Rozdział VIII: Dziwoląg z lasu

13 2 0
                                    

  O 6:40 dźwięk budzika obudził nastolatków. Po nieprzespanej nocy Maddy wstała niechętnie by się ogarnąć do szkoły. Chciała jeszcze porozmawiać z chłopakiem. Axel zaś pośpiesznie założył wczorajsze ubrania. Na szybko ustalił by dziś po szkole poobserwowała nauczyciela historii. Od rana do popołudnia pan Smith miał lekcje, więc nie było potrzeby śledzić go przez cały dzień. Sam zaś nastolatek pojechał do domu, wziął prysznic i zjadł śniadanie z rodziną. Po tym miał udać się do szkoły. Jednak jadąc samochodem minął liceum i skierował się w stronę przedmieścia. Zjechał z głównej drogi. Zatrzymał się na polanie graniczącej z lasem, który otaczał miasteczko od wschodniej strony.  Podjechał obok niego inny samochód. Wysiadł z niego wysoki mężczyzna. Axel opuścił szybę.

-Dzień dobry. Jestem tutaj od wczorajszego rana. Nic się nie wydarzyło. Jedynie w nocy przyjechał ksiądz. Ale gdy się dowiedział, że ty mnie wysłałeś to odjechał- zdał raport. Chłopak podziękował i pozwolił odjechać na odpoczynek. To był zaufany ochroniarz rodziny Starków. Nastolatek poprosił go o przysługę. Sam miał zamiar spędzić dzień ponownie kogoś śledząc. Wysłał smsa swojej dziewczynie informując o tym, że w rodzinie wypadła awaryjna sytuacja i nie będzie go w szkole. 

- Mam przesrane ale trudno- powiedział do siebie. Wygodnie się usadowił i skierował wzrok na las. Konkretnie w jedno miejsce. Tuż za granicą lasu pośród drzew znajdowała się przyczepa kempingowa. A mieszkał w niej pewien człowiek. Uznawany przez mieszkańców za niebezpiecznego i niezrównoważonego. Rzadko opuszczał swoje miejsce zamieszkania. Nazwano go Dziwolągiem z lasu. Zawsze gdy pojawiał się w mieście dochodziło do awantur. Zaczepiał przechodniów, krzyczał bez celu często wykrzykując wulgaryzmy. Kilka razy musieli interweniować policjanci. W zeszłym roku spłonęła jego przyczepa, w której mieszkał od kilku lat. Jakiś dobroczyńca kupił mu nową. Młody Stark miał powody by uważać go za podejrzanego. 

Po skończonych lekcjach Maddy rozpoczęła swoje śledztwo. Pan Smith opuścił budynek liceum i pojechał do supermarketu na zakupy. Następnie do apteki. Dziewczyna myślała już, że znowu dzień będzie stracony. Jednak historyk nie kierował się do swojego domu. Jechał w zupełnie innym kierunku. Po 25 minutach dojechał na parking przy złomowisku, które mieściło się niedaleko lasu. Wysiadając zabrał ze sobą dwie reklamówki wypełnione po brzegi zakupami. Wszedł do lasu. Nastolatka nie chciała zdradzać swojej obecności, skorzystała z lornetki. Dzięki niej dostrzegła sylwetkę nauczyciela, która oddalała się coraz bardziej w głąb lasu. Niestety Maddy by dowiedzieć się dokąd udał się Smith musiała wejść do lasu. Tak też zrobiła. Uważnie stawiała kroki aby nie stanąć na uschnięte gałązki lub coś innego, co mogłoby zdradzić jej pozycję. Używając lornetki odnalazła podejrzanego. Dotarł na druga stronę lasu, do miejsca postoju przyczepy kempingowej Dziwoląga. Nie wywołało to zdziwienia u dziewczyny. Pomyślała, że nauczyciel ma dobre serce i wspiera poszkodowanego przez los człowieka. Przypadkowo skierowała lornetkę na polane za lasem. Spostrzegła stojący samochód bardzo podobny do suva jej chłopaka. 

- Chwila! Co on tutaj robi?!- krzyknęła. Zawróciła do swojego pojazdu. Objechała wokół lasu i zaparkowała obok Axela. Jej mina sugerowała nadchodzącą kłótnie. Zanim zdążył coś powiedzieć, zasypała go pytaniami. Jedynie co zrobił to podniósł ręce w geście kapitulacji. Przyznał się do kłamstwa aczkolwiek całej prawdy nie wyznał. Wyjaśnił, iż dodał mężczyznę do listy podejrzanych przez jego anormalne zachowanie. Nie przekonało to dziewczyny.

- Nie zdążyłam zapytać, o co chodzi z tym ciężkim grzechem Evy? Powiązane jest to z Dziwolągiem? Mów Ax!

- Nie wiem- wydusił z siebie kolejne kłamstwo. Maddy była bardzo zła. Nie znosiła kłamstw. A ewidentnie widziała, że ukochany kłamie. W tym czasie Smith wyszedł z przyczepy. Nastolatka również wyskoczyła z suva i odjechała z polany swoim mini one'em. Nie śledziła już historyka. Podjechała pod jego dom, a widząc zaparkowany samochód zawróciła i udała się na umówiony chwilę wcześniej obiad z rodziną w chińskiej restauracji. 

Axel spędził jeszcze godzinę na obserwacji po czym zrezygnowany wrócił do domu. A tu czekała na niego niemiła niespodzianka. Ojciec dowiedział się o dzisiejszych wagarach i nie był z tego zadowolony. No cóż, opieprzył syna i nałożył karę. Tydzień bez samochodu. Siedemnastolatek nie sprzeciwiał się. Zawiódł dziś zaufanie rodziców i ukochanej. 

Wieczorem Scarlett, która drugi dzień spędziła w łóżku walcząc z przeziębieniem, skontaktowała się z przyjaciółką. Ta streściła jej co się dziś wydarzyło. 

-To kicha- podsumowała ochrypłym głosem- Maddy, musimy jutro zgłosić się do szeryfa. Nie ogarniemy tego sami.

- Wiem, ale Ax... on coś ukrywa. Tylko nie mam pojęcia co i martwię się- Maddy była przejęta całą sytuacją. Rozmawiała jeszcze przez chwilę ze Scarlett. Przyjaciółka podnosiła ją na duchu. Aż do momentu utraty głosu. Odłożyła iphone'a i zażyła kolejną tabletkę z witaminą C. Czuła się trochę głupio wiedząc jak jej przyjaciele poświęcają się, a ona leży w ciepełku pod kołdrą. 

Około 21 Scarlett dostała smsa od nieznanego numeru. " Przyjdź natychmiast na złomowisko, a dowiesz się prawdy. Sama. W przeciwnym razie wszyscy z twojej żałosnej paczki zginą. " 

Wiadomość wystraszyła dziewczynę. Pomimo choroby postanowiła spełnić żądanie nieznajomego. Włożyła do torebki składany scyzoryk. Upewniła się, że w telefonie ma włączoną lokalizacje. Po cichu wymknęła się z domu. Taksówką dotarła na wskazane miejsce. Kierowca widząc jej stan ( w trakcie podróży kichała i kasłała) zapytał czy ma na nią poczekać i czy wszystko w porządku. Kazała mu odjechać, a sama weszła na teren złomowiska. Tego wieczoru pogoda nie rozpieszczała. Było zimno, dodatkowo silny wiatr przeszywał chłodem. Scarlett rozglądała się szukając owego nieznajomego. Nikogo oprócz niej nie było. Już pomyślała, że to głupi żart. Co chwilę słyszała dźwięk spadającego metalu. Silny powiew wiatru przewracał złom ułożony na stosie. Po 15 minutach czekania sięgnęła do kieszeni po telefon by zamówić taxi. 

Nagle ktoś objął ją ręką w pasie i pociągnął do tyłu. Zasłonił usta chusteczką przez to nie mogła krzyknąć. Próbowała się wyrwać ale napastnik był silniejszy. Kopała, uderzała łokciami. Traciła siły. Zemdlała. Agresor przerzucił ją przez ramię i zniknął w otchłani ciemności.

Wesołego Halloween Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz