9💼

1.8K 318 71
                                    

Jenna siedziała na kanapie w salonie swojego brata i ciągle nerwowo skubała skórki przy swoich paznokciach, jednocześnie próbując głęboko oddychać, by się uspokoić. Newt siedział tuż przy niej, obejmował ją i powoli tracił pomysły na to, jak jej pomóc.

- Roger... - Jenna uniosła głowę, by spojrzeć na stojącego naprzeciw miej brata. - Tak ci dziękuję, że to zorganizowałeś.

- Jennie, nie ma o czym mówić. - Mężczyzna westchnął. - Mam nadzieję tylko, że wszystko będzie dobrze i dogadasz się z tatą.

- Ja też bym bardzo chciała - przyznała Jenna łamiącym się głosem. Była roztrzęsiona od samego momentu podjęcia decyzji o tym, że porozmawia z ojcem i z nim spróbuje znaleźć jakieś rozwiązanie tego, co zrobić w kwestii jej ślubu... Czy też raczej obecności matki na jej ślubie.

- Może przyniosę ci coś do picia - zaproponował Roger, jednak jego bliźniaczka od razu pokręciła głową.

- Nie, nie, nie trzeba. Chociaż teraz się stresuję chyba jeszcze bardziej niż jak mnie związali z ważniakiem.

Newt zaśmiał się krótko, po czym obdarzył narzeczoną pocałunkiem w policzek.

- Pamiętaj, że możemy stąd iść, kiedy tylko będziesz chciała - powiedział cicho, a Jenna obróciła się do niego ze łzami w oczach, po części ze wzruszenia, a po części ze zdenerwowania.

- Dziękuję - wyszeptała, po czym wtuliła się w jego ramię.

Jenna płakała też z frustracji, bo ta sytuacja była przecież absurdalna. Jej ślub miał być najszczęśliwszym wydarzeniem w jej życiu... Zatem dlaczego już od początku był podszyty łzami?

Kiedy wybrzmiało pukanie do drzwi, Jennie o mało nie stanęło serce. Roger spojrzał ze zmartwieniem na siostrę, a następnie w stronę wyjścia z mieszkania.

- Pójdę otworzyć - powiedział mężczyzna, a kiedy zniknął w przedpokoju, z oczu Jenny popłynęły kolejne łzy.

Newt otarł je pospiesznie, a następnie przyłożył dłoń do jej policzka, by na niego spojrzała.

- Dasz radę. Jesteś przecież niezniszczalna, Jennie - powiedział, przez co rozkleiła się zupełnie, rzucając mu się na szyję. Po raz enty utwierdziła się w przekonaniu, że na lepszego męża nie mogła liczyć.

- Jak ja cię kocham, Newt - wydusiła, a po tym ścisnęło ją w sercu, gdy usłyszała głos swojego ojca zbliżający się do salonu.

- Jestem, Roger. Stało się coś? Coś z Dianą? Matka już od zmysłów odchodzi.

Jenna wyprostowała się pospiesznie i otarła twarz, wiedząc, że teraz musiała po ślizgońsku wziąć się w garść. To nie był przecież ani Grindelwald, ani Tezeusz, ani Leta... To był jej rodzony ojciec.

- Nie, nie, Diana jest z Carol na spacerze... - mówił Roger, a jego kroki niebezpiecznie szybko zbliżały się do salonu. - Ale...

Dwóch mężczyzn stanęło wreszcie w salonie, przy czym tego starszego zamurowało. Edgar Wharflock, mężczyzna starszy, lecz wciąż dobrze ubrany oraz zadbany spodziewał się wielu rzeczy, ale na pewno nie swojej córki, siedzącej tam obok jakiegoś nieznanego mu mężczyzny, zapłakanej i wystraszonej.

- Jenna? - wydusił, jakby sam chciał się upewnić, że dobrze widział.

Dziewczynę na moment sparaliżowało, jednak jedno spojrzenie na Newta pozwoliło jej się opanować na tyle, by powiedzieć cicho:

- Cześć, tato.

- To Jenna mnie poprosiła, żeby cię zaprosić, tato - wyjaśnił Roger, a wtedy Edgar rozdziawił usta jeszcze szerzej. Nie widział swojej córki od dawna, bo ona nie chciała pokazywać się rodzicom, więc tym bardziej dziwił się, że chciała się spotkać.

Wytresujmy sobie wężyki • Newt ScamanderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz