Nocny gość

164 13 6
                                    

Rano jak tylko otworzyłam oczy i podniosłam się z kanapy, poczułam jak ewentualnie może czuć się skopany worek kartofli. Ból głowy w porównaniu do bólu mięśni oraz kości był był wręcz stymulująco przyjemny. Siedziałam zgięta w pół i zastanawiałam się, czy przypadkiem Constantine w ramach rozrywki nie zrzuciła mojego bezwładnego ciała ze schodów.. tak z kilka razy i z różnych wysokości. Trochę zajęło zanim wzrok wyostrzył mi się na tyle, żebym dojrzała na stoliku karteczkę złożoną na pół z narysowanym wielkim serduszkiem.

- zaraz się dowiem, że mi nerkę wycieli... - rzuciłam dalej zachrypniętym głosem, po czym z cichym stęknięciem sięgnęłam po papierek i zaczęłam czytać:

W asyście Twojego chłopaka wyruszyłam zbierać materiały niezbędne do planowanego egzorcyzmu. Jeżeli będziesz na siłach zacznij tłumaczyć manuskrypt. Częstuj się proszę zawartością lodówki i barku, tylko wpierw sprawdź terminy ważności.

Ps. W nocy okadziłam Cię leczniczym zielem. Jeżeli byłaś jedynie podziębiona do południa powinnaś czuć się już dobrze. W telefonie zapisałam Ci swój numer a do kieszeni płaszcza wrzuciłam klucze od mojego mieszkania.

Czuj się jak u siebie i do usłyszenia, Johanna

Na dole kartki było jeszcze dopisane zupełnie innym charakterem pisma:

Staraj się nie ruszać rzeczy w biurze. Większość może być przeklęta bądź nawiedzona!

Uśmiechnęłam się pod nosem.

Ah ta ojcowska troska Morfeusza... - Wstając z kanapy przeciągnęłam się z nieplanowanym głośnym jękiem. Jak tylko kości przeskoczyły na swoje miejsce poczułam się o wiele lepiej. Ból głowy na pewno da się zagłuszyć mocną kawą, o ile Constantine posiada coś tak przyziemnego jak kawa, bo kolekcję trunków wysokoprocentowych zdążyłam już zauważyć.

Niespiesznie przespacerowałam się po biurze egzorcystki, oglądając dokładniej wszystkie wystawione i zakurzone szpargały. Biuro kobiety było w posiadaniu większej ilości eksponatów niż nie jedno muzeum.

Bardziej niż egzorcyzmów przydałoby się tutaj odkurzanie. - zatrzymałam się przy masywnym drewnianym biurku, zawalonym masą papierów, książek i kieliszków z niedopitym alkoholem. Przechyliłam się i zaczęłam wertować papiery leżące na wierzchu, starając się przy tym zagłuszyć wyrzuty sumienia, krzyczące:

Zostaw to, niewychowana dziewucho!

- nie dziś.. - rzuciłam pod nosem, stwierdzając, że Johanne mogę również nazwać wiedźmą. Dziwnie wyglądające inkantacje spisane chyba po pijaku, receptury na eliksiry. Wszystko leżało rozrzucone na biurku. Zacmokałam głośno i już miałam odsunąć się aby odwiedzić kuchnię, jednak moją uwagę przykuła jedna samotna teczka. Poczułam dziwny skurcz w żołądku, kiedy moje palce chwyciły opasłą aktówkę. Odniosłam wrażenie, że nie powinnam do niej zaglądać. Czułam się jak na krawędzi przepaści, a od papierów które trzymałam zależało czy skoczę.

Czyżby czyjaś dokumentacja była przeklęta? - przeszło mi przez myśl. Przełykając głośno ślinę i wiedząc doskonale że nie powinnam, otworzyłam teczkę. Już pierwsza strona spowodowała opadnięcie mojej szczęki do samej ziemi.

- to chyba jakieś żarty! - krzyknęłam, desperacko ściskając papiery. Constantine była w posiadaniu dokumentacji mojej matki. Nerwowo przerzucałam kartki, czując rosnący gniew.

Było tu wszystko od czasów szkolnych, w których moja matka miała mnóstwo problemów ze sobą. Karty ze szpitali, wywiady prowadzone z psychiatrami, ręcznie pisane notatki o ludziach z którymi się spotykała, szczegółowe informacje o mężach, rodzinie, dzieciach.

The Sandman - Morfeusz x ReaderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz