|16|

405 18 1
                                    

~♧♤~

- Chcę Ci pomóc! - Sofija wpadła do mojego gabinetu i odrazu zaczęła.

Gdy zobaczyłem ją, jak wparowała tutaj jeszcze z mokrymi rzęsami od płaczu, myślałem, że się rozpłynę.

- Co się stało? - od razu wstałem od biurka i podeszłem do niej. Do mojej królewny.

Wpatrywała się we mnie, tymi swoimi zielonymi oczami. Błądziła wzrokiem po całej mojej twarzy, gdy znalazłem się koło niej. Patrzyła na mnie w taki sposób, jakby chciała wyczytać wszystkie demony, które się we mnie kryły.

Jej zapach kokosu i vanilli gładził przyjemnie moje nozdrza. Przy niej czułem się jak mały chłopczyk, który dopiero co poznaje świat. Kurwa, dla tej kobiety zrobiłbym wszystko. Jestem w stanie to przed sobą przyznać, chociaż gdybym wypowiedział to na głos, wtedy rozpadłbym się na kawałki.

- Sofija! Powiedz mi co się dzieję? - złapałem ją za ramiona i lekko potrząsnąłem, aby wyrwała się z transu.

- Jestem gotowa. Jestem gotowa na wszystko. Chcę wam pomóc wygrać z tymi sukinsynami - przyznała z wysoko uniesioną głową. Była tak cholernie seksowna, gdy była taka pewna siebie.

- Sofija, powiesz mi w końcu o co Ci chodzi?

Coś czuję, że ten cały Alberto za dużo jej wypaplał.

- Rozmawiałam z Alberto. Powiedział mi co się stało z Twoimi rodzicami. Jestem gotowa, by stoczyć największą wojnę z tą pieprzoną mafią! Musisz mnie tylko nauczyć jak się strzela i będę gotowa.

Kurwa i tego się właśnie obawiałem. Nie miała się o tym dowiedzieć. Nie miała w ogóle w tym uczęstniczyć. Nie mogłem wystawić ją na takie ryzyko. Nie mogłem dopuścić, aby stała jej się krzywda.

- Nie będzię żadnej wojny. Wybij to sobie z głowy!

- Nie kłam Costteli! Alberto mi o wszystkim powiedział. Wiem, że pewnie nie chcesz abym brała w tym udział, ale nie ważne co powiesz ja i tak pomogę!
Proszę pozwól mi.

I jak jej tu odmówić? Naprawdę nie umiałem znaleźć żadnej sensownej wymówki i wykaraskać się z tego gówna, w które Alberto mnie wpakował. W końcu chciała nam pomóc - co było bardzo miłe z jej strony, ale tu jednak chodzi o jej bezpieczeństwo, a to jest moim priorytetem.

- Sofija idź do siebie i wróć na umówioną godzinę.

Wyglądała jakby została skarcona przez rodzica i odwróciła się na pięcie i odeszła. Nie mogłem pozwolić, aby mówiła takie rzeczy, bo nie dałbym radę jej odmówić..

~♧♤~

Gdy wybiła umówiona godzina wraz i z nią zjawiła się Sofija. Miała czarne szerokie spodnie z białym topem i zarzuconą skórzaną kurtkę, a do dopełnienia czarne zaciemniane okulary. Nie umiałem oderwać od niej wzroku. Ta kobieta była przepiękna.

- Już przestałeś rozbierać mnie wzrokiem?

- Nawet jeszcze nie zacząłem - przewróciła oczami i oparła się o framugę drzwi.

Podałem jej pudełko, w którym znajdowała się jej nowa broń. Był to różowy pistolet z dalekim zasięgiem. A na uchwycie znajdował się grawer " Sofija". Gdy Sofija uchyliła wieczko pudełka i zobaczyła jego zawartość zamarła. Patrzała się raz to na broń, a raz na mnie.

- Później podziękujesz Alfie, a teraz chodź, nauczymy Cię strzelać z tego maleństwa.

Podążyliśmy na strzelnicę za domem. Wziąłem pistolet od Sofiji i go załadowałem, więc podałem jej nowe dzieło.

- Widzisz te tarcze. Twoim zadaniem jest strzelić w sam środek. Zaraz Ci pokaże jak się ustawić, a teraz popatrz na mistrza - zaśmiałem się.

Ta przewróciła oczami i zwolniła mi miejsce na pokaz. Stanąłem w wyznaczonym miejscu, z przymrużonymi oczami skierowałem swoją broń w stronę tarcz.
Jeden strzał w sam środek.
Drugi w sam środek.
I trzeci kolejny idealnie w punkt.
Odwróciłem się do Sofiji, a jej mina wykazywała zadowolenie.

- Chodź, teraz ty spróbujesz.

Złapałem za jej nadgarstek i ustawiłem ją w wyznaczonym miejscu. Następnie złapałem za jej biodra, co wyraziła swoje niezadowolenie. Odwróciłem jej biodra w stronę tarcz i wysunąłem jej prawą nogę do przodu. Wzięła swój pistolet w swoje ręcę nakierowując nim w tarcze.

- Tu odbezpiczasz broń - kliknąłem w te cacko. - Więcej Ci chyba nie muszę..

Nie zdążyłem dokończyć zdania, jak kulka już trafiła w górę tarczy.

- Wow, no blisko blisko.

Uśmiechnęła się zadziornie i wycelowała w kolejną tarcze, ale nie trafiła.

Nie przyjęła się tym, więc dalej walczyła. Wycelowała i trafiła w sam środek. Nie wierzę!

- Kurwa. Dobra jesteś.

Wyszczerzyła swoje zęby i wycelowała broń w kolejną tarcze i następnie trafiła w środek.

- Jesteś niesamowita.

- Nie pozwalaj sobie - zerknęła na mnie, żeby mnie upomnieć, ale po chwili znów wycelowała w tarcze.

Przyglądałem się jej, gdy ta celowała w tarcze. Naprawdę była dobra. Nadawała się do tego jak nikt inny. Ta kobieta idealnie pasowała do tego świata.

- Nadajesz się do tego świata.

Kurwa, jaka ona była seksowna. Z tą bronią w rękach wyglądała jak Królowa całej tej pieprzonej mafii. Miałem ochotę zabrać ją do mojej sypialni i sprawić żeby tam była taka pewna siebie..

- Zabieram Cię dzisiaj na kolację - wypaliłem.

- Co? - oderwała się od pistoletu i przybrała normalną pozycję. Patrzyła na mnie ze zdezorientowaniem.

- To co słyszałaś.

Zaśmiała się.

- A może jakieś pytanie. " Sofija czy chciałabyś iść dzisiaj ze mną na kolację?" - gestykulowała przy wypowiadaniu tego zdania.

- Dobrze, w takim razie Sofijo, czy chciałabyś pójść ze mną dzisiaj na kolacje?.

Udawała, że się zastanawia.

- W takim razie bardzo się cieszę. O 18 w moim gabinecie. I pamiętaj lubię punktualność - Sofija odprowadziła mnie wzrokiem, gdy odchodziłem i sama poszła w nieznane mi miejsce.

~♤♧~

♧Sofija♧

Pobiegłam poszukać Leona. To on był osobą, z którą lubiłam ostatnio rozmawiać. W końcu był moim ochroniarzem, więc mogliśmy spędzać razem dużo czasu. Po za tym znał się tutaj i wiedział co musiałam zrobić w danej sytuacji.

- Leon chodź - znalazłam go w kuchni, jak robił sobie kawę. Złapałam go za nadgarstek i zaprowadziłam do siebie, do mojego pokoju. Gdy już znaleźliśmy się w środku, zamknęłam drzwi i usiadłam u siebie na łóżku. - Zaprosił mnie na randkę. Rozumiesz na randkę!

- Costteli? To dobrze.

- Dobrze?! To jest dla Ciebie dobrze? Po co? Po co mnie zaprasza? Przecież miałam tu tylko pracować!

Zatopiłam swoją twarz w swoich dłoniach, a Leon stał na środku i mi się przyglądał.

- Przecież na goły rzut oka widać, że pomiędzy wami coś się święci. Nie ukryjesz tego Sofija.

- Leon nic nie ma i nigdy nie będzię - ostrzegłam go, na co ten tylko głośno wzdechnął.

- Dobra, na którą masz tą "randkę"?

- Na 18.

- W takim razie zrobimy Ciebie na bóstwo. Tak, że Costteli jeszcze będzię wiedział że masz go u swych stóp.

~♧♤~


Miłego czytania!!♡♡

GWIAZDKUJESZ = MOTYWUJESZ ☆

Królowie Grzechu - ZAWIESZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz