Obolały mężczyzna podniósł się do pozycji siedzącej z małą pomocą Wooyounga, który mimo że czekał aż ten zacznie mu wszystko tłumaczyć nie potrafił odmówić mu pomocy. Pomógł starszemu oprzeć się w miarę możliwości jak najwygodniej o ścianę, by następnie usiąść obok niego i spojrzeć prosto w jego oczy z oczekiwaniem.
- To wszystko co tutaj widzisz, ludzie których mijasz czy stan w którym mnie widzisz to tylko i wyłącznie moja wina.. - mruknął San lekko zachrypniętym głosem. - Widzisz.. Wszystko zaczęło się od...
****RETROSPEKCJA****
Trzy lata temu, dokładnie 3 lata i 4 miesiące.
Ówczesny władca królestwa Choi San, mający wtedy 19 lat, zorganizował kolejny bal, na który zostały zaproszone wszystkie panny z królestwa. Ogłoszenia zostały wywieszone niemalże wszędzie, w każdym mieście, miasteczku, nawet w wioskach!
Mimo swego młodego wieku król słynął z swej urody. Był niezwykle szczupły, miał wąskie biodra i talię, a ramiona szerokie, był wysoki, jego ciało było umięśnione idealnie. Był brunetem o zaostrzonej delikatnie szczęce, choć jeden z przednich kosmyków na jego głowie był w kolorze srebrnego blondu. Tęczówki choć przenikliwe, były w pięknym orzechowym kolorze.
Charakter młodego władcy może i nie był tak idealny na jakiego wyglądał. Być może była to sprawka tego, iż za młodu stracił rodziców. Żal pozostał w nim już na zawsze, był pewien iż ich śmieć nie była przypadkowa - wtedy Choi San nie przepadał za jednym z kamerdynerów którego zadaniem było służyć jego rodzicom. Tylko on jedyny prócz syna władców miał prawo wejść do ich komnaty, a to właśnie w niej zostali znalezione ciała rodziców młodego księcia. Mężczyzna był naprawdę dziwny, jego zachowanie było naprawdę specyficzne. Jedzenie, czy jakikolwiek napój mężczyzna zanosił władcom tylko on, w dodatku San kilka razy przyłapał go na tym jak dodaje jakiś płyn do posiłków. San był wtedy młody, miał zaledwie 16 lat, dlatego jego rodzice nie wzięli jego słów na poważnie, i nie wierzyli mu. Najgorszy w tym wszystkim był fakt, że jego rodzice naprawdę lubili tamtego kamerdynera i nikt - nawet San nie był w stanie ich przegadać.Na całe szczęście gdy San został królem zaraz po śmierci rodziców skazał go na śmierć oskarżając o zatrucie jego rodziny. Jego słowa nikt nie śmiał podważyć a sprawy śmierci państwa Choi nikt już nigdy nie roztrząsał.
Po śmierci rodziców San bardzo się zmienił. Wcześniej był inny, przed ich śmiercią miał delikatny charakter, ciepły uśmiech, wszyscy go zachwalali. W momencie śmierci rodziców zmienił się nie do poznania jak powiedzieli co niektórzy. Stał się oschły, nie ufał nikomu prócz samego siebie, robił to co uważał za słuszne, a na jego ustach nikt nigdy nie zobaczył już tego pięknego ciepłego uśmiechu, ani gorzkiej łzy która ostatnio była widoczna na jego policzkach w dniu porzebu.
Wracając - bal zaczął się o godzinie osiemnastej, rozpoczęty uroczystym ciepłym posiłkiem dla wszystkich gości jako że pogoda wtedy na dworze była chłodna. Wielka Sala była urządzona przepięknie, wszystko było w odcieniach beżu, i idealnie łączyło się z roślinnością która rządziła w całym zamku. Było cudownie. Po sali przechadzali się służący odziani w szare garnitury z znakiem królestwa na piersi, nosząc tace z winem, czy przystawkami. Muzyka brzmiała w każdym miejscu na sali, i była idealnie dopasowana do sytuacji, czy otoczenia.
Wszystko zmieniło się w jednym, najważniejszym dla całej tej historii momencie. Na salę wkroczył jeden z strażników prowadząc obok siebie staruszkę ubraną w szary, podarty i cienki płaszcz. Była zgarbiona i wyraźnie zmarznięta. Strażnik podszedł do władcy kłaniając się przed nim.
- Jaśnie Panie, proszę o wybaczenie iż przeszkadzam w balu jednak ta Staruszka przyszła właśnie do Ciebie mój panie, i chce Cię prosić o małą przysługę. - rzekł mężczyzna prostując się przed władcą i dając głos starszej kobiecie która powoli podniosła głowę patrząc w oczy władcy.
- Wasza Wysokość.. Nie mam gdzie spędzić nocy.. Czy mógłbyś użyczyć mi choć malutkiego pokoju i ciepłego posiłku bym mogła tam spędzić noc?.. - głos staruszki był wyraźnie zmęczony, i delikatnie drżał co świadczyło o jej wieku.
- Nie przyjmujemy gości. - mruknął oschle mężczyzna. - Nie widzisz , że trwa bal? Jak śmiesz go przerywać? Szukaj noclegu gdzie indziej. - San nie bawił się w kotka i myszkę. Od razu odmówił noclegu mając na głowie wystarczająco dużo gości w zamku, dlatego nie chciało mu się użyczać go kolejnej osobie, szczególnie tak mało ważnej w jego mniemaniu. Jakie było jego zdziwienie, a raczej szok, gdy kobieta nagle zdjęła swój kaptur od płaszcza z głowy, zrzucając go na ziemię a zamiast staruszki ukazała się piękna kobieta, w złoto-żółtej sukni od której biła magiczna energia. Cofnął się kilka kroków do tyłu wyraźnie zdezorientowany a przerażeni goście zaczęli uciekać z sali w której zostali tylko i wyłącznie służący. Strach ogarnął każdą istotę będącą w pomieszczeniu sprawiając iż atmosfera stała się gęsta. Wzrok każdego spoczywał na najjaśniejszym i najpiękniejszym punkcie w Wielkiej Sali. Na czarodziejce - bo to właśnie nią była kobieta.
****KONIEC RETROSPEKCJI****
-----------------------------------------------------------------
od autorki - opisanie tego momentu było zbyt trudne dlatego go nie ma - ale każdy wie co było dalej i w co zamienił się nasz Sannie xD
CZYTASZ
Amor Tenebris | woosan [short story]
FanfictionWooyoung jest niezwykle ciekawskim 18-nastolatkiem mieszkającym w Seoulu. W owym mieście ostatnimi czasy dzieje się coś niezwykle dziwnego. Niebo nad miastem przykrył czerwony kolor, chmury przybrały burzowy, szary odcień, i sama atmosfera w mieście...