Po pracy potrzebowałam porządnie dotlenić resztki szarych komórek, które ostały się przy życiu. Nawet jeżeli dzisiejszego dnia niebo wyglądało jakby składało obietnicę deszczowego Armagedonu.
Uzbrojona w parasolkę wątłą niczym łodyga róży, ruszyłam do najbliższego parku z zamiarem okupowania najsuchszej ławki przynajmniej do zmroku. Jak tylko ową ławeczkę dopadłam, usadziłam tyłek z cierpiętniczym westchnięciem i schowałam zimne ręce do kieszeni płaszcza.
Nie próbując nawet otrząsnąć się z otępiałego zamyślenia, zadarłam lekko głowę i zamknęłam oczy.
Wiatr był dość brutalny dzisiejszego dnia, ale nawet nie zamierzałam się przed nim bronić. Chaos w mojej głowie skutecznie rozgrzewał całe moje ciało, rozpalał duszę a nawet spopielał nerwy, których niewiele mi już zostało.
Być może tylko mi się zdaje... ale chyba tracę kontrolę nad własnym życiem?
Ponad dwa tygodnie temu zostałam obdarowana przez Władcę Snów piaskiem oraz amuletem. Pomogło mi to skutecznie odgonić bezsenność i złe samopoczucie.
Morfeusz nauczył mnie również jak kontrolować własne sny, albo raczej jak je świadomie przystroić, dzięki czemu jednej nocy eksplorowałam zabytkowe Azteckie katakumby o których naoglądałam się w programach historycznych, a następnej po prostu odpoczywałam w chatce nad malowniczym jeziorem.
Nawet pozwoliłam sobie zapytać, czy każdy ma szkolenie ze świadomego snu. Machnął wtedy jedynie ręką i stwierdził, że ludzkość nie ma aż takiego potencjału a barwna wyobraźnia zanika coraz bardziej z każdym pokoleniem. Dlatego ludzie śnią tylko to, co podpowiada mi świadomość.
Chociaż mężczyzna nie miał czasu mnie niańczyć, za każdym razem przybył do mojego snu przywitać się i sprawdzić jak się miewam. Tym zachowanie przypominał mi najbardziej troskliwego sąsiada, jakiego mogłam sobie wymarzyć.
Łapałam się nawet na tym, że czasami po prostu mi go brakowało obok... Czułam jego obecność w pobliżu, jakby nie opuszczał mojego snu, jednak to było za mało.
Codziennie wracałam pośpiesznie do domu, aby jak najszybciej uciec do łóżka by móc zatopić się w krainie jaką sobie wyśniłam.
Tak bardzo chciałam zobaczyć ten słaby ale szczery uśmiech na twarzy tego niebieskookiego skurczybyka.
Niestety... zaczęłam również podejrzeć, że to wszystko to rodzaj choroby psychicznej. Nawet dziwne przedmioty, które dostałam od Morfeusza...
Być może, tak bardzo potrzebowałam wymknąć się od smutnego życia jakie prowadziłam iż wymyśliłam sobie Królestwo Snów i jego władcę.
Któregoś dnia na tyle się tym przejęłam, że po prostu piasek i wisiorek schowałam w czeluściach piwnicy. W ten sposób nie śniłam od tygodnia, ale dalej nie mam pewności, czy to nie jest jedynie wytwór mojej wyobraźni.
Nie wiem co by musiało się wydarzyć, abym uwierzyła..
♦ ♦ ♦
Twardo okupowałam ławkę już drugą godzinę. Do chłodu przywykłam i jedynie przeklinałam stan baterii w moim telefonie. Musiałam zaniechać słuchania depresyjnych piosenek jak tylko zobaczyłam smutne 8%.
Na zmianę wpatrywałam się w zasnute ciężkimi chmurami niebo, by po chwili zamknąć na dłużej oczy i wsłuchiwać się w szum wiatru poruszający jesiennymi liśćmi na drzewach oraz chodniku. Na moje szczęście ludzi dzisiaj było jak na lekarstwo.
Przez ten czas zdążyłam zdecydować, że pora poszukać pomocy u psychiatry. Również nie wolno mi pisnąć słowa rodzinie, która co najwyżej wyśle mnie do księdza.
![](https://img.wattpad.com/cover/322688990-288-k20217.jpg)
CZYTASZ
The Sandman - Morfeusz x Reader
RomantizmUnikatowe opowiadanie (scenariusz), gdzie wcielamy się w pracownicę antykwariatu jawnie zakochaną w książkach oraz... kotach :) Jak się z czasem okaże, spotkanie z Morfeuszem nie będzie takie przypadkowe, jak może nam się na początku zdawać. Tekst...