12💼

2K 302 61
                                    

Newt jeszcze w to nie wierzył, ale stało się. Leżał nagi obok Jenny, pod kołdrą, i oboje oddychali ciężko, niewypowiedzianie szczęśliwi po tym, co między nimi zaszło. Gdyby Scamander wiedział, że będzie mu tak przyjemnie, to już wcześniej by się przełamał.

Strach, zażenowanie i nerwy wróciły jednak do niego, gdy nagle Jenna z jego nagiego torsu podniosła się do pozycji siedzącej... I zaczęła płakać.

O ile jeszcze przed momentem Newt miał ochotę skakać ze szczęścia, o tyle w tamtej chwili chciał zapaść się pod podłogę. Czy było aż tak źle, że doprowadził ją do płaczu...?

- Jenna, co się dzieje? - zapytał, mimo że sam nie był pewien, czy chciał znać odpowiedź.

- Nic, nic, ja ze wzruszenia płaczę, Newt - wyjaśniła Jenna, pospiesznie ocierając twarz, po czym odwróciła głowę, by spojrzeć mu w oczy. - Głupie to może, ale... Ja pierwszy raz w życiu czułam się tak dobrze, bezpiecznie, tak kochana... Pierwszy raz komuś zależało też na mojej przyjemności. Ja dopiero teraz widzę, że to wszystko, czego wcześniej doświadczyłam to... - Pokręciła głową sama do siebie. - Jednak seks może być wspaniały, gdy z kimś, kto cię kocha. Dziękuję ci. - Wypowiadając ostatnie słowa, przytuliła go, a Newt z zaskoczeniem zauważał, jak ta nagość już znacznie mniej go peszyła.

- Ale mnie wystraszyłaś. - Odetchnął z ulgą, odwzajemniając uścisk, tak niezwykle przyjemny, gdy dwóch rozgrzanych ciał nic nie rozdzielało.

- Przepraszam, wiesz, że ja taka durna czasem jestem.

- Nie jesteś. - Newt ucałował jej głowę. - Cieszę się... Że się cieszysz.

Jenna pociągnęła nosem, wycofując się, by móc patrzeć ponownie na jego twarz.

- Cieszę się naprawdę. I tak mniej poważnie... Mam nadzieję, że to był nasz pierwszy i nie ostatni raz. Bo było mi wspaniale.

Newt speszył się, a jednocześnie uradował, że jednak jej się podobało.

- Na pewno nie ostatni. Mnie też było... Wspaniale - przyznał, wywołując u niej szeroki uśmiech.

- To co... - Jenna oparła głowę na jego ramieniu, przykrywając część jego pleców swoimi rozwalonymi włosami. - Musimy teraz chyba wstać i zobaczyć, czy ze zwierzętami wszystko w porządku.

- W porządku, w porządku... Oporządziłem wszystkie zanim przyszłaś.

- Newt! - Jenna popchnęła go nieco w akcie droczenia, co rozbawiło ich oboje. - Ja cię nie poznaję po prostu.

- Może Tezeusz ma rację, że to twój wpływ na mnie... - powiedział Newt z uśmiechem, na co Jenna rzuciła się, by go pocałować, i to na tyle gwałtownie, że powaliła go z powrotem na łóżko.

- To jestem dumna z siebie. - Zaśmiała się, całując go po raz kolejny prosto w usta. - Nie chcemy chyba spać iść, co?

- Nie chcemy - odparł również roześmiany Newt.

- To na co masz ochotę? Może wino otworzymy?

- Chętnie.

Następnego dnia Jenna chodziła na miękkich nogach, czując się, jakby wypiła jakiś eliksir od rozkoszy, radości, przyjemności, miłości... Od Newta zupełnie nie mogła się odlepić, a on od niej, i oboje chodzili po domu w szlafrokach w kompletnej euforii (i z nieśmiałkami w kieszeniach).

Jennie tak bardzo podobało się to uczucie, którego nigdy jeszcze po przyjemnej nocy nie czuła. A do tego wszystkiego dochodziła ta błogość, ten brak nerwów i szukania eliksiru, który zapobiegał ciąży... Bo przecież nawet jeśli po tej nocy w jakąś by zaszła, to z kimś, kogo kochała, kto też pragnął mieć z nią dzieci.

Nie jedli śniadania naprzeciw siebie, a obok, wręcz spijając sobie z dziubków, gdy ktoś zapukał do drzwi.

- A kogo to niesie? - zapytała zdumiona Jenna.

- Nie mam pojęcia...

Newt poszedł do drzwi, by otworzyć, a kilka chwil później wrócił z Żanetą oraz Tezeuszem, wyszykowanymi i wyglądającymi na co najmniej skołowanych tym, że tamta para wyglądała, jakby dopiero wstała z łóżka.

- A wy co tak tu wpadacie z samego rana? Stało się coś? - zapytała Jenna, wstając od stołu na widok gości.

Tezeusz uniósł brew, wymieniając spojrzenia z narzeczoną.

- Jest pierwsza - powiedział stanowczo, a wtedy Jenna zgłupiała, bo wydawało się jej, że było znacznie wcześniej.

- Siadajcie, siadajcie. - Zawstydzony całą sytuacją Newt zaczął iść w stronę kuchni, unikając wzroku brata.

- Pierwsza? Och... To myśmy się wczoraj z Newtem zasiedzieli... No a o co chodzi? - zapytała Jenna, opierając się o stół jak gdyby nigdy nic.

- Ja chciałam cię zabrać na zakupy. Weselne oczywiście - powiedziała Żaneta, siadając na krześle stojącym obok Jenny.

- A ja ciebie do Dumbledore'a. - Tezeusz usiadł naprzeciwko narzeczonej, patrząc na Newta. - Przysłał sowę wczoraj wieczorem, ale widzę, że nie odebraliście.

- Och, my wczoraj wieczorem potwornie zajęci byliśmy... - powiedziała Jenna z uśmiechem, a gdy poczuła na sobie przerażone spojrzenie Newta, dodała pospiesznie:
- Znaczy, no... Demimoza w ciąży mamy, humorki gorsze ma niż u człowieka. Tak czy siak, dobrze, pójdziemy na zakupy, pójdziecie do profesorka, ale komu się spieszy? Ja wam herbaty zaparzę, o. Ty z mlekiem lubisz, nie? - Ostatnie pytanie skierowała w kierunku Tezeusza, którego zatkało.

- Newt, ona się czegoś nawąchała? - zapytał starszy ze Scamanderów, gdy jego brat wrócił do stołu, by zająć miejsce obok niego.

Newt uśmiechnął się tylko pod nosem, po czym wzruszył ramionami, jakby nie miał pojęcia.

- Dobry humor po prostu ma...

Żaneta zrozumiała natychmiast i posłała Tezeuszowi rozczarowanie spojrzenie.

- Kochanie, no naprawdę.

- No co?

Ona tylko pokręciła głową, po czym złapała kontakt wzrokowy z Jenną. Potrzebowały tylko wymienić uśmiechy, by przekazać sobie, o co się rozchodziło. Żaneta wyszeptała gratulacje, podczas gdy Tezeusz wciąż nie domyślał się, co się działo.

- Może na omlety też macie ochotę? - zapytała nagle Jenna, a wtedy wszyscy usłyszeli szczekanie. Do jadalni wpadł Urwis, a potem zaczął się przymilać do magizoolożki, by ta dała mu coś do jedzenia.

- A ty to zawsze byś się do jedzenia pchał, co? - Jenna pogłaskała rozentuzjazmowanego psidwaka, machającego swoim podwójnym ogonem. - Tobie też coś dam, no dam, przecież cię kocham.

- Nie kłopocz się, jak o nas chodzi, Jenna, my jedliśmy duże śniadanie - powiedziała Żaneta, na co rozanielona Jenna machnęła ręką.

- Ale herbatki i tak wam zrobię. - Popatrzyła z powrotem na Urwisa. - A tobie dam coś dobrego, i tobie Jasper też, wszystkim dzisiaj same smaczki...

Żaneta nie mogła przestać się śmiać, podczas gdy Tezeusz słuchał tego wszystkiego i wciąż patrzył na przyszłą bratową jak na kogoś z innego świata.

- To może ja w międzyczasie się ubiorę... - Newt odchrząknął cicho, a następnie wyszedł z jadalni, nie omieszkając posłać swojej narzeczonej kolejnego spojrzenia.

- Janet, ile słodzisz? - zapytała Jenna.

- Teraz już nie słodzę, nie przed ślubem.

- A ty, szwagrze?

Tezeusz był w takim szoku, że tylko rozdziawił usta, nie mogąc jej odpowiedzieć. Popatrzył na narzeczoną w poszukiwaniu odpowiedzi, a ta roześmiała się w głos.

- On też nie słodzi, Jennie.

Wytresujmy sobie wężyki • Newt ScamanderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz