Caput One [I]

116 4 0
                                    




Wooyoung siedząc na szerokim parapecie myślał intensywnie o dzisiejszym dniu, i całym swoim dotychczasowym życiu. Przyglądał się coraz to bardziej krwistemu niebu oraz burzowym, szarym chmurom, popijając ciepłą herbatę którą zrobiła mu jego rodzicielka. Tęsknił za normalnym życiem, mimo że wcale nie minęło tak dużo czasu odkąd został wprowadzony całkowity lockdown w mieście. To wszystko zaczęłosię mniej więcej około tygodnia temu. Znajdował się wtedy wszkole, którą było liceum ogólnokształcące. Siedział w ławcez swoim najlepszym przyjacielem Yeosangiem na lekcji matematyki, najbardziej znienawidzonego przedmiotu w szkole, oraz słuchał najbardziej znienawidzonej nauczycielki. Doskonale pamiętał nagły alarm pożarowy w szkole, mimo że nie dało się wyczuć żadnego zagrożenia. Wszyscy jednak w pośpiechu chwycili swoje rzeczy, wybiegając na dziedziniec szkoły, gdzie stał już dyrektor szkoły wraz z całą kadrą pedagogiczną.

- Proszę wszystkich o ciszę, orazspokój. Prezydent miasta wydał właśnie ostrzeżenie o niebezpiecznej zmianie koloru nieba nad naszym miastem, oraz burzowych chmur które nad nim zawisły. Wszyscy bez wyjątku natychmiast udajecie się do domu, i z niego nie wychodzicie. Wprowadzony jest całkowity lockdown na miasto, jeśli już naprawdę musicie z niego wyjść prosimy o nałożenie jednorazowych maseczek ochronnych ze względu na niebezpiecznie szary dym który zawisa nad miastem. Słuchajcie kolejnych oświadczeń w telewizji, które będzie wydawał prezydent, i stosujcie się do nich a będziecie bezpieczni. Miejmy nadzieję, że wszystko wkrótce wróci do normy. Do zobaczenia. - dyrektor szkoły pożegnał się, a wszyscy natychmiast zastosowali się do jego rozkazów. Wooyoung chwycił wtedy przyjaciela za nadgarstek, ciągnąc go w stronę ich domów. Mieszkali w domkach jednorodzinnych znajdujących się obok siebie.

- Jak myślisz, co jest przyczyną?- odezwał się po chwili ciszy, nieco wystraszonym tonem głosu Yeosang, spowalniając swojego przyjaciela który wystartował doprzodu aż za bardzo. - Wątpię, żeby był to powrót jakiegoś choróbska. Te czerwone niebo i burzowe chmury wyglądają naprawdę przerażająco.

- Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia. Ale mam nadzieję, że to tylko chwilowe, i nie jest tojakaś bomba która nagle rozpierdoli całą kulę ziemską w drobny pył. Chcę jeszcze trochę pożyć – zaśmiał się Wooyoung, starając się jakoś pocieszyć przyjaciela. Chwilę później dotarli do domu Woo, więc niestety oboje musieli się pożegnać.

Westchnął ciężko, omal nieopuszczając kubka z wciąż parującą cieczą w środku na siebie. Niebo zaczynało wyglądać coraz to gorzej, i wcale nie zapowiadało się by miało to minąć w ciągu następnych dni. Wręcz przeciwnie, wyglądało coraz to gorzej, a w dodatku, jakby nie byłojuż dość złego, rząd oznajmił że z lasu na północy miasta zaczęto odnajdywać dziwne, okropnie wyglądające zwierzęta. Były kościste, czarne, jakby miały spaloną skórę, strasznie zgarbione, i nie miały włosów. Raczej były one ich szczątkami. W dodatku, co ciekawe, z ich kościstych pleców, między kręgosłupem a łopatkami wyrastały okropne poszarpane skrzydła. Rząd ustalił, że uparcie broniły od lat opuszczonego (a przynajmniej do tej pory) zamku, który nagle odzyskał swoje lata świetności, powiększył się, a w dodatku dookoła niego unosiła się bardzo dziwna iniepokojąca aura. Nikt z mieszkańców nie miał tyle odwagi, by wyruszyć w niebezpieczną podróż do zamku, i przekonać się co, araczej kto jest sprawcą ostatnich zdarzeń. Logiczne, że sprawcą tego był człowiek, no bo kto inny? Wooyoung był tego w stu procentach pewny, a nawet gdyby chciał to sam by wyruszył w podróż,by udowodnić innym że wcale nie jest takim 'boidudkiem' za jakiego był uważany. To prawda, był strachliwy, jednak to był mały procent jego osobowości. Strachliwość przykrywała odwaga. Był jedną zgłośniejszych osób, głównie dlatego klasa go lubiła. Był wstanie rozmawiać z każdym typem osoby, no może oprócz znienawidzonej nauczycielki od matematyki.

