Rozdział #7

27 2 36
                                    

POV Cecylia Davies - demon

Siedziałam z Janice w jadalni, odrabiając lekcje. Dziewczyna nie miała ochoty ze mną rozmawiać. Od wyjazdu swojego chłopaka była wyciszona, nawet jeśli próbowałam ją za wszelką cenę pocieszyć.

Tuż pomiędzy nas wcisnęła się Rose, która z hukiem usiadła na krześle, zrzucając swoją torbę obok. Wyglądała na wkurzoną, ale to nie była nowość.

– Coś się stało? – Janice spojrzała na nią z niepokojem. Kiedy Rose nie odpowiedziała, chwyciła jej dłoń.

– Oczywiście, że nie. Skup się na sobie, rozpaczasz z powodu tego idioty. – Odparła, patrząc przed siebie.

– A co, zazdrosna? – Chciałam rozładować napięcie, albo zmusić do rozmowy... Sama nie wiem. Palnęłam coś bez zastanowienia, nie chciałam być wredna.

Rose spojrzała na Janice. Jednym, energicznym ruchem popchnęła dłoń dziewczyny i odeszła od stołu. Zdawała się nawet niewzruszona, że słychać było mocne uderzenie o stół.

– Przesadziłam? – Z niepokojem spoglądałam na czerwony nadgarstek Jenice. Była ona zszokowana nawet bardziej niż ja. Rozsmarowała sobie miejsce, którym najmocniej uderzyła o kant blatu. – Pójdę jej poszukać, chyba była jednak czymś zmartwiona. – W odpowiedzi jedynie pokiwała mi głową, sugerując że to dobry pomysł.

Wychodząc z jadalni zauważyłam, że kilka osób się na nas patrzyło i szeptało między sobą, w tym moja siostra. Siedziała obok dziewczyny w długich, falowanych blond włosach, z opowieści Carmen wynikałoby, że to Amy. Wysłała mi spojrzenie świadczące o "co się tu do cholery wydarzyło". Sama chciałabym wiedzieć.

Znalazłam Rose w pokoju, chodziła w tę i z powrotem do momentu kiedy mnie zauważyła. Zatrzymała się na środku pomieszczenia z nietęgą miną.

– Kurwa, czego chcesz? – Najchętniej wypchnęła by mnie za drzwi. Naprzemiennie naciskała palce na kciuku i je prostowała.

– Razem z Janice martwimy się o ciebie.

– Nie musicie, jest wszystko w porządku. – Jej oczy się zaszkliły, ale dziewczyna nie pozwoliła łzom wypłynąć. Szybko "ogarnęła się", by się nie zdradzać z swoimi uczuciami.

– Uderzenie Jan nie było w porządku. Ale nic jej nie jest... Za to ty byś się poczuła lepiej, jakbyś nam po prostu zaufała i powiedziała, co ci ciąży. – Próbowałam się do niej zbliżyć, ale natychmiast się odsunęła. Skrzyżowała ręce na piersi, mocno je zaciskając.

– Od wygadania się mam moje przyjaciółki, nie potrzebuję was – odparła buńczucznie.

– A ty ciągle o tym samym...

– One mi wystarczają, rozumieją mnie. – Tak blisko załamania jeszcze nigdy jej nie widziałam, ale wciąż trzymała się twardo, jakby łzy miały ją zabić. Jeszcze mocniej zacisnęła dłonie na ramionach.

– Nie naciskam. Ale mi i Janice zależy na twojej przyjaźni.

– Dlaczego?! – Podejrzliwie zmarszczyła brwi.

– Sama zadaję sobie to pytanie i jakoś nie mogę znaleźć na nie odpowiedzi. Jesteś wredna, zamknięta na innych... A jednak twoje pozytywne cechy są dla nas ważniejsze. Cieszę się, że zaczęliśmy się dogadywać pomimo początkowego nieporozumienia. – Czułam gulę w gardle, mówiąc te słowa. Łatwiej było być skrytym i nie mówić o uczuciach tak szczerze. W tej sytuacji jednak musiałam to zrobić, nigdy wcześniej nie zależało mi aż tak na czyjeś przyjaźni.

Westchnęłam i usiadłam na pufach. Chciałam, żeby wszystko było dobrze. Kiedy myślałam o przyszłości w Akademii, miałam przed oczami jak w trójkę siedzimy na ławce, obserwujących takich zagubionych pierwszaków, jakimi same byłyśmy. Chciałam, by to się spełniło, wreszcie miałabym coś tylko swojego. Posiadanie kilku starszych sióstr skutecznie mi to uniemożliwiało. Do tej pory byłam przyzwyczajona do dzielenia się wszystkim.

Nowe Pokolenie: Akademia aniołów i demonówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz