Wooyoung westchnął zrezygnowany gdy usłyszał te słowa. Był pewny, że może ktokolwiek coś wie, a tu ku jego zaskoczeniu historia tajemniczego, i niezwykle podobnego do jego byłego przyjaciela, mężczyzny była totalną zagadką dla wszystkich tutaj. A przynajmniej tylko dla staruszki, z którą tylko tutaj rozmawiał, i gdy był zmuszony to jeszcze z samym Sir Choi'em. Z innymi nie rozmawiał, bo w sumie większość tutaj była przemieniona w okropne stwory, ktoś był zamieniony w szafę, no i jedyną w miarę normalną osobą była ta starsza pani przychodząca do niego codziennie z niezwykle gorzką herbatką, która właściwie poszła dość niedawno zostawiając go w czterech ścianach samego z gadającą szafą.
Wtedy do głowy przyszła mu pewna myśl. Dlaczego kategorycznie zakazano mu chodzić do jednej z stron zamku. Przecież nie mogło tam być nic strasznego, co nie? Nie miał co robić, więc nie wiele myśląc podniósł się na nieco osłabionych kończynach, ruszając w stronę drzwi do komnaty, które okazały się być otwarte co go zdziwiło. Staruszka zawsze zamykała go w komnacie wedle polecenia władcy tego zamku, dlatego nie krył swojego zdziwienia. Mogło być to również nieco podejrzane, być może chcieli sprawdzić czy będzie chciał uciec, a co gorsze jakiś dziwnym cudem będą chcieli ściągnąć go do piwnic zamkowych by go tam zgwałcić i zabić? Zadrżał lekko przerażony, odganiając szybko te myśli, nie chcąc sprowadzać samego siebie na zbyt szybki zawał. Nacisnął powoli klamkę, wychodząc powoli z komnaty i rozglądając się wokoło. O dziwo wszędzie było pusto, a spodziewał się że będzie tutaj pełno strażników pilnujących by na pewno nie uciekł. Wzruszył ramionami, stwierdzając że nie miał nic do stracenia, i ruszył od razu w stronę zakazanej mu części zamku, nie zdając sobie sprawy jak bardzo sobie tym grabi. Wchodząc po niezwykle czystych schodach stwierdził, że nie było tam nic ciekawego. Właściwie to ta część zamku wyglądała jak każda inna, dlatego nie rozumiał powodu dla którego nie mógł tutaj chodzić. Wszystkie drzwi był zamknięte, dlatego już chciał się poddać, jednak komnata którą sprawdził jako ostatnią, i która była dosłownie naprzeciwko schodów, okazała się być otwarta. Rozejrzał się czy nikogo tam nie było, i wszedł powoli do środka ogromnego pomieszczenia, które było oświetlone tylko w jednym miejscu.
A dokładniej nad szkatułą, która ustawiona na dość wysokim podeście, dokładniej do wysokości jego pasa, chowała w sobie piękną czerwoną różę, której połowa, a raczej większość leżała już na jej dnie. Ułożył palce na szkle, przyglądając się kwiatu z zachwytem. Do głowy przyszła mu pewna myśl. A co jeśli to ten kwiat jest powodem klątwy która opętała mężczyznę? Co jeśli to ona spowodowała jego zachowanie? Mogło to pasować, jednak jedna rzecz nie zgadzała się. Staruszka powiedziała mu, że jedyne co jest wiadome to przez brak czułości i ciepła w swym sercu zrzucił na siebie klątwę. O co mogło chodzić?.. Właściwie to ta róża wyglądała podobnie jak ta, którą podarował swojemu byłemu przyjacielowi kiedy ostatnim razem się widzieli... Nie zdążył się dokładniej przyjrzeć róży bowiem do środka nagle wpadł właściciel zamku.
- ODSUŃ SIĘ OD NIEJ! Co jej zrobiłeś??! Kto Ci tu w ogóle pozwolił tu przyjść?! - wrzasnął mężczyzna, wpadając w jakiś szał i przyglądając się uważnie szkatule, sprawdzając czy tej oby na pewno nic się nie stało. Wooyoung podniósł się z podłogi o drżących nogach, wpatrując się w niego przerażonym. Co takiego miał w sobie ten kwiat, że był dla niego tak ważny? - Wynoś się stąd! JUŻ! - wrzasnął ponownie mężczyzna, wpatrując się w niego z szałem w swych czerwonych powiekach, a Wooyoungowi nie trzeba było dwukrotnie powtarzać. Wybiegł z komnaty niemal natychmiast, mijając po drodze wszystkich których spotkał, nie zatrzymał się nawet gdy zaczęła do niego krzyczeć starsza pani odwiedzająca go z herbatką. Wbiegł do zamkowej stajni, chwytając za jednego z dwóch koni, siadając szybko na niego, gdyż ten był już osiodłany. Przerażony do granic możliwości pogonił konia, chcąc jak najszybciej znaleźć się w swym domu, mając nadzieję że jego rodzice w ogóle jeszcze żyją. Nie zdołał jednak uciec zbyt daleko, gdyż nagle przed jego nosem, a raczej przed pyskiem konia pojawiła się gromada wilków przez co wierzchowiec zatrzymał się gwałtownie, rżąc głośno. Zszedł z konia chwytając za patyk który leżał niedaleko, by jakkolwiek obronić się przed dzikimi zwierzętami. Najprawdopodobniej niechcianie wbiegł na ich terytorium, jednak był zbyt przerażony by to w ogóle zauważyć. Nagle zwierzęta zaczęły nieco się wycofywać, gdy nagle koło niego stanął inny mężczyzna, w którym rozpoznał samego Sir Choi'a, na widok którego zadrżał z przerażeniem, które dość szybko minęło gdy ten zaczął nagle walczyć z dzikimi zwierzętami, ratując mu tym samym życie.
Tego się nie spodziewał.
CZYTASZ
Amor Tenebris | woosan [short story]
FanfictionWooyoung jest niezwykle ciekawskim 18-nastolatkiem mieszkającym w Seoulu. W owym mieście ostatnimi czasy dzieje się coś niezwykle dziwnego. Niebo nad miastem przykrył czerwony kolor, chmury przybrały burzowy, szary odcień, i sama atmosfera w mieście...