Ale był pewny jednej rzeczy. Pójdzie tam, i sprawdzi kto robi taki zamęt w mieście pełnym niczemu niewinnych mieszkańców. I udowodni, że jest odważnym, dojrzałym mężczyzną.

Z zamyślenia wyrwał go dzwoniący już któryś raz z kolei telefon, znajdujący się na puchatej pościeli jego łóżka. Był nieco leniwy tego dnia, dlatego na początku niezamierzał w ogóle podnosić się z parapetu. Omal nie spadł zniego, gdy próbował odplątać się z cieplutkiego kocyka, jednak odzyskał równowagę, i odstawiając ciepły kubek odebrał w końcu połączenie od przyjaciela.

- Cześć przyjacielu, co tam porabiasz ciekawego cały dzień, że nawet nie zadzwoniłeś do mnie? - usłyszał w telefonie głos Yeosanga, na co mimowolnie się uśmiechnął. Dzięki niemu jakoś wytrzymywał w swoim domu. Fakt, jego rodzice również byli dla niego wsparciem, jednak Yeosang znał go sto razy lepiej niż jego rodzice, którzy w większości nie mieli dla niego dużo czasu dlatego nie znali go tak dobrze.

- Tak jakoś wyszło, wybacz.. Spałem dość długo, a potem siedziałem na parapecie i patrzyłem się na to niebo. Przybiera coraz bardziej intensywny kolor, zauważyłeś? - mruknął ponownie siadając na parapecie, i nieco niezdarnie otulając się kocykiem.

-Jesteś czasami niemożliwy, gdybym się do ciebie nie odezwał, zamknąłbyś się w tych czterech ścianach, i odizolował od wszystkich, jednocześnie stając się bardziej pokręconym człowiekiem niż jesteś teraz. Jak ty wytrzymasz tam tyle czasu? -zaśmiał się Kang, nieco zachrypniętym tonem.

- Wiesz, ostatnio zastanawiałem się nad wyprawą do tego zamku.. Jestem cholernie ciekawy kto jest sprawcą tego wszystkiego. Może to ktoś przystojny? - rozmarzył się, będąc jednak całkowicie poważnym. Naprawdę myślał nad wybraniem się tam.

- Zwariowałeś?! Na mózg upadłeś chyba, że ktokolwiek cię tam puści! - wydarł się po Yeosang po drugiej stronie słuchawki, nie dowierzając w to co słyszy. Wiedział, że jego przyjaciel był szalony, jednak w tej chwili przekroczyło to wszelkie granice. - Na głowę upadłeś chyba!

- Jestem całkowicie poważny Yeosang. Naprawdę mam zamiar się tam wybrać. Jestem zdeterminowany, i zobaczysz że nic mi się nie stanie. Wrócę cały i zdrowy – odparł, wzdychając do słuchawki, i mając gdzieś że nikt najprawdopodobniej nie zgodzi się na jego wyprawę, zaczął pakować do plecaka rzeczy które naprawdę mogą mu się przydać.

- Ale Woo-...- Wooyoung czuł się źle robiąc to, ale rozłączył się, wyciszając telefon i wrzucając go gdzieś do plecaka. Mając najpotrzebniejsze rzeczy, ubrał się jeszcze w miarę ciepło, wyruszając w podróż. Akurat jego rodzice poszli gdzieś do garażu.A szczerze mówiąc wątpił, by zauważyli jego zniknięcie tak odrazu.

Amor Tenebris | woosan [short story]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz