Drugie spotkanie - Kraina Snów

147 14 1
                                    

Wparowałam do domu z takim impetem, że kot czekający przy drzwiach czmychnął przerażony pod łóżko i obdarzył mnie najbardziej nienawistnym spojrzeniem na jakie było go stać.

- oj wybacz Eddie - rzuciłam do sierściucha - mamusia ma w końcu wolny dzień i marzy jej się babski wieczór!

Ubrałam najwygodniejsze dresy. Wyjęłam najlepsze wino (najtańsze i jedyne jakie miałam), wyciągnęłam pachnący praniem koc i uzbrojona w nową książkę usadowiłam się w fotelu przy oknie z widokiem na pięknie rozrośnięty dąb, który przybrał złoty, jesienny kolor. Ten jeden dzień wolny planowałam zmarnować tak, aby jutro tego żałować.

Na moich kolanach wylądował bogaty tom Mitologii Greckiej.

- a pomyśleć, że miałam do wyboru dobre romansidło - prychnęłam pod nosem i upiłam solidny łyk wina, które ze 'słodkim' miało wspólną tylko nazwę.

W książce pominęłam spis treści. Udałam się od razu na sam koniec, do indeksu. Poszukiwane hasło - Morfeusz bądź Oneiros.

Muszę przyznać, że zawsze miałam wstręt do Greckich Bogów. Jednak w tym momencie, wygrała ludzka ciekawość.

Od pamiętnego snu w bibliotece minął zaledwie tydzień, a ja nie dość że sypiam jeszcze gorzej, to chyba powoli wariuję.

Czuję się obserwowana i odnoszę wrażenie, że przedmioty w domu zmieniają swoje położenie. Nawet jako posiadaczka kota, wątpię aby ten gnój przekładał m.in. książki do innych pomieszczeń.

Problemem jeszcze jest... zapach. Dalej pamiętam piękną, dziką różę. Niestety teraz towarzyszy mi jedynie zapach siarki, bądź gazu. I o dziwo, nie jest to kwestia mojej higieny.

Znajoma lubiąca temat wróżbiarstwa oraz senników, stwierdziła że sen o samym Władcy Marzeń Sennych musi mieć jakieś ważne znaczenie dla mojego życia.

W czasie rozmowy z nią, musiałam oczywiście pominąć kwestię wyglądu kolesia, inaczej jeszcze by stwierdziła, iż po prostu brak mi faceta innego niż ci których mam jedynie w książkach.

W tym momencie pozwoliłam sobie na długie i głośne westchnięcie. Kilka łyków wina wywołało przyjemne uczucie ciepła. Poprawiłam się na fotelu i przymknęłam na chwilę zmęczone oczy które, dopiero teraz poczułam, że pieką mnie okrutnie.

Długo nie musiałam czekać na stań odrętwienia, któremu się poddałam bez walki.

Drzemka dobrze mi zrobi... - pomyślałam. - Umysł płata mi figle ze zmęczenia.

Będąc już całkiem na granicy snu, poczułam jak kot wskakuje na moje kolana mrucząc przy tym donośnie.

I jeszcze nieśmiały zapach róż...

♦ ♦ ♦

Słychać było przyjemny szum deszczu za oknem. Krople wystukujące rytm o szybę i liście drzew to jeden z bardziej kojących dźwięków dla moich uszu.

Przeciągnęłam się leniwie i niechętnie otworzyłam oczy.

Szok jakiego doznałam, mało nie zrzucił mnie z fotela na podłogę. W dodatku nie mojego fotela i nie na moją podłogę. Jedyne co się zgadzało, to że siedziałam przy oknie. Pomieszczenie pełne regałów z książkami, a za oknem Londyńska uliczka podobna do tych z opowieści o Kubie Rozpruwaczu.

- no no... nieźle jesteś szurnięta - rzuciłam oschle do siebie, wpatrując się w krajobraz za oknem.

- tylko ludzie mogą bogatą wyobraźnie nazwać szaleństwem. - męski głos wyrwał mnie ze stanu otępiałej świadomości. Podskoczyłam i instynktownie opatuliłam się kocem, który jak się okazało był z wielkim, rudym kotem.

The Sandman - Morfeusz x ReaderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz