

- A co było tak ważne że nie mogłaś pójść spać? - 

- Pisałam nową piosenkę. - przyznałam, nie było sensu jej okłamywać. 

- Oh? Nową piosenkę mówisz. W takim razie musisz mi ją pokazać. - W końcu na mnie spojrzała.

- Nie jest jeszcze gotowa. - Odpowiedziałam patrząc w sufit. 

- W takim razie chcę być pierwszą osobą która ją zobaczy kiedy skończysz. - Uśmiechnęła się. - A teraz zjedz coś i idź do tej biednej Meghan, wpadła tu rano bo nie mogła się do ciebie dodzwonić, ponoć ma jakąś piekielnie ważną sprawę. - 

- Każda sprawa Meghan jest piekielnie ważna. - Mruknęłam i zabrałam się za przygotowanie dla siebie śniadania. 

*:・゚✧*:・゚

Po posiłku zabrałam potrzebne rzeczy (czyli portfel i telefon) i wyszłam z domu. Meghan mieszkała zaledwie dwie przecznice dalej więc poszłam pieszo i po krótkim czasie byłam już na miejscu. Nie zdążyłam nawet zapukać bo od razu otworzyła drzwi i wciągnęła mnie do środka. 

- Za nim zapytasz. - zaczęła szatynka - Widziałam cię z okna. - 

- Przyszłam bo ponoć masz do mnie jakąś "Piekielnie ważną sprawę" - powiedziałam kiedy znalazłyśmy się w jej pokoju. 

- Tak. Właśnie. Widzisz...idę dzisiaj na imprezę. I potrzebuje twojej rady. - Zaczęła i podeszła do szafy wyciągając dwie sukienki. - Która lepsza? Morska czy beżowa? - 

Wydałam z siebie pomruk nie zadowolenia. 

- To wszystko co ode mnie chciałaś? Mogłaś do mnie napisać albo zadzwonić. Musiałaś wyciągać mnie z domu? - 

- Tak. Świeże powietrze i integracja z ludźmi dobrze ci zrobi. - 

- Integruje się z rodziną, a żeby pooddychać powietrzem mogę otworzyć okno. - mruknęłam. 

- Nie możesz spędzić reszty swojego życia zamknięta w pokoju, pisząc piosenki i czytając te twoje dziwne książki. - Powiedziała.

- To się nazywa fanfiction i w cale nie jest dziwne. A po za tym - chciałam się wybronić ale przerwała mi. 

- Mniejsza z tym. - Machnęła ręką -  A co do sukienki, zmieniłam zdanie nie założę żadnej z tych. Ubiorę tą czarną. Co sądzisz? - 

Czasem dziwiło mnie jak zmienna jest ta dziewczyna. Wyciągnęła z szafy krótką, prostą, czarną sukienkę na ramiączkach. 

- Tak - przyznaję w tej sukience będzie wyglądać najlepiej. - Do tego założysz jakąś skórę i te twoje wiązane buty na obcasie i będzie świetnie. - 

- Widzisz, jak chcesz to potrafisz. - Uśmiechnęła się i usiadła przy toaletce rozpoczynając "proces makijażu". 

Zawsze uważałam Meghan za o wiele atrakcyjniejszą ode mnie, to nie tak że mam niską samoocenę bo tak nie jest ale poprostu mam oczy. Meg wygląda jak rodem wzięta z Hollywood, jest wysoka (Chociaż to akurat mamy wspólne), ma złocistą karnację, długie do ramion czekoladowe włosy i oczy w kolorze szafiru, w porównaniu z tym ja i moje platynowo blond włosy i fioletowe oczy wypadamy raczej marnie. 

- Halo? Słuchasz mnie w ogóle? - Pytanie Meghan wyrwało mnie z rozmyślań. 

- Nie, wybacz, zamyśliłam się. Co mówiłaś? - 

- Mówiłam że powinnaś iść ze mną. No wiesz, rozerwać się trochę. - Spojrzała na mnie. - Kiedy ostatnio byłyśmy na jakiejś imprezie? - 

- Dawno temu. - Przyznałam. - Co w cale nie znaczy że mam ochotę iść. - 

- Oj no proszę - zaczęła robiąc "oczy szczeniaczka". 

- Nie ma mowy nie dam ci się namówić. - 

*:・゚✧*:・゚ 

- Nie wierzę że dałam ci się namówić. - Powiedziałam stojąc pod domem Skylor, dziewczyny która urządzała tą całą imprezę. 

- Zobaczysz że będzie fajnie. - Złapała mnie za rękę. - Plus z tego co wiem nie masz wielu okazji żeby się tak stroić, szkoda tylko że nie pozwoliłaś mi ruszyć tego brzydkiego wisiorka, trochę mi psuje całą kreację. - 

Miałam jej coś odpowiedzieć ale nie dała mi dojść do słowa wciągając mnie do domu i tym samym w wir całej imprezy. W sumie nie było najgorzej tańczyłyśmy, piłyśmy i całkiem dobrze się bawiłyśmy.  Wszystko było w porządku aż do momentu w którym nie pojawili się oni. Siedziałyśmy razem z Meghan na jednej z kanap i popijałyśmy drinki, kiedy zobaczyłyśmy jak wchodzą do domu. 

- I szlag trafił cały nastrój - mruknęłam do siebie, patrząc na znajomą blond czuprynę. 

- Wiesz nigdy mi nie powiedziałaś dlaczego tak bardzo nienawidzisz swojego brata i jego znajomych. - Odezwała się Meg jakby wyczuwając moje rozdrażnienie. 

- To nie jest tak że go nienawidzę. - Westchnęłam i oparłam głowę na jej ramieniu. - Po prostu odkąd został tym całym ninją, stał się strasznie wkurzający. I nie tylko on, wszyscy skaczą wokół niego jakby był jakiś super, cudowny i niesamowity. A prawda jest taka że w cale taki nie jest. W dodatku zmienił się i prawie w cale nie widuje go w domu. - 

- A nie uważasz że to może być zazdrość? - 

Podniosłam głowę i spojrzałam na nią by sprawdzić czy mówi poważnie. 

- Zazdrość? Niby o co? - 

- Widzisz Lloyd ma moce i jest bohaterem, jest sławny i ludzie go uwielbiają. On i ninja uratowali nas mnóstwo razy. Nie czujesz się zazdrosna bo nie możesz być tam z nimi? Bo nie masz mocy? - Przez cały czas przyglądała mi się uważnie, czy mogła mieć trochę racji? 

- Nieee - Zaprzeczyłam. - To na pewno nie to. - 

- Skoro tak mówisz. - Zaśmiała się. - Ale widzę że tu już się raczej nie pobawimy. Zwijamy się? - 

- Z wielką chęcią. - Powiedziałam podając jej rękę i udając się do wyjścia. 

𝕹𝖎𝖓𝖏𝖆𝖌𝖔: 𝕯𝖊𝖘𝖙𝖎𝖓𝖞Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz