Caput Quinque [V]

38 4 1
                                    

Wooyoung był totalnie przerażony tym miejscem. Odkąd trafił do tej komnaty, nie ruszył się z kąta łóżka ani na chwilę, choć jego żołądek już dawno wołał o posiłek. Był jednak zbyt przerażony tym wszystkim, by poprosić o jedzenie choćby tą miłą panią która codziennie przynosiła mu cholernie gorzką i niedobrą herbatę.

Być może powodem jego przerażenia był mrok i ciemność panująca w tym zamku. Fakt, nie bał się ciemności ale tutaj było coś, przez co jego przerażenie tym miejscem wzrastało. Starał się co prawda oswoić z tym pomieszczeniem, w którym był uwięziony ale to nie było takie proste.

Podskoczył w pewnym momencie na łóżku, gdy z zamyślenia wyrwało go kilkukrotne, mocne, pukanie do drzwi. Odwrócił się w ich stronę, czując jak jego serce zaczęło bić dwa razy szybciej niż zazwyczaj. Zdecydowanie ktoś dobijał się do komnaty, w której się znajdował. Nie była to na pewno ta starsza kobieta, która codziennie przynosiła mu tą okropną herbatę, no i też nikt inny do niego nie przychodził. Wątpił, żeby był to ten przerażający mężczyzna wyglądający na prawdę identycznie jak jego były przyjaciel. Jego wątpliwości zostały przerwane w momencie, gdy ku jego zaskoczeniu, a może i jeszcze większemu przerażeniu, do środka wszedł nie kto inny niż właśnie on. Wyglądał nieco mniej strasznie niż kilka dni wcześniej, gdy widział go pierwszy raz. Sprawiał wrażenie nieco bardziej przyjaznego, choć może to jemu tak się wydawało. Mężczyzna zbliżył się do jego łóżka, ostatecznie siadając na jego krańcu. Nie spuszczał z niego wzroku, dosłownie przeszywając nim jego ciało, przez co Wooyoung poczuł się nieswojo w jego obecności.

- Chciałem zapytać, czy zjesz ze mną kolację.. - mruknął po chwili mężczyzna, dziwiąc chłopca tymi słowami. Wooyoung spodziewał się raczej, że ten prędzej rzuci się na niego i albo zwyczajnie go zabije, albo może i nawet zgwałci, dlatego nie mógł powstrzymać się przed otworzeniem szerzej oczu.

- J-ja... - zająknął się, przełykając po chwili ciężko ślinę, zwyczajnie nie spodziewając się takiego pytania, i takiej propozycji. Był już naprawdę głodny, dlatego zgodziłby się bez wahania, jednak miał pewne obawy, które go przed tym powstrzymywały. - S-skąd mam wiedzieć czy może nie chcesz mnie otruć?.. - spojrzał się na mężczyznę, doszukując się zdenerwowania na jego twarzy, jednak czegoś takiego nie widział. Może ten naprawdę nie chce zrobić mu krzywdy?

- Gdybym chciał cię otruć, zabić, lub zgwałcić, to zrobiłbym to już dawno. - prychnął mężczyzna, nie odrywając od niego wzroku. - Fakt, naprawdę podoba mi się twoje ciało, jednak nie jestem aż takim potworem na jakiego wyglądam. To jak? - dodał, oczekując jego reakcji.

- Nie.... N-nie ufam Ci... Wyjdź proszę - wyjąkał przestraszony, wklejając się nieco w ścianę, i patrząc na mężczyznę z czystym przerażeniem na swojej twarzy i w tęczówkach. Mimo jego zapewnień nie potrafił mu zaufać ani trochę, nawet jeśli ten był jego byłym przyjacielem w nieco innej odmianie. Nagle postać mężczyzny spięła się, podnosząc się z miękkiego loża, sprawiając iż zadrżał przerażony tym jak potężny ten był.

- Dobrze więc. Nie będziesz jadł ze mną, to nie będziesz jadł już nigdy. - warknął niemile mężczyzna, wychodząc z komnaty umieszczonej na samym szczycie zachodniej wieży, i trzaskając za sobą mocno drzwiami by pokazać jak zdenerwowany był. A do przestraszonego chłopca dotarło, iż nie może tutaj zostać, musi stąd uciec, bał się go, nie ufał mu. Nie podobało mu się to miejsce ani trochę, miał gdzieś już te wszystkie tajemnice tego miejsca. Postanowił więc zrealizować swój plan. Podniósł się z miękkiego łoża wyciągając zza szafy nieco już starą linę, na którą zupełnie przypadkiem natknął się wcześniej gdy po odnalezieniu włącznika światła zwiedzał małe pomieszczenie. Przygryzł delikatnie wargę nie ukrywając przerażenia. Przywiązując linę do mocnej ramy łóżka nie miał pojęcia jak uda mu się ześlizgnąć powoli po niej na dół, by uciec. Wciąż miał delikatny lęk wysokości..

- Nie rób sobie więcej problemów niż teraz Ci potrzebne skarbeńku... Stąd nie uciekniesz, jego słudzy prędzej czy później i tak cię znajdą, nawet jeśli wyjdziesz z tego lasu.. Gdy już spodobałeś się Sir Choi'owi, nie uciekniesz tak łatwo... - nagle w drzwiach pojawiła się staruszka, która codziennie odwiedzała go z ciepłą herbatką i na pogaduszki o wszystkim i o niczym. Przeklął w myślach, zdając sobie sprawę że w przerażeniu i w pośpiechu zupełnie zapomniał o staruszce. Spojrzał się w jej stronę przestraszony, upuszczając starą linę na podłogę i prędko zamykając okno które miało pomóc mu w ucieczce. - Nie bój się, nic mu nie powiem przecież... No chodź, napij się herbatki i porozmawiaj z staruszką - uśmiechnęła się radośnie staruszka, stawiając tackę z herbatką i pysznymi ciasteczkami na stoliku nocnym chłopca, który posłusznie usiadł na łóżku, chwytając za ciasteczka które tknął jako pierwsze. Swoją drogą były one bardzo smaczne, choć nieco twardawe. Następnie chwycił za herbatę, pijąc ją powoli by nie oparzyć swojego gardła.

- Proszę Pani.. Czy mogłaby mi Pani wyjaśnić, lub opowiedzieć o tym dlaczego tutaj jest tak mrocznie i-i w ogóle?.. - zapytał cicho po chwili dość niezręcznej ciszy, mając nadzieję że odpowiedź staruszki będzie pozytywna.

- Och, uwierz mi że bardzo bym chciała lecz nikt z tego miejsca nie zna historii Sir Choi'a tak dobrze... Wiemy tylko, że przez brak czułości i ciepła w swym sercu narzucił na siebie tak okropną klątwę...

Amor Tenebris | woosan [short story]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz