Rozdział VI: Obserwacja

13 2 0
                                    

   Wtorkowy poranek, około 7. Axel rozpoczął obserwacje księdza Anthony'ego. Siedział w samochodzie na parkingu przy kościele. Z tego miejsca miał dobry widok na dom duchownego, który znajdował się tuż przy świątyni. By się nie wyróżniać sportowym autem, przyjechał suvem, jeździli nim zazwyczaj na rodzinne wycieczki do lasu. Zamiast soczewek kontaktowych włożył okulary. Aby go nikt nie rozpoznał. Ubrał się w ciemniejsze ubrania oraz założył czapkę z daszkiem. Po drodze kupił kilka drożdżówek i swoją ulubioną kawę. Jak narazie nic podejrzanego się nie wydarzyło. Anthony odprawił poranną mszę, po czym wrócił do domu. Nastolatek postanowił zadzwonić do swojej dziewczyny.

- Hej skarbie- przywitał się po usłyszeniu głosu Maddy- Jak u was?

  Maddy i Scarlett miały prowadzić obserwację nauczyciela Smitha. Jednak po wczorajszej przejażdżce w deszczu Scarlett rozchorowała się i została w domu.

-Hej Ax. Jestem sama, bo nasza mistrzyni rowerowa jest chora. Narazie czekam w aucie, nic się nie dzieje. Nie wyszedł jeszcze do pracy- streściła.

- No ok. U mnie też nic. Pewnie twoi rodzice będą źli jak się dowiedzą o wagarach. Mój ojciec pozwala od czasu do czasu robić sobie wolne. Mama sir trochę krzywi ale zgadza się.

- Masz fajnie. Moi będą mnie przesłuchiwać, no ale siła wyższa jak to się mówi.- zapadła chwila ciszy- Wiesz, myślałam dlaczego akurat wybrał Eve, ten ktoś. Była w porządku i fajna laska. Do Stanów przeprowadziła się siedem lat temu wraz z rodziną. Nie miała związku z naszym miastem.

- Tego nie wiem skarbie. Prawdopodobnie był to przypadek. Tak myślę. Lubiłem ją...- przerwał. Poczul ciężar na sercu. Miał poczucie winy, że to przez niego Eva wyszła z domu w trakcie imprezy. No i jeszcze ich wspólna tajemnica...

- Mam głęboką nadzieję, że nam się uda i nikt więcej nie zginie. Smith wychodzi z domu. Muszę kończyć. Pa i dawaj znac jak coś- musiała zakończyć rozmowę. Po jej policzku spłynęła łza. Tęskniła za przyjaciółką. Były ze sobą zżyte. Zacisnęła palce na kierownicy samochodu. Przypomniała sobie pierwszą jazdę po otrzymaniu prawka. Na miejscu pasażera z przodu siedziała Eva, a reszta paczki z tyłu. Maddy zestresowana, w dodatku nowym autkiem, które dostała na prezent od rodziców. Przejażdżka do KFC prawie się udała. Poza jedna rzeczą. Parkowanie. Trochę się namęczyła parkując na niezbyt szerokim miejscu. Chociaż mini one nie należy do dużych samochodów. A gdy myślała, że się już uda i z ulgą zaparkowała, usłyszeli podejrzany dźwięk. Zapomniała o koszu na śmieci i centralnie uderzyła w niego. Na tylnym zderzaku pozostało wgięcie i kilka rys. Cała trójka śmiała się choć jej do śmiechu nie było.

Smith odjechał już spod domu więc ruszyła za nim. Tak jak się spodziewała po kilku minutach jazdy skręcił na szkolny parking. Ona pojechała w drugą stronę i zatrzymała się na miejscu postojowym przy parku. Na wszelki wypadek pożyczyła od siostry małą lornetkę. Gdyby była zmuszona obserwować go z daleka. Włączyła radio, aby nie zasnąć z nudów. Usłyszała dźwięk smsa. To od Scarlett.

Gdy tylko mi się polepszy to do ciebie dołączę. Walczę dzielnie z przeziębieniem. Pije przeróżne dziwne napary i wpieprzam czosnek. Tak brzmiał sms. Odpisała przyjaciółce by nie przesadzała z lekarstwami i spędziła dzień w łóżku.

Kilka godzin później nauczyciel po pracy udał się na rodzinny obiad do włoskiej restauracji. Następnie wrócili razem do domu. Zegar wskazywał 17:45. Nastolatka zadzwoniła do Axela. On spędził cały dzień na przykościelnym parkingu. Nic ciekawego. Poczeka do 21 i wróci do domu. Maddy tak samo. Rodzicom powiedziała, że wieczór spędzi z chłopakiem w kinie.

-Ekscytujący film dziś obejrzeliśmy- powiedział z irytacją.- Napisz mi smsa jak będziesz w domu. Uważaj na siebie. Kocham Cię, pa.

Około 21 miał już zapalić silnik i odjechać do domu. Zrezygnował gdy zobaczył wychodzącego księdza z bukietem kwiatów. Ciekawe, pomyślał. Jeszcze odkryje jakąś tajemnice księdza, której nie chciał odkryć. Duchowny wsiadł na swój rower, a kwiaty włożył do koszyka. Ruszył w stronę ulicy i kierował się nią w zachodnią część miasta. Axel powoli ruszył za nim. Musiał utrzymać niską prędkość i nie zgubić obserwowanego. Ciemność mu w tym nie pomagała. Ulice o tej porze są puste, gdzieniegdzie można spotkać jedynie radiowóz. Po 10 minutach dojechali do dzielnicy nie cieszącej się dobra sławą.

-Kurwa, świetnie. Jeszcze go ktoś tu napadnie i będę musiał go ratować- bąknął pod nosem niezadowolony.

Ksiądz zatrzymał się przy jednym z szarych bloków. Zadzwonił domofonem. Ktoś otworzył drzwi i wszedł. Jednak kwiaty zostawił wraz z rowerem. Minął kwadrans. W tym czasie samochód Axela minęła grupka pijanych jegomości. Zaczęli krzyczeć, że stoi na chodniku wymachując przy tym butelkami po piwie. Nastolatek nastawił się na konfrontację. Nie chciał odjeżdżać kiedy w końcu coś się dzieje. Pijaczki pokrzyczeli jeszcze chwilę i poszli w swoją stronę. Nieszczęśliwie w tym momencie blok opuścił Anthony. Zauważyli go, no i się zaczęło. Otoczyli go. Krzyczeli. Axel otworzył schowek. Była tam rzecz, przed którą lepiej uciekać. Agresorzy robili się coraz bardziej nachalni. A ksiądz wyglądał na całkowicie bezbronnego. Nastolatek przygotował się by w ostateczności pomóc ofierze. Jeden z pijaków chwycił proboszcza za ramię, siedemnastolatek otworzył już drzwi by wysiąść. W ostatniej chwili wycofał się. Bezbronny nie był aż taki bezradny. Chwycił napastnika za rękę i przy pomocy technik samoobrony powalił go. Tak samo zrobił z drugim i trzecim. Czwarty odpuścił i uciekł. Axowi szczęka opadła. Musiał szybko ją pozbierać i śledzić dalej. Ksiądz karateka pośpiesznie wsiadł na rower i opuścił miejsce bijatyki. Jego celem podróży nie okazał się dom lecz protestancki cmentarz.

- Jeszcze mu mało wrażeń- pomyślał i wysiadł z samochodu. Dyskretnie podążał za nim. Dostrzegł w ciemnościach jak ksiądz zatrzymał się przy jednym z grobów i położył przy tablicy kwiaty. Na głos odmówił modlitwę.

  Nagle zadzwonił telefon Axela. Zapomniał go wyciszyć. Niestety duchowny to usłyszał. Przeżegnał się i szybkim krokiem opuścił cmentarz. Pewnie się wystraszył. Cmentarz, kompletna cisza, ciemności, w dodatku kilka dni przed Halloween, po mieście grasuje morderca, a komuś włącza się piosenka rap zza grobowca. Każdy by zwiał z wrzaskiem.

-Idealny moment tato- powiedział do siebie młody detektyw po sprawdzeniu kto zepsuł mu śledztwo. Na koniec sprawdził nad czyim grobem modlił się ksiądz. Oświetlił telefonem tablice i się wkurzył. Klnął pod nosem. Napisał smsa do Maddy o treści: Księżulek nas wychujał!

Pobiegł do auta i odjechał z piskiem opon. Wściekły nie zwracał uwagi na nadmierną prędkość jaką jechał. Chciał jak najszybciej to wyjaśnić. Skręcił gwałtownie z drogi i zatrzymał się przed domem proboszcza. Brak włączonego światła wskazywał, że jeszcze nie wrócił. Po 10 minutach pojawił się.

Axel sięgnął ręką do schowka i wyciągnął niewielkich rozmiarów pistolet...
Wysiadając z pojazdu schował go w kieszeni kurtki.

- Musimy pogadać! Tylko tym razem szczerze!- młodzieniec krzyknął w stronę zaskoczonego księdza.

Wesołego Halloween Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